5

95 8 0
                                    

Dwa dni pózniej:

Weronika pov:
Dzisaj mija 3 dzień od wypadku a ja już coraz lepiej się czuje, niestety wypis dostane dopiero za 2 dni bo musze zostać dużej na obserwacji. W sprawie mojego wypadku nic się nie rusza. Niemamy żadnych Informacji i jak narazie nieznalezlismy tego Lekarza co uratował mi życie. W ciągu tych dwoch dni miałam nadzieje że może jednak bedzie chciał mnie odwiedzić i dowiem sie kto to był. No ale dwa dni mineły i nic. Pózniej ma wpaść Szarek może wkoncu coś znalazł.

Adam pov:
W dwa  dni pozwiedzałem cały Kazimierz. Za dużo się tu nie zmieniło od kąd tu byłem. W ciągu tych dwóch dni dużo myślałem o tym co się tu stało na ale nagle tak jakby wszystko umilkło. Myślałem czy nie iść do Szpitala do pani Policjant ale niebede się narzucać, wkoncu jest policjantką jak będą mnie potrzebować to jakoś mnie znajdą. No i jest jeszcze Maryś, kiedyś dużo sie u nas działo, mogłem iść do niej do pracy. Ale czy powinnienem ? Pewnie ma już własną rodzinne. Przez te kilka lat niemieliśmy żadnego kontaktu i było dobrze wienc może niech zostanie tak jak jest. Choć niepowiem, chcial bym wiedziec co u niej.
a tak wogule to mineły już dwa dni a z mojim nosem coraz gorzej, chyba jednak wybiore się do jakiejś Przychodni. Myślałem że to tylko stłuczenie ale nos nadal puchnie. Mogłem od razu iść do Lekarza a nie jak to ja czekałem.

O godz. 13 stwierdziłem że jednak pójde do tej przychodni i zobacze co z mojim nosem. Postanowiłem że pójde do tej przychodni gdzie spotkałem Maryś bo innej to ja tu nie znam. Weszłem do Budynku i odrazu podełem do Recepcji i odrazu poznałem już znajomą mi twarz.
"Dzień Dobry" -powiedziałem do Blondynki. "O dzień dobry.A pan do nas w jakiejś ważnej sprawie?" -zapytała się a ja pokazałem jej nos. "A no tak, mogłam się domyślić."-uśmiechneła się "Ma pan szczeście bo pan doktor akurat jest wolny. Prosze zamną." -dodała a ja poszedłem za nią. Weszliśmy do pokoju, podziękowałem Blondynce a ta wyszła. "Dzien Dobry. Adam Żmuda ja do pana w sprawie nos."- pokazałem na nos. "Co jakaś bujka była? Prosze usiąść zobaczymy."-uśmiechnął się doktor. Zaczął badać mi nos i po chwili powiedział: "No niestety ale mamy złamanie, musimy go naprostować i nie bedzie śladu.". Jak powiedział tak też zrobił. Podziękowałem i chciałem wychodzić ale zauwazyłem że pan Doktor żle się poczuł. "Wszystko w porządku?"-zapytałem. "Tak tak to chwilowe, zaraz przejdzie."-powiedział lecz ja nadal widziałem niepokojące objawy. "Tak się niestety składa że też jestem Lekarzem i niepodobają mi się te objawy. Wienc raczej tak pana niezostawie." . "No pacz na kogo trafiłem, ale już dobrze poradze sobie."-powiedział lecz nie przekonywująco. "Moge?"-zapytałem i chciałem go zbadać a ten w odpowiedzi tylko kiwnął głową na 'tak' . "Może pan zawołać jakąś pielęgniarke? Musi pan jechać do Szpitala." -poprosiłem. "Ale niema mowy ja mam pacjętów." - powiedział i chciał wstać ale najwyrażniej niemiał siły. "Jeśli się pan zgodzi w tym dniu moge przejąć pana Pacjentów."-zaproponowałem. "No chyba niemam wyjścia."- powiedział i zawołał pielegniarke no i jak się okazało była to Maria. "O cześć znowu się spotykamy."- powiedziała gdy tylko weszła a ja odpowiedzialem na jej cześć. "Doktorze co z panem? Wszystko w porzadku?" -zapytała zmartwiona. "Tak tak. Tylko pan doktor sie upar że musze jechać do szpitala. Pewnie zrobią mi jakieś badania i niedługo wruce a w tym czasie pacjetów niech przejmnie doktor Żmuda jasne?" -powiedział zwracając sie do Marii. "No dobrze doktorze."
Po 10min przyjechała Karetka. Ja razem z Maria odprowadziliśmy lekarzy i doktora zycha do karetki. Na koniec Maria powiedziała do dokora : "Niech pan tylko szybko do nas wraca" a ten się tylko uśmiechnął i ruszyli. Przez chwile staliśmy i payrzeliśmy jak Karetka odjeżdza. "Choć Maryś bo się przeziębimy."-powiedziałem po krótkej ciszy a dziewczyna się na mnie spojrzała. "Już dawno nikt niemówił do mnie Maryś."-powiedziała i się uśmiechneła a ja odwzajemniłem jej uśmiech "Jak mieli mówić jak ja to wymyśliłem."-i znowu posłałem jej szeroki uśmiech.  "Powieć ze bedzie dobrze." -dodała po chwili. "Musi być" -odpowiedziałem i weszliśmy do Środka. "No to co Dziewczyny, ja bede w gabinecie." -usmiechnełem się do nich i weszłem do gabinetu.

Weronika pov:
Znów cały dzień leżałam w Łóżku. To już jest nudne. Całe szczeście przyszedł Szarek.
"Witam Szefową."-powiedział zadowolony na wejściu. "No cześć cześć Szarek." -odpowiedziałam a ten wział krzesło i usiadł koło mojego łóżka. "I jak Szefowa sie czuje?"-zapytał. "No dobrze się czuje.Nierozumiem poco mnie tu jeszcze trzymają." -a Szarek tylko sie zasmiał "Szefowa wruciła" - i też się zasmiałam. "A jak tam sprawa mojego wypadku? Macie coś? "-zapytałam. "A Szefowa to tylko o Pracy. Nie niemamy nic. Mamy dostać nagrania z kamer to może tam coś bedzie."-odpowiedział mi i niepowiem troche się zawiodłam bo myślałam że wkoncu dowiem się coś o tajemniczmy doktorku. "Hm no to do roboty.A co z tym lekarzem co uratował mi życie?" . "Do nas się nie zgłosił my go też niemamy. Może na monitoringu będą tablice rejestracyjne to go poszukamy." -powiedział. "No to szukajcie. Jest on raczej jedynym Światkiem w tej sprawie i musze mu podziekować za uratowanie mi życia." . "Tak jest szefowo.Jak go tylko znajdziemy to podziekuje mu w imieniu szefowej." . "Pozwół że zrobie to osobiście dobra?" -usmiechnełąm się do niego. "Nie no jasne." -odpowiedział. Jeszcze chwile pogadaliśmy i Szarek poszedł do domu wienc znowu zostało mi leżeć.

Adam i ...-W rytmie SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz