część6xx

634 20 1
                                    

Obudziłam się po dość długim śnie, otworzyłam powoli oczy i zauważyłam dwóch blądynów siedzących obok mnie na łóżku i patrzący na mnie, jakby czekali aż się obudzę. Szybko się podniosłam i usiadłam patrząc na nich.
- dlaczego się tak patrzycie? - popatrzyłam najpierw na jednego, a potem na drugiego chłopaka.
- A dlaczego nie? Wczoraj uciekłaś od nas, a po kilku godzinach wróciłaś z płaczem - powiedział trochę chamsko Marcus na co Martinus walnął go w ramię. Poczułam się niechciana u nich i widziałam to po nich. Marcus nagle wstał i wyszedł z pokoju zostawiając mnie i Martinusa samych.
- nie słuchaj go on tak mówi Bo jest troszeczkę na Ciebie zły o to że wzięłaś jego telefon i chciałaś od nas uciec - spojrzałam na martinusa i zrobiło mi się lepiej jak to powiedział.
- troszeczkę? On jest chyba wkurzony mocno - zaśmiałam się i zaczęłam się bawić palcami. On chwycił moje ręce i złączył je ze swoimi, zdziwiłam się na jego ruch i popatrzyłam na niego nie pewnie.
- nie rób tak, denerwuje mnie takie coś - uśmiechnął się do mnie i zrozumiałam, że chodzi mu o to żebym się nie bawiła palcami.
- no dobrze. Mogę zostać u was? - spojrzałam mu w oczy i nasz wzrok się skrzyżował, ale szybko zwróciłam uwagę na coś innego.
- jak do mnie mówisz to patrz na mnie - mruknął pod nosem, a ja odrazu skierowałam wzrok na jego oczy.
- możesz u nas zostać nie ma problemu, jemu przejdzie - uśmiechnęłam się na jego słowa, a potem bez wahania przytuliłam go, choć po chwili oderwałam się.
- sorka, z radości
- z napalenia na mnie chyba - zaśmiałam się z jego słów, ale nie przyznawałam mu racji bo tak nie było.
- śnisz - uśmiechnęłam się do niego.
- może i tak - oderwałam się od jego torsu i wstałam z łóżka, podeszłam do okna i patrzyłam przez nie.
~wieczór
Pod wieczór zmusiłam Martinus żeby gdzieś ze mną wyszedł, ubraliśmy się i wyszedliśmy z jego domu.
- gdzie wasi rodzice? Chyba nie mieszkacie sami? - zapytałam po chwili ciszy bo była zbyt głucha.
- pracują gdzieś, rzadko przyjeżdżają - spojrzał na mnie i usiedliśmy na pobliskiej ławce.
- no, ale przyjeżdżają więc nie jesteście sami, a co z naszym planem? - popatrzyłam na jego oczy, a potem na usta i chwilę na nie patrzyłam.
- myślę, że powinniśmy jednak zostać i żyć tutaj, bo możesz z nami mieszkać więc nie musimy nigdzie uciekać - skierował wzrok na mnie i poczułam się niezręcznie tym, że widział jak na niego patrzę.
- jeżeli tak mówisz to nie będę protestowała bo tu jest dobrze i cicho, a tego chciałam - uśmiechnęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu.
- spełniłem twoje marzenie?
- można tak powiedzieć - zaśmiał się cicho i objął mnie ramieniem, podniosłam głowę i byłam za blisko niego, patrzyłam mu prosto w oczy, a przez mrok myślałam, że ma czarne oczy  o chuj o chuj czy mnie pojebało, przecież ja nawet nie chce go całować, jest przystojny, ale chciałam przyjaciela zaczęłam szybko myśleć i wiele myśli chodziło mi po głowie. Nagle jego usta złączyły moje, czułam się jak w niebie, jego usta były delikatne i smakowały maliną, nigdy nie spodziewałabym się, że tak przeżyje swój pierwszy pocałunek. Zaczął mnie całować coraz namiętniej, a ja nawet nie wiedziałam co mam robić, starałam się go całować ale nie wychodziło mi to, chłopak zauważył to i oderwał się od moich ust zostawiając na nich słodki smak.
- nie wiedziałem, że to twój pierwszy pocałunek - powiedział szeptem, ciągle byłam zdziwiona tym wszystkim i nie umiałam normalnie mówić.
- skąd wogóle wiedziałeś? - patrzyłam mu w oczy, ale myślami byłam ciągle przy jego ustach.
- domyśliłem się - nie odpowiedziałam mu nic na to tylko wbiłam się w jego usta i tym razem zaczęłam robić tak jak myślę, a nie myślałam więc byłam pewna że spierdole. On natomiast zaczął pogłębiać pocałunki i gryźć mi warge. Owinełam ręce wokół jego szyi i uśmiechnęłam się między pocałunkami, po kilku minutach oderwałam się i popatrzyłam na niego niezręcznie, puściłam swoje ręce i trochę się odsunełam. Nie mówiliśmy nic do siebie przez co dla mnie był to dowód, że spierdoliłam.
- nie umiem się całować przepraszam - patrzyłam na ziemię przed siebie i nerwowo przegryzałam wargi.
- nie było przecież tak źle jak na pierwszy raz nie przejmuj się, nauczysz sie, każdy się uczy - przysunął się do mnie i położył rękę na mojej talii.
- dzięki. Może już choćmy? - nie patrzyłam na niego i chciałam jak najszybciej wrócić do domu i spalić się ze wstydu. Westchnął tak, że aż to usłyszałam, wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę domu.

tylko jeden dzień - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz