One-shot z Attack on Titan (Shingeki no Kyojin)
ErenxLevi
Mam nadzieję, że się spodoba :)
- Dlaczego?! – krzyczałem – Dlaczego?!
- Co dlaczego? – spytał się kapral.
- Dlaczego mnie nie zabiłeś?! – wnerwiłem się – Mówiłeś, że jak stracę kontrolę nad tytanem….
- To cię zabije – przytaknął – Prawda tak powiedziałem.
- Ale tego nie zrobiłeś! Przez ciebie Misaka…..Misaka…..Misaka NIE ŻYJE!
*kilka godzin wcześniej (z oczu Levi’ego <kaprala>)*
- Kapralu zmienię się! – wykrzyczał Eren po czym przemienił się za ugryzieniem w tytana.
- Poczekam. Oby mu się nic nie stało – obiecywałem sobie.
Huh to jest chore… Od kiedy troszczę się o tego gówniarza? Ach tak…. Od kiedy głupio się w nim zakochałem. On i ja… To zupełnie inna bajka. Różnica wieku jest za duża, pyzatym on uważa mnie za swojego „mentora&mistrza”. Jakbym mu powiedział, ze go kocham głupek by uciekł. I tak każdy boi się mojego spojrzenia. No, ale co ja jestem Voldemort, że pozabijam wszystkich, którzy mi się sprzeciwią? Właśnie nie, a że każdy boi się mojej „zapyziałej gęby” to już inna historia. Oczywiście – dlatego zawsze starałem się nie zakochiwać, jednak tym razem pokusa była zbyt duża.
-AAAAAAAA!!!!
Kto krzyczy?! Co się dzieje?!
-EREN! – krzyknąłem.
Cholera stracił panowanie nad sobą. Jesteśmy przecież na cholernej misji?! Przed sądem obiecałem, że go zabije, ale i tak nie dałbym w moim teraźniejszym stanie rady. Użyję sprzętu do trójwymiarowego manewru, żeby Siudo niego dostać i postaram się go jakoś wyciąć z tytana. Poza tym skoro jest tytanem jak mu odetnę ręce i nogi to nic się nie stanie i odrosną. Jak to jego przygłupawy blond koleżka powiedział? Ach tak – że przed pierwszą zmianą tytana inny tytan odgryzł mu rękę i nogę, więc nie muszę się o nic martwić.
- Eren uspokój się! Wiem, że tam jesteś! To ja Mikasa!
Kurwa. Gorzej być nie mogło. On tą dziewuchę zabije!
- Uciekaj od niego! On cię zabije!
- Eren mnie pamięta! Na pewno! Eren otrząśnij się!
Jest źle, jest bardzo, ale to bardzo źle, wręcz beznadziejnie. Ostatnim razem mało by jej nie zabił! Muszę zdążyć. Szybko. Nie – bierze ją do ręki. Zdążę - na pewno zdążę.
- Ere- aaaa!
Dalej były tylko już rozbryzgana krew dziewczyny. Wiem, że prędzej czy później Eren sobie to przypomni, albo ktoś mu powie. Ja w każdym razie tego nie zrobię. Teraz rutyna. Przyczepiłem się do jego szyi. Dobra teraz wycinamy prawdziwe ciało. Okej, już. Wezmę go na ziemię, aż oprzytomnieje.
- Ty draniu! Nigdy ci tego nie wybaczę! – wciąż krzyczał. Eren był zły.
- A myślisz, że kogo to wina gówniarzu?! To TY straciłeś panowanie nad tytanem, to TY zabiłeś tą dziewuchę, a o wszystko oskarżasz MNIE! – Levi nie wytrzymał. Chciał tyle powiedzieć Erenowi, jednak….. za wcześnie puściły mu nerwy.
- Miałeś mnie ZABIĆ! Dlaczego tego nie zrobiłeś, do cholery?! – płakał. Leviemu, aż zrobiło mu się go żal i chciał przytulić podopiecznego, jednak powstrzymał się.
