Z nienawiści zrodzony

134 14 2
                                    

Bakugou stanął przed drzwiami.

Poprawił wystającą z torby kartkę z życzeniami, a potem jeszcze raz upewnił się, że tort nie rozwalił się po drodze.

Ech, pieprzyć to. Gdyby nie przeklęta matka, nawet by tu przyszedł. Nie chciał. Nie po tylu latach. Nie kiedy przez ostatnią walkę ze złoczyńcami połowa superbohaterów wylądowała w szpitalu, a pozostała część pożegnała się z karierą i wielkimi marzeniami.

A wszystko za sprawą...

— Deku — wypowiedział nieświadomie imię, z zaskakującym spokojem w głosie. — Midoriya. Izuku — poprawił się. Z kolei tego imienia nie słyszał ze swoich ust od lat. Chyba ostatni raz użył go w gimnazjum. Nie, nawet wcześniej.

Zaśmiał się żałośnie. Zacisnął dłoń na klamce i użył na niej swojej mocy, rozgrzewając do czerwoności. Puścił ją i zaklął pod nosem, kiedy dotarł do niego ból. Sparzył sobie ręce. Kawałki skóry rozwarstwiły się i zwinęły, odsłaniając czerwoną tkankę w kilku miejscach.

Nie bolało to tak jak powinno.

Nagle drzwi się otworzyły.

Odsunął się w krok w tył, poprawił zapięcie od koszuli i kaszlnął. Poparzoną dłoń schował w kieszeni, nie potrzebował współczucia, tym bardziej pomocy. Poradzi sobie sam. Tak jak zawsze...

— Bakugou? — odezwała się kobieta. Jej głos był słaby, ledwo słyszalny. W pierwszej chwili sądził, że się przesłyszał, lecz szybko dotarło do niego, że to nie złudzenie.

— Dzień dobry, pani Midoriya. — Pochylił się przed kobietą, witając ją, jak kazała mu matka.

Uśmiechnęła się ciepło, na ile tylko mogła. Była blada, wychudzona, pod powiekami miała wyraźne sińce od zmęczenia i nieprzespanych nocy. Jeszcze dwa lata temu widział ją energicznie paradującą od targu do targu, teraz obawiałby się, że nie podniosłaby jednej siatki z zakupami. Chwiała się na samych własnych i gdyby nie framuga od drzwi, dawno by upadła.

— Pomóc? — zapytał się bez zastanowienia.

Pokręciła głową.

Odsunęła się i wpuściła chłopaka do środka — nie umiał odmówić. Czy podniosłaby torbę z prezentem? Czy zaniosłaby ją do kuchni?

Wątpił, dlatego zaniósł prezent do salonu, gdzie zostawił go na stole. Wyjął dwa talerze, ukroił po kawałku tortu, a w kuchni nastawił wody na herbatę. Nic się w niej nie zmieniło. Pani Midoriya używała tego samego czajnika elektronicznego, który dostała od jego matki.

Kubki stały na blacie, nigdy ich nie chowali do szafek.

Zainteresował go w szczególności jeden, kolekcjonerski, z serii "All Might ratuje świat" ze zwycięskimi rysunkami dzieci, które wzięły udział w pierwszym konkursie na cześć bohaterów.

— Ten debil przegrał, a i tak zdobył kubek — zadrwił sobie z Deku Bakugou, a potem wziął właśnie ten kubek i zostawił w nim torebkę herbaty dla siebie.

Wrócił do salonu. Pani Midoriya usiadła na sofie i spróbowała tortu.

— Dziś byłyby jego urodziny — wspomniała. Uniosła widelczyk z nabitym kawałkiem ciastka. Jej ręka zadrżała. Widelczyk wysunął się z pomiędzy jej palców i wypadł na dywan.

Kobieta zarumieniła się ze wstydu.

— Nastawiłem wodę na herbatę — poinformował ją Bakugou. Zabrał z podłogi sztuciec, ciastko złapał w chusteczkę. Wszystko wrzucił do zapchanego naczyniami zlewu.

Z nienawiści zrodzony - Bakugou x Villain DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz