Wołam każdego dnia coraz głośniej, ale ty odchodzisz i znikasz sam.
W głębi serca wiem, że ten świat sobie ze mnie drwi, bo odpowiedź nie nadeszła nigdy.
Chce poczuć teraz to, o czym cały czas mówimy.
Nie stać nigdy na krawędzi, pragnąc cię i słyszeć głos twój.
Codzienność ta męczy mnie.
Chwytam się barierki i spoglądam w dół, widząc jak daleko przepaść sięga.
Mimo wielkiej różnicy, to mi nie przeszkadza.
Patrzę w górę na uciekające marzenia.
Ale one nigdy tak naprawdę nie istniały.
Głupota!
Strach!
Ale koniec końców walkę wygram ja!