- Dlaczego tak bardzo ją lubiłeś co?! Kochałeś ją, tak?! – słowa z ust Leviego wypłynęły nieoczekiwanie.
- Ona była dla mnie jak siostra! Jak rodzina! Dlaczego się tym tak przejmujesz?! – zapytał.
* z perspektywy Leviego*
- Ona była dla mnie jak siostra! Jak rodzina! Dlaczego się tym tak przejmujesz?! – zapytał Eren.
Zbladłem. Zamurowało mnie. Co ja mam mu teraz powiedzieć co? Wyznać mu miłość po tym jak dopuściłem by zabił swoją „siostrę”?
- Kapralu? – zapytał się już nieco łagodniej. Wygląda jakby się martwił – Co się stało? Możesz mi powiedzieć.
Powiedzieć mu? Jak? Wyśmieje mnie! A może warto spróbować….. I tak większość już przeżyłem. Co mi szkodzi….
- Wiesz dlaczego nie chciałem cię zabić, wiesz dlaczego tak się wypytuje o twoje stosunki z innymi ludźmi, wiesz dlaczego do cholery jasnej tak się o ciebie troszczę?! – wykrzyczałem mu to prosto w twarz.
- Nie wiem – odpowiedział – Z uprzejmości, kaprala?
Huh, zaraz padnę na ziemię i nie wstanę. Jaki ma mały móżdżek….
- Głupek – wyszeptałem.
Teraz…. Przyciągnąłem go do siebie, i spontanicznie pocałowałem. Sam pocałunek był dłuższy niż się spodziewałem. Jak sądziłem Eren był mówiąc prościej w lekkim „szoku” co świadczyło jego szybciej bijące serce, które mogłem usłyszeć nawet na kilometr. Puściłem go i odszedłem krok w tył. Eren wciąż stał nieruchomo. Ten widok, aż śmieszył jednak mogę stwierdzić, że widok zarumienionego Erena jest słodki.
- Ka-ka-kapralu? C-co to ma znaczć? – wybełkotał.
- Nie chciałem cię zabić, bo nie chciałem cię stracić. Wypytuję się ciebie o związki z innymi ludźmi, bo jestem zazdrosny. Pomagam ci ze wszystkim, bo zwyczajnie się o Ciebie martwię. To się nazywa miłość, prawda?
Co to za pojebana gadka! Walnąłem spontan jak z jakiegoś romansidła. Zwaliłem cały wizerunek tej sceny. Natomiast Eren wciąż patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Wiem, że może ci się to wydać obrzydliwe, lecz ja sam nic na to nie poradzę – stwierdziłem.
Odwróciłem się i już miałem odejść kiedy Eren przyciągnął mnie do siebie za rękę i mocno przytulił. Doznałem szoku termicznego. Co jest? Co on do cholery robi? Niech mi to ktoś wytłumaczy, jak mnie przytula skoro przed kilkoma sekundami po moim wyznaniu wyglądało jakby miał wąchać kwiatki od spodu?
- Eren? – zapytałem.
- Kapralu…. – powiedział po czym ( ku moim najśmielszym oczekiwaniom) chwycił mnie za podbródek i musnął ustami moje.
- Co je…?! – nie dokończyłem, bo Eren znów mnie przytulił i tylko wyszeptał mi do ucha:
- Też cię kocham kapralu. Od początku….
Myślałem, że to jest sen, że zaraz się obudzę, a ten sen był moim *kolejnym* wymysłem erotycznym i happy Endem. Jednak nie znalazłem się w łóżku ubrany w piżamę. Wciąż stałem przytulony do Erena.
- Więc jednak marzenia mogą się spełniać – stwierdziłem, po czym odwzajemniłem uścisk.
Słyszałem już tylko szczęśliwy śmiech Erena i tłumaczenia, że wciąż nie mógł się zebrać by mi to powiedzieć, bo bym go wyśmiał. Jednak ja sam byłem szczęśliwy jak nigdy dotąd. To był mój najszczęśliwszy dzień w życiu ( dopóki na drugi dzień nie wskoczyliśmy razem do łóżka i resztę sami się domyślacie ) J