○ Prolog ○

11 1 0
                                    


○ Dolina róży jest zawsze otwarta, zawsze chętnie przyjmuje nowe umysły. Duch doliny nigdy nie umiera, zawsze gdzieś w oddali słychać tętent kopyt ○

Przeczytałam to zdanie po raz kolejny, starając się uchwycić w nim jakiś niezrozumiały dla mnie, ukryty sens, ale na próżno. Nadal, po niemal dziesięciu minutach nic z tego nie rozumiałam. Z irytacją wyłączyłam stronę internetową stadniny, noszącej wdzięczną nazwę Rose Valley, i chwyciłam telefon, spoczywający do tej pory obok mnie.

-Zuzka, ja nadal nic nie rozumiem- powiedziałam prosto z mostu, kiedy tylko odebrała. Nastąpiła krótka chwila ciszy, i usłyszałam po chwili ciche westchnięcie przyjaciółki.

-Czego nie rozumiesz? Ala, ja kiedyś padnę na zawał przez ciebie. Wyobraź sobie, że właśnie prowadziłam niebywale ważną rozmowę z moim chłopakiem... No dobra, przyszłym chłopakiem, kiedy zadzwoniłaś. A teraz streszczaj się, zaraz muszę do niego wracać- wypaliła.

-No... Tego zdania, nie rozumiem go. A właściwie dwóch zdań...- starałam się powiedzieć coś logicznego, ale moje marne próby zeszły na niczym.

-Alaaaa, jezu. Którego zdania?- spytała rzeczowa jak zwykle Zuzka. Wzięłam głęboki oddech, i starałam się przypomnieć te dwa dziwnie brzmiące zdania.

-No, te o... dolinie róży, która jest zawsze otwarta, no i... o tych kopytach czy jak to tam szło- wypaliłam, starając się przypomnieć sobie chociaż część z tego zdania, ale bez skutku. Na szczęście na ratunek przyszła mi Zuzia, która chyba wreszcie zrozumiała, co bez ładu i składu starałam się przekazać.

-Aaa, wiem. Dolina róży jest zawsze otwarta, zawsze chętnie przyjmuje nowe umysły?- powiedziała na jednym wydechu- Słuchaj, nie staraj się tego zrozumieć, odpowiedzi na wszystkie pytania poznasz na obozie- roześmiała się dziewczyna- Słuchaj, muszę kończyć, zostawiłam Jacka całkiem samego- dodała. Westchnęłam, i wydukałam z siebie ciche ,,narka" i Zuzka się rozłączyła. Rzuciłam telefonem na łóżko, z rezygnacją wgapiając się w swoje ręce.

Z Zuzią przyjaźniłyśmy się od obozu konnego, na którym byłyśmy razem cztery lata temu. Ta niebiesko oka blondynka zawsze jeździła nieco gorzej ode mnie, a teraz, po powrocie z zeszłorocznych wakacji, których miesiąc spędziła na obozie konnym za granicą, jeździła... No, łagodnie mówiąc, sporo lepiej ode mnie i większości naszych stajennych znajomych. Trzy miesiące temu udało jej się namówić mnie na zapisanie się na jeden z turnusów owego obozu. Jak się dowiedziałam, tajemnicza stadnina znajdowała się w Walii- czyli około 20 godzin autem od Polski. A jak miałam się tam dostać? Busem! Świetnie, nieprawdaż?

Jedną z rzeczy, które mnie w owej stadninie najbardziej zdziwiły, to między innymi opinie na temat stadniny. Cytując kilka:


Great place, even divine, unearthly. I came back from the camp changed - I will never be like I used to. Camilla, Sydney
Un posto meraviglioso, non ho mai provato nulla di simile nella mia vita Antonio, Roma
Dieser erstaunliche Ort hat Erinnerungen in meinem Kopf hinterlassen, dass nichts sterben wird Teo, berlin


To nie są komentarze, jakie zwykle dotyczą stadnin. Wiecie, paplanina typu ,,Fajne koniki, dobre jedzenie i super pokoje". Niestety, i Zuzia, i wikipedia milczały na temat tej great stable.

Moje rozmyślenia przerwała mama, wołająca z dołu, abym zeszła na obiad, a potem sprawdziła, czy wszystko spakowałam. A więc, ahoj przygodo- sądząc po opiniach tej stadniny, czekają mnie niezapomniane wakacje.


○○○

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 23, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The camp of the Rose ValleyWhere stories live. Discover now