AU #2 - Projekt

1K 55 116
                                    

*Eleven*

Mateusz Eleven Gajewski - to ja. Swoją ksywkę zawdzięczam temu, że potrafię zdobyć jedenaście punktów na dziesięć możliwych z dosłownie wszystkiego. No, może poza wychowaniem fizycznym. Dla mnie czarną magią jest taki skok przez kozła czy piętnaście minut ciągłego biegu. Moje wątłe ciało nie jest przyzwyczajone do tego typu rzeczy i nie zamierzam go przyzwyczajać. Nie sądzę, by jakikolwiek wysiłek byłby mi w życiu potrzebny. Jeżeli głowa pracuje, reszta ciała wydaje się być kompletnie zbędna.

Zgadza się. Byłem tak zwanym kujonem, popychadłem szkolnym, lecz nic sobie z tego nie robiłem. Czy lubiłem swoje życie? Cóż, powiedzmy, że nie narzekałem. W końcu zawsze po ciężkim dniu mogłem odprężyć się w swoim przytulnym domu i zapomnieć o wszelkich napotkanych nieprzyjemnościach.

Przechadzałem się korytarzem szkolnym, czytając niedawno wypożyczoną lekturę. Zawsze wolałem zrobić wszystko przed czasem. Nie musiałem się wtedy obawiać, że nie zdążę z terminem.

Nie mogłem skupić się na słowach, gdyż moją głowę zaprzątała dzisiejsza kartkówka z matematyki. Nie byłem pewien, czy przedostatni przykład wykonałem dobrze. Zależało mi na tym, żeby dostać z tego piątkę. Obliczałem sobie wszystko jeszcze raz, gdy nagle...

–Co robisz dzbanie?!

Nieoczekiwanie na kogoś wpadłem. Osoba ta przez przypadek wytrąciła mi książkę z rąk.

–Przepraszam – nawet nie spojrzałem, kim ta osoba była. Zamiast tego schyliłem się po przedmiot leżący na podłodze.

–Uważaj następnym razem, inaczej możesz mieć problem – zagroził.

Dopiero wtedy na niego popatrzyłem. Nie wiem jakim cudem w tak krótkim czasie, nasze oczy zdążyły się spotkać.

Kruczo czarne włosy, okrągłe, podobne do moich okulary i ciemna bluza z kapturem naciągniętym na łeb.

Oboje staliśmy w bezruchu. Żaden z nas nie potrafił zrobić czegokolwiek. Dopiero szkolny dzwonek, który zadzwonił po niecałej minucie, zdołał wybudzić nas z transu.

–To się już nie powtórzy – odparłem, przyciskając otwartą lekturę do klatki piersiowej, a następnie pognałem ile sił w nogach w stronę sali lekcyjnej, znikając gdzieś w tłumie.

Wiedziałem doskonale, kim jest ten chłopak. Ma na imię Dark. Chodzimy razem do klasy, choć nie widuję go zbyt często na zajęciach. W zasadzie rzadkością jest u niego zjawianie się tutaj.

Jest tak zwanym "fejmem". W sensie osobą popularną wśród uczniów, jednak to określenie często przypada ludziom pustym w środku, nie mającym żadnych pasji prócz imprez, alkoholu, papierosów... Kto wie, może nawet narkotyków? Taka osoba zna wszystkich i wszyscy ją znają. Otacza się wprost kolosalną liczbą znajomych, którzy najczęściej zazdroszczą popularności.

To z pewnością najbardziej pusty rodzaj człowieka, jaki mógłby istnieć. Żal mi takich ludzi. Jedyne co osiągną w życiu, mogą zawdzięczać napotkanym na swojej drodze osobą, lub też wysokiemu majątkowi rodziców.

Kilka minut po rozpoczęciu lekcji, do klasy jak gdyby nigdy nic wszedł Dark.

–Usiądź dziś w pierwszej ławce z Mateuszem. Może on nauczy cię, jak korzysta się z zegarka – zwróciła się do niego nauczycielka.

𝙾𝙽𝙴 - 𝚂𝙷𝙾𝚃𝚈 [ 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 X 𝙳𝙰𝚁𝙺 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz