Wojna

49 7 3
                                    

To pożoga. Płomienie trawiące dom, który zbudowaliśmy od fundamentów. Bomby spadające wprost na czyste dzieci, które zamiast pięknych wspomnień otrzymały grubą warstwę pyłu. Pyłu z kości ich braci i sióstr. Po kolana brodząc w czerwonych rzekach, nogi się łamią, niewinność topi się we własnej krwi lub dusi się dymem spalonego domu.

Ptaki charczą i odlatują. Cierpienia przybywa wraz z kolejnymi decyzjami. Zabierają nas, każą zabijać własną rodzinę, choć w naszych żyłach płynie inna krew, mamy taki sam krwiobieg i oddychamy tym samym dymem, czyż nie?

Jesteśmy ptakami, zamiast ćwierkać opłakujemy tych, których zabił walący się dom. Połamano nam nogi, więc rozwiniemy skrzydła. Kto odebrał nam możliwość chodzenia? Wcale nie czerwone rzeki. Źli ludzie, jastrzębie? Nie ma złych ludzi. Każdy jest kolibrem, lecz niektórym chciwość i władza odebrały skrzydła. Nie dostaną się już do nektaru. Może tego nie chcieli.

Koliber stał się sępem, który zginie bez padliny. Padliny nie będzie, zostaną tylko ptaki z połamanymi nóżkami, które uciekną przed dymem lub strącą sępa z nieba.

WojnaWhere stories live. Discover now