Rozdział 3

103 2 0
                                    

Jest sobota. Godzina 7.30. Obudziłam się pierwsza z całej mojej rodzinki. Nie mogłam spać, bo emocje wczorajszego dnia nie pozwoliły mi na spokojna noc. Usiadłam na łóżku zaczęłam zastanawiać się co jest mi potrzebne do wyjazdu. Zabukowałam bilet na środowy poranek. Lot mieliśmy o 4.00 z Los Angeles. W Boston powinniśmy być około 10. Cały czas zastanawiałam się, czy nie powinnam czegoś kupić. W pewnym momencie coś mnie natknęło i pobiegłam do szafy. Zaczęłam szybko przerzucać koszulki, spodnie, sukienki... Kiedy zobaczyłam, że nie mam dobrych ubrań, trochę się zmartwiłam. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer Lee

-Cześć? Lee?- zapytałam

-Halo? Kto mówi?- usłyszałam zaspany głos mojego przyjaciela

-Hej Lee! Tu Elle. Nie obudziłam Cię?- zapytałam zdziwiona

-Nie no skąd! Wszyscy normalni uczniowie o 7 rano są na nogach.

-Oj przepraszam Cię, ale mam problem. Muszę zrobić zakupy przed wyjazdem, bo nie mam jeszcze wszystkich potrzebnych rzeczy- odparłam bez zastanowienia

-I to był odpowiedni powód, aby budzić mnie o 7. 40?- zapytał z pretensjami

-Przepraszam. Jestem tak podekscytowana tym wyjazdem, że nie mogę się doczekać.

-Dobrze. Umówmy się na 14. Przyjadę po Ciebie. Ale teraz pozwól mi spać, bo w innym wypadku nie przyjadę, bo będę spać- odparł

-Dobrze. Miłego spania. Ja też muszę załatwić kilka rzeczy. Cześć- dodałam z uśmiechem.

Po rozmowie z Lee zaczęłam spisywać na kartce rzeczy do spakowania. Zawsze tak było mi łatwiej się przygotować. Kiedy okazało się, że jest już 10 i zaczęło mi burczeć w brzuchy, zeszłam na dół do kuchni, okazało się, że tata i Brad już dawno wstali. Przekąsiłam tosty i pobiegłam się przebrać. Wyciągnęłam z mozołem walizkę z szafy, dzięki czemu odnalazłam kilka zaginionych rzeczy. Byłam tak zajęta pracą, że nawet nie zauważyłam, kiedy wybiła 13. W pośpiechy zaczęłam szukać jakichś ciuchów, które nadawałyby się do wyjścia. Przeglądając ubrana znalazłam spódniczkę. Tą pamiętną spódniczkę, przez którą zaczepił mnie Adam, a później Noah go pobił. Patrząc na tą spódnicę, wróciły mi wspomnienia. Pamiętam jak Noah uwielbiał, kiedy ją nosiłam. Założyłam ją i wpatrywałam się w lustro, wyobrażając sobie, że Noah stoi obok mnie. Z tych pięknych wspomnień wyrwał mnie głos samochodu Lee. Zerwałam się szybko z łóżka i przez okno zawołałam Lee. Ubrałam szybko jakiś T-Shirt i jensy. Zabrałam torebkę, portfel, telefon z biurka i zbiegłam na dół do auta Lee.

W galerii popadłam w jakieś szaleństwo. Sama się sobie dziwiłam, że tak się zachowuje. Biegałam po wielu sklepach. Przymierzałam prawie wszystko. Biedny Lee, musiał cały czas za mną chodzić i nosić moje zakupy. Kiedy kupiłam wystarczająco dużo ubrań, które są mi potrzebne do wyjazdu, usiedliśmy z Lee w kafejce. Zamówiliśmy sobie po koktajlu mlecznym i deserze tiramisu. Siedzieliśmy zmęczeni całymi zakupami, marząc tylko, by położyć się na kanapie i odpocząć. Nagle Lee powiedział.

-Jeśli jedziemy do Noah, to powinniśmy kupić mu chociaż mały upominek. Nie sądzisz?- zapytał

-Faktycznie! W ogóle o tym nie pomyślałam. Masz jakiś pomysł?

-Hmmm... Chyba ty częściej z nim rozmawiasz i lepiej wiesz, co byłoby mu potrzebne.

-No tak! Widziałam świetną koszulkę! Chodź!- pociągnęłam go za rękaw, chwytając moje siatki

Wieczorem nie miałam siły już nic robić. Po zakupach położyłam się na łóżku i tak zasnęłam. Nie chciało mi się nawet przebrać w piżamę. Zamknęłam oczy i tak zakończył się mój wieczór.

The Kissing Booth 2Where stories live. Discover now