CUD SIERPNIOWO-WRZEŚNIOWY
***
Czarnowłosy wampir siedział na kanapie w swoim salonie, pijąc burbon. Patrzył w martwy punkt przed sobą, w głowie mając pustkę. Nie dość, że to on doprowadził do tułaczki własnego brata u boku czystego zła. Dał się ugryźć, nie upilnował go, a teraz Stefan zabił mu dziewczynę i w dodatku dał złudną nadzieję Elenie. Nadzieję, że jeszcze gdzieś tam jest ten opiekuńczy, cudowny Stefan, w którym to się zakochała.
On w to nie wierzył. Widział jego oczy w studiu, gdzie doprowadził do śmierci Andy. To nie były oczy jego brata, a rozpruwacza, w dodatku poddanego Klausowi. Dlatego teraz musiał przemówić Elenie do rozsądku – przecież nie dopuści, aby stało się z nią to samo co z Andy. Czy z rąk Klausa, czy – co gorsza, Stefana.
Usłyszał cichy szmer. Wytężył swój wampirzy słuch. Ktoś był w pensjonacie, wampir. Nikt inny przecież nie poruszałby się tak szybko i cicho.
Odstawił gwałtownie szklankę z trunkiem na stolik, przez co trochę się wylało. Obrócił się w stronę najnowszego szelestu i ujrzał za sobą ów niespodziewanego gościa.
Blondynka, którą przecież tak dobrze znał, stała i uśmiechała się do niego zadziornie. Ani trochę się nie zmieniła – trudno, żeby wampir to zrobił. Te same różowe usta, lekko zadarty nos, wydatne kości policzkowe i wesołe spojrzenie spod gęstych, czarnych rzęs. Stała przed nim jedyna w swoim rodzaju Evangeline Monrose.
— Angie? — zdziwił się otwarcie.
Nie widział jej od lat dziewięćdziesiątych, a teraz stała tu przed nim, nie zapowiedziawszy się wcześniej.
— Kopę lat, Damey. Tęskniłeś?
Podeszła do niego powoli, szczerząc się przy tym. Zatrzymała się centralnie przed nim.
— Oczywiście, ale powiedz, co ty tu, do licha, robisz? — dopytywał.
Monrose nigdy nie odeszłaby Salvatore'owi w zapomnienie, jednak ostatnimi czasy miał sporo wrażeń, między innymi z Klausem. Wampirzyca napisała do niego raz, drugi, a on zapomniał odpisać, oddzwaniać zresztą też. Nie dziwne więc, że gdy nieśmiertelna nareszcie miała wolną chwilę, postanowiła odwiedzić Mystic Falls.
— Ostatni raz porządnie porozmawialiśmy rok temu, potem słuch po tobie zaginął, Damonie Salvatore. Ładnie to tak się nie odzywać?
Rzuciła się na kanapę, gdzie ciekawskim wzrokiem wpatrywała się w wampira. Uśmiechała się i wzięła łyk Burbona, pozostawionego wcześniej przez Salvatore'a. W pensjonacie, a już zwłaszcza w towarzystwie mieszkających tu braci, czuła się jak u siebie.
— Gdzie Zack? — spytała, dopijając napój alkoholowy.
— Prawdopodobnie w grobie, ale kto go tam wie — machnął ręką.
— Jak zgaduję, zabiłeś go — stwierdziła po krótkim czasie. Zazwyczaj, gdy Damon mówił, że ktoś jest martwy, to on był jego mordercą. Tego przynajmniej nauczyło ją doświadczenie. — Zatem? Co w Mystic Falls stało się dla ciebie tak przejmujące, żeby przestać się odzywać?
Wtem, jakby na zawołanie, przez drzwi weszła brązowowłosa nastolatka i jakiś mężczyzna. Wytężywszy wzrok, Evangeline wnet przypomniała sobie, skąd znała te rysy. Odpowiedź na jej pytanie stała przed nią w pełnej krasie.
Na nieszczęście jej sobowtóra, Katherine Pierce była przez Evangeline nienawidzona.
— Jeszcze tylko ciebie tu brakowało, wywłoko — wysyczała przez zęby blondynka.

CZYTASZ
For all eternity || Klaus Mikaelson [Pisane na nowo]
FanfictionDawniej "Old love". Do zdesperowanego nieowocnymi poszukiwaniami brata Damona dołącza jego stara przyjaciółka, Evangeline. Wampirzyca prędko daje się we znaki obecnym w mieście pierwotnym i innym krwiopijcom, a co najciekawsze, sam Klaus wydaje się...