#14

12 1 0
                                    

- Witam, czy to pani Benson? Stella Grove. - usłyszałam w słuchawce delikatny glos kobiety, nie starszej niż 30 lat. Wydawał się być ciepły, wzbudzający zaufanie, bardzo opanowany.

- Tak, Sally Benson przy telefonie. Pani w jakiej sprawie?

- Widzi pani, dzwonię ze szpitala w Richmond. Został do nas przywieziony niejaki pan Horan. Jest pani podana jako osoba do bezpośredniego kontaktu w razie jakiegokolwiek wypadku. - fakt, kiedyś z Niallem wpisaliśmy siebie nawzajem, jako osoby do kontaktu ale nie sądziliśmy, że kiedykolwiek nam się to przyda. - Pan Horan został do nas przywieziony w stanie ciężkim około 30 minut temu. Aktualnie jest nieprzytomny, ale lekarze na ten moment oceniają jego stan na stabilny. Jest mocno poobijany, ale miał bardzo dużo szczęścia, ponieważ jego samochód wylądował na dachu po bocznym zderzeniu z samochodem dostawczym. - kobieta mówiła to tak spokojnie, że nawet się nie zdenerwowałam, ona jest stworzona do tej pracy. - Podane mu zostały silne środki przeciwbólowe. Najmocniej niestety ucierpiała jego twarz, gdyż odłamki bocznej szyby utkwiły w skórze. Ale wszystko jest już pod kontrolą. Kontaktuję się z panią, ponieważ pan Horan ma uszkodzony staw biodrowy, przez co będzie potrzebował kompleksowej opieki w najbliższych tygodniach po opuszczeniu naszej placówki. W związku z tym, że jest pani osobą do pierwszego kontaktu rozumiem, że jesteście państwo narzeczeństwem?

- Tak, bardzo dobrze pani rozumie. - może nie mam wykształcenia medycznego, ale wiem, że muszę być jego rodziną, bądź narzeczoną, żeby mogli mi udzielać jakichkolwiek informacji. - Czyli mojemu narzeczonemu już nic nie grozi? Kiedy mogę przyjechać żeby go zobaczyć? - staram się brzmieć jak najbardziej spokojnie i nie panikować.

- Jego życiu na ten moment nic nie zagraża, jest pod opieką personelu. Zależałoby mi, aby zjawiła się pani możliwie jak najszybciej, aby móc uzupełnić dokumenty. Policja chciałaby też zadać panu Horanowi kilka pytań, więc możliwe, że z panią również chcieliby zamienić kilka zdań. - kobieta kompleksowo odpowiada na każde moje pytanie, a ja z każdym jej słowem robię się coraz bardziej poddenerwowana.

- Postaram się dotrzeć jak najszybciej to możliwe. Mogłaby pani jeszcze raz powtórzyć w jakim szpitalu leży Niall?

- Szpital w Richmond w Wirginii. Po przybyciu proszę udać się do recepcji, a tam dokładnie wytłumaczą pani gdzie się kierować - zapisałam dane na kartce lekko trzęsącą się ręką, mając w głowie już tylko myśli o tym, że ściągnęłam na blondyna niebezpieczeństwo swoimi myślami.

- Bardzo pani dziękuje. Będę jak najszybciej to możliwe. - podziękowałam kobiecie i rozłączyłam się nie czekając nawet na jej odpowiedź. - Taylor! Niall się znalazł!

- Pieprzysz! Jak? - zapytał wstając z miejsca. Od razu skierował się w moją stronę wyczekując mojej odpowiedzi.

- Miał wypadek. Właśnie dzwonili do mnie ze szpitala. Jest nie przytomny, ale jego stan jest stabilny. Mam się tam zjawić najszybciej jak to możliwe. - odpowiedziałam mu nie owijając w bawełnę, gdy ten stał przede mną jak osłupiały. - Słuchasz mnie?

- Jak to zadzwonili do Ciebie? Czemu do Ciebie? O co kurwa tutaj chodzi? - zapytał zdecydowanie zdezorientowany całą sytuacją.

- Kiedyś dla funu wpisaliśmy siebie w dokumenty, jako osoby to pierwszego kontaktu, bo wiedzieliśmy, że w tym momencie mamy tylko siebie. Nie pomyślałam nawet, że kiedyś to może się w jakikolwiek sposób przydać, to było tak nierealne, że aż fajne.

- Dobra, opowiesz mi w aucie. Do którego szpitala jedziemy? - zapytał od razu kierując się w stronę drzwi wyjściowych.

- Do Richmond.

- To jednak najpierw muszę wziąć coś do picia. - powiedział ponownie obracając się na pięcie i obierając kurs na kuchnię. - To będzie dłuższa trasa, niż się spodziewałem. - Ja w tym czasie wbiegłam na górę, zarzuciłam na siebie skórzaną kurtkę. Łapiąc za torebkę i dokumenty zbiegłam na dół wprost do garażu, w którym stał już odpalony samochód Blacka. Kliknęłam przycisk na pilocie, a drzwi garażowe powoli zaczęły się podnosić, co tym razem wydawało mi się wiecznością.

* * *

- Dlaczego akurat kurwa Richmond? Mieszkał niemalże pod naszym nosem? - Black ciągle zadaje pytania, a ja wiem tyle samo co on. Przecież też nie miałam żadnego kontaktu z Niallem od ponad dwóch miesięcy. Nie wiedziałam gdzie jest, co robi, ani nawet czy żyje.

- Black! Ja na prawdę kurwa nie wiem i nie umiem Ci odpowiedzieć na żadne z Twoich pytań. Wiemy tyle samo, czyli nic. Żadne z nas nie miało od niego ani jednego znaku życia od tygodni. Nie mam pojęcia czemu Richmond, jaki wypadek, jak to się stało, gdzie mieszkał czy jak mógł się tyle ukrywać. - odpowiedziałam mu już zupełnie bezsilna. Z każdym pytaniem Taylora czułam się gorzej. Minuty są dla mnie jak godziny, a on mi nie pomaga.

Resztę drogi spędziliśmy w zupełnej ciszy przerywanej co trochę klaksonem jakiegoś mijającego nas kierowcy.

- Jesteśmy mała. - zakomunikował wjeżdżając na parking, wybijając mnie tym z zamyślenia. Pośpiesznie odpięłam pas i wyskoczyłam z samochodu jak poparzona. Szybkim krokiem szłam do drzwi nad którymi widniał duży, srebrny napis „Richmond's Hospital". Weszłam do budynku, który w środku wyglądał zupełnie inaczej niż tego, w którym ja leżałam. Tutaj ściany są w ciepłych, pastelowych kolorach, na korytarzach stoją duże, zielone kwiaty i kolorowe krzesła dla oczekujących pacjentów, na ścianach wiszą abstrakcyjne obrazy w stonowanych kolorach, biurko recepcji jak i drzwi gabinetów są z kolorze mahoniowego drewna. Bardzo przytulnie.

- Witam, Sally Mayers. Został tutaj przywieziony Niall Horan po wypadku samochodowym. - podeszłam do recepcji i z uśmiechem na ustach odezwałam się do pani, która patrzyła w monitor komputera, lecz teraz patrzy już prosto na mnie.

- Tak, został do nas przywieziony takowy mężczyzna. Leży na 5. pietrze po prawej stronie od windy. Przejdzie pani przez szklane drzwi i zapyta o szczegóły panią, która zajmuje się tamtym oddziałem. Nie trudno będzie ją znaleźć, jej biurko jest zaraz przy drzwiach. Życzę miłego dnia. - odpowiedziała mi szczegółowo z wielkim uśmiechem na twarzy. Są tutaj zajebiście mili ludzie.

***

- Dzień dobry. Nazywam się Sally Mayers. Poszukuje Nialla Horana. Został dziś do państwa przywieziony. - powiedziałam zaraz po zamknięciu za sobą cholernie ciężkich szklanych drzwi.

- Przykro mi. - spojrzała w ekran laptopa wyraźnie przeglądając jakiś dokument.

To the Moon and Back {N.H.}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz