1.

16.7K 603 2.6K
                                    

Postawienie wszystkiego na jedną kartę i przyjazd do Londynu za ostatnie oszczędności wydane na autobus i zapiekankę, która nawet nie była zjadliwa prawdopodobnie nie było najmądrzejsze. Szczególnie, że od trzech godzin włóczył się po ulicach zupełnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Miał przy sobie jedynie plecak i walizkę w którą spakował całe swoje dziewiętnastoletnie życie. Biorąc pod uwagę fakt, że dochodziła już dziesiąta w nocy, a po ulicy kręcili się coraz to bardziej podejrzani ludzie nie sądził, by to życie potrwało dłużej niż kilka godzin. Ale mógł winić za to jedynie siebie i swoje decyzje. Nie należał do osób użalających się nad sobą i choć w tym momencie był przekonany, że umrze - brał to na klatę. Właściwie życie go tego nauczyło. Od ponad roku musiał ze wszystkim radzić sobie sam, bo obok nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc. Beztroskie życie skończyło się jeszcze przed jego osiemnastymi urodzinami i okej, może wciąż nie mógł sobie z tym poradzić, ale to nie oznaczało codziennego płakania w poduszkę. Może po za pierwszym miesiącem podczas którego faktycznie jedyną rzeczą jaką robił było wylewanie z siebie hektolitrów łez i zadawanie sobie tego jednego pytania na które do tej pory nie znalazł odpowiedzi. I nie sądził, by kiedykolwiek znalazł. Bo to akurat musiał przyznać. Jego świat zawalił się z dniem w którym stracił swoją mamę, ale to był tylko jego świat, a życie toczyło się dalej. Nawet jeśli za kilka godzin miało się skończyć, ale w tej sytuacji również nie chciał poddawać się tak łatwo dlatego wszedł do pierwszej lepszej knajpki, pytając stojącego za ladą chłopaka czy mógłby dać mu coś ciepłego do picia. Zaznaczył oczywiście, że nie miał przy sobie żadnych pieniędzy i być może to był błąd, bo nim się obejrzał, wylądował na chodniku obijając sobie tyłek. Zaklął w myślach, ale szybko pozbierał się do kupy i odszedł kawałek dalej, obejmując się własnymi ramionami. Był styczeń, więc nie mógł się dziwić, że temperatura o tej godzinie spadała sporo poniżej zera. Dziwił się jedynie, że jeszcze nie odmroził sobie nosa ani palców u stóp. Vansy może i były najwygodniejszymi butami na świecie, ale zdecydowanie nie należały do tych najcieplejszych.

- Wszystko z Tobą w porządku?

Poderwał głowę słysząc nieznajomy głos, który okazał się należeć do jednego z dwóch stojących przed nim chłopaków. O ile się nie mylił widział ich kilka minut wcześniej przy jednym ze stolików w knajpce do której wszedł.

Pierwszy z nich miał na sobie jedynie skórzaną kurtkę, co było nieco dziwnym okryciem wierzchnim jak na co najmniej minus pięć stopni, ale nie wnikał, kiedy podał mu kubek z parującą herbatą. Chyba herbatą. Miał nadzieje, że to była herbata.

Podziękował, od razu upijając łyk, który nie rozgrzał go jednak na tyle, na ile by chciał, a za to oparzył się w język.

- W porządku, tak myślę. - odparł wreszcie, skanując ich uważnym spojrzeniem, mając jednocześnie nadzieje, że nie wrzucili mu niczego do napoju.

- Jesteś pewny? - zapytał ten w skórzanej kurtce.

Z tego co zauważył dzięki słabemu światłu z pobliskiej latarni był mulatem o kruczoczarnych włosach ułożonych w quiffa. Ten drugi miał na głowie kaptur i stał nieco dalej, więc nie mógł dostrzec niczego po za lekkim zarostem.

- Właściwie mogłoby być lepiej. - wzruszył ramionami. - Aczkolwiek jest jak jest.

- Potrzebujesz pomocy?

- Dlaczego pytasz?

- Bo widzisz.. niecodziennie spotykam tak młodego chłopaka kręcącego się po mieście o tej godzinie jedynie z walizką i w dodatku bez pieniędzy. - wyjaśnił z lekkim rozbawieniem. - Dlatego właśnie pytam, potrzebujesz pomocy?

- Co, jeśli tak? - odparł niepewnie.

- Pojedziesz z nami.

- Nie sądzę. - cofnął się o krok do tyłu.

Rewrite The StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz