Prolog.

189 21 2
                                    

Prolog.

Wpatrywałem się w zegar który powoli zaczynał mnie dołować. Tik, tak. Tik, tak. Zegar odbijał się echem w moim pseudo biurze. Upiłem kolejny łyk kawy, wstałem i podszedłem do okna lekko je uchylając.    
   Świeże powietrze... nie ma nic lepszego na nowy początek dnia. Co ja gadam? Jest już po szestnastej. Westchnąłem cicho i odłożyłem kubek. Wyszedłem z biura i pokierowałem się na salę. Zdjąłem koszulkę, podwinąłem dresy i pokierowałem się do worka treningowego, zaczynając uderzać w niego z całej siły. Mój dzień był zwykłą rutyną. Dom, praca, sport, kot, praca i znowu dom.... W końcu jestem dwudziestoletnim kawalerem. Czego można spodziewać się po moim życiu?

•••

Usłyszawszy otwieranie drzwi, przerwałem trening i odwróciłem się w ich stronę  zauważając dość niskiego chłopaka o blond włosach, delikatnych rysach i bardzo chudym ciele. Był ścięty dość krótko. Przywitał mnie lekkim uśmiechem.
— Dobry wieczór..? Tak. Chyba już wieczór.— westchnął, podając mi dłoń.— Nazywam się Simon. Simon Roger. Przyjaźni się pan z moim ojcem, tak? Miło mi pana poznać panie...?— spytał, patrząc na mnie ze szczerym uśmiechem. Mam wrażenie, jakbym już kiedyś go gdzieś widział. Te oczy...
— Dobry wieczór. A więc to ty, Simon... Nazywam się Lucas i od dziś będę twoim trenerem. — przedstawiłem Się i uścisnąłem delikatnie jego dłoń. — miło mi cię poznać.— posłałem mu lekki uśmiech, abym nie wyszedł na kogoś bez uczuć czy też na jakiegoś mruka. Wiem, że jestem stary... ale nie muszę być taki zły, nie?

Pokazałem chłopakowi szatnie i podałem mu strój oraz rękawice. Po chwili przyszła rzeszta "uczniów". Kazałem ustawić im się w rzędzie i wziąłem Simona obok siebie.
— o to wasz nowy kolega Simon. Od dziś będzie miał z wami lekcje. Zero wyzwisk, żartów i tak dalej na nim. Jasne?— mruknąłem, a oni tylko kiwnęli głowami. Było ich czterech. Od tych najbardziej żądnych walki jak Kris, pod tych najmniej jak Derek. Każdy z nich był tu z innych przyczyn. Jeden chciał być mistrzem w boksie, a drugi zaś był zmuszony do tego.

Poklepałem Simona po plecach cicho się śmiejąc.
— uważaj na tych kretynów, dobrze? Oni sobię poćwiczą w pseudo ringach, a ja będę ćwiczył z tobą z boku. — mruknąłem i podszedłem do niebieskiego worka. Chłopak poszedł tuż za mną. Poprawiłem jego rękawice i założyłem te swoje.
Stanąłem z boku, zerkając na "moich" chłopców. Jestem z nich naprawdę dumny... w tak krótkim czasie spokojnie mogliby iść na turnieje.

— Jak myślisz, jaki jest?— spytał Derek, uderzając dłonią w Henrego, na co ten cicho się zaśmiał. — wyczuwam że to omega. A omegi zazwyczaj są ciotowate... ale nie mnie oceniać ludzi.— westchnął, trafiając przyjaciela w brzuch, na co z jego ust wyrwało się głośne przekleństwo.
— Jak dla mnie nie wygląda na kogoś dla kogo najważniejsza jest wygrana. Bardziej jest tu za sprawą hobby... no ale pozory mylą, nie?— blondyn zerknął na przyjaciela i poprawił swoje długie włosy.
Derek i Henry zawsze i wszędzie byli ze sobą, dlatego też Derek za namową kumpla znalazł  się tu. Powróciłem wzrokiem do Simona, słysząc uderzenia o worek.
— dobrze ci idzie, ale...— stanąłem za nim i złapałem za dłoń, pomagając lepiej je ułożyć.— tak będzie ci wygodniej no i łatwiej.
Chłopak spojrzał na mnie i poprawił swoje ręce jak wcześniej.
— nie chcę żeby było mi lepiej czy łatwiej... chcę być taki jak pan. Chcę i chciałem... zawsze pana podziwiałem.— mruknął, podchodząc do mnie. Złapał mnie za ramiona i spojrzał mu głęboko w oczy.
— proszę... chcę być pana najlepszym uczniem!— wręcz krzyknął, a w jego oczach pojawiły się iskierki. Najlepszym uczniem...? Myślę, że uda nam się to zrobić.

(Mój) Zwycięzca. ||  A/B/O || bxb || w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz