Liścik
Przechadzając się malowanym liśćmi brukiem,
W starych średniowiecznych uliczkach,
Spostrzegłem pełen malin dzbanuszek,
Przyglądał mu się duży czarny kot,
Patrzył nań z podejrzeniem,
Wzroku łowcy wtedy byś w nim nie dostrzegł,
Tylko otchłań strachu...
Zaciekawiony tym niecodziennym wydarzeniem,
Podszedłem do dzbanuszka ze zdziwieniem,
"Któż mógł jakie dziwy chować w malinach?" - Pytałem
Począłem myśleć nad tym prędko,
Lecz w mej głowie malował się pusty obraz,
Kota wpatrzonego w dzbanuszek,
Zbliżając się nieco, zauważyłem liścik malutki,
Który to liścik, okazał się przemilutki.
19 maja
"Najukochańsza Zuzanno,
Mój najmilszy aniele!
Powiedz! Jak minęło siostry wesele,
Czy miło było, a może przykro?
Ilu ludzi przybyło moja złota iskro!
Czy dobrze się bawiłaś?
Czy pojadłaś? Czy popiłaś?
Jam już wrócił wczoraj z długiej drogi,
Rejs mieliśmy bardzo srogi,
Na morzach potężne wichry, ma oceanach długie sztormy,
Raz mi czapkę wiatr porwał i musiałem zejść z mej platformy,
Kapitan mnie upomniał, ale nic mi się nie stało,
Później już o tym zapomniał, bo roboty nie było mało.
Australia to piękna kraina spodobałoby Ci się tam,
Widziałem stwory, o których wcześniej pisałem,
Takie małe, czarne z kolcami, dotknąć tylko raz śmiałem,
Rychło tego pożałowałem...
Widziałem istoty na dwóch nogach skaczące,
Oj! Dziwne to były stwory!
Moja Zuzanno, wyruszam jutro w kolejną podróż,
Więc w tym liście rzec chciałbym Ci śmiało
Wiele słów, byle niemało,
O naszej przyjaźni, wszelakich sekretach,
O tajemnicach i wspólnych wspomnieniach,
Słowem wstępu, martwię się chwilami,
Ostatnio mało do mnie piszesz, a jak już to fraszkami,
Szczerze to nie rozumiem tych gierek,
Po co fraszki komuś?
Szczególnie po drugiej stronie globu,
Więc cieszę się, że dostałem twój ostatni list, dzięki Bogu!
Czuję jakąś dziwną pustkę,
Nie potrafię spojrzeć w siebie,
Do dziś dnia mam tę chustkę,
Którą dostałem od Ciebie,
Nawet mam papier, w który ją zapakowałaś,
Bardzo dziękuję za tę cząstkę życia, którą mi dałaś,
Gdy jeszcze młody byłem i ty również młoda,
Liczyłaś na księcia z bajki, taka moda.
Ja stałem obok, patrzyłem, spoglądałem,
Jeśli zaś była potrzeba, wspierałem,
Byłaś moją gwiazdą polarną, chciałem cię chronić,
Mimo że przed samym sobą nie potrafiłem się obronić,
Siedziałem na łóżku, nie raz do późna,
Gdy zasnąć próbując, przychodziła myśl luźna,
Może by tak rzucić marynarkę i pirackie boje,
Dać pasji się ponieść, czytając starożytne zwoje,
Prawdziwie, rzecz to by była wielka,
Móc zostać kimś pokroju Gierka,
Gierek kapitanem jest na naszej łajbie,
Pływał już z nami, gdy przed paru laty,
Pędziłem by dać Ci urodzinowe kwiaty.
Pamiętam tamten poranek, jakby to było wczoraj,
Ty stojąca w tłumie gości,
Ja leżący w trumnie z kości,
Milczałem...
Słowa pisnąć nie śmiałem.
Byłem zszokowany twą pięknością,
Do dziś dnia pamiętam te dziwy:
Te kwiaty w twych włosach, a na głowie wianek,
Te perły na twej szyi błyszczące od słońca w poranek,
Twoją jaśminową suknię z bufiastymi rękawami,
Twoje złote kolczyki, wysadzane diamentami.
Wszystko to było, jako sen, złudzenie,
Przytłaczało mnie twe każde westchnienie.
Leżałem później dniami w jedwabnej pościeli,
A nocami już niknąłem w całunu bieli,
Oj! Jak ciężko jest żyć z dala od serca swego!
Ja próbowałem,
Poległem...
Mimo że wciąż dycham
Jest to tylko fizyczny objaw mej egzystencji..."
25 maja
"Zuzanno, przepraszam, że piszę z przerwami,
Lecz muszę pracować całymi dniami,
Kika dni temu z portu wypłynęliśmy,
Morze dosyć spokojne mieliśmy,
Mimo tego przeