Rozdział 1: Dawno, dawno temu gdzieś w Norwegii

44 8 0
                                    

Mężczyzna w garniturze usiadł przy kuchennym stole, wraz z kubkiem świeżo zaparzonej kawy i włączył radio. Oparł się wygodnie na krześle, wyciągając szyję, a nagłe trzaśnięcie w karku przyniosło mu uczucie ulgi, ponieważ od kilku dobrych dni odczuwał ból i spięcie w tym miejscu, który był spowodowany najprawdopodobniej kłębiącym się stresem.

- Witamy państwa po przerwie muzycznej i zapraszamy na wydanie najświeższych wiadomości - powiedziała kobieta w radiu, a piosenka Angie zespołu The Rolling Stones stopniowo się wyciszała, aż w końcu przestała grać. - Dzisiejszym tematem numer jeden jest z całą pewnością strzelanina, a można nawet i powiedzieć, że morderstwo na bankiecie we Fredrikstad.

Mężczyzna wyprostował się na krześle i przekręcił pokrętło radia, podkręcając głośność.

- Nieznana jest dokładna liczba osób poszkodowanych, jednak, póki co zidentyfikowano jedną osobę śmiertelną. Była to młoda kobieta, która nie pochodziła z Norwegii. Ze względu na szacunek dla jej bliskich, nie będziemy ujawniali jej nazwiska. Rodzinie ofiary przekazujemy nasze najszczersze kondolencje i liczymy, że sprawca zostanie złapany i dosięgnie go twarda ręka sprawiedliwości.

- Matko... to okropne - zdumiała się kobieta, która właśnie weszła do kuchni i postawiła pleciony koszyk na kuchennym blacie.

- Prawda mamo? - westchnął z rezygnacją. - Jakie to życie jest kruche...

- Co masz na myśli kochanie? - Przekrzywiła głowę i spojrzała nieco zmartwiona na swojego syna.

- Jednego dnia jesteś, bawisz się świetnie na bankiecie, tańczysz, uśmiechasz się, a drugiego dnia cię nie ma - przerwał. - Jakie to okrutne, że znajdziesz się po prostu w złym miejscu i w złym czasie i może stać się takie okrucieństwo.

- Och, synku - powiedziała, podchodząc do niego. Położyła mu dłoń na ramieniu, dotykając świeżo wyprasowanej marynarki. - Jesteś bardzo mądrym i współczującym człowiekiem, mówiłam ci już to?

Mężczyzna blado się uśmiechnął i pokiwał potakująco głową. W tle leciały w dalszym ciągu wiadomości z kraju, jednak ani matka, ani syn zdawali się już ich nie słuchać. Mężczyzna delikatnie przyciszył radio. Matka usiadła na krześle naprzeciwko niego.

- Dzisiaj jest twój wielki dzień kochanie. - Uśmiechnęła się. Mężczyzna nie mógł się powstrzymać i odwzajemnił jej uśmiech. Radość jego matki była wręcz zaraźliwa, a ciepło i serdeczność, które od niej biło, sprawiało, że mężczyzna miał ochotę ją czule przytulić. - Nie powinieneś się smucić kruchością życia w takim momencie. Pomyśl tylko co przed tobą..., ile cię czeka wspaniałych rzeczy po dzisiejszym dniu.

Mina mężczyzny zrzedła.

- Skąd to zwątpienie synu? - zmartwiła się.

- Masz rację, ale teraz odkąd nie ma taty... - Kobieta spuściła wzrok, a po jej twarzy przebiegł cień zmartwienia. - Zostaniesz całkiem sama, a wiesz, że ja nie mam serca cię zostawiać tutaj samej.

- Daj spokój. - Uśmiechnęła się, ale w jej oczach nadal pozostał ból.

Może niepotrzebnie wspominał o tacie..., ale taki właśnie był, mówił co myślał.

- Ty i twoja siostra będziecie mnie przecież odwiedzać, a ja zawsze przyjmę was z otwartymi ramionami i ciepłym obiadem. Nie potrzebuje już pomocy w gospodarstwie, bo przecież sprzedałam wszystkie zwierzęta, a doskonale wiesz, że praca w ogrodzie to dla mnie tylko przyjemność. Będę miała więcej czasu, żeby się oddać swoim pasjom...

- Będziesz w końcu mogła malować. - Uśmiechnął się.

- No widzisz. Wszystko będzie dobrze - odpowiedziała z wielką serdecznością w głosie, jak to zwykle miała w zwyczaju. Z resztą i tak dosyć mi wszyscy pomogliście... ty, twoja siostra i.... twoja narzeczona. - Jej oczy zabłyszczały ze wzbierającego się wzruszenia.

We'll fix this. But not right awayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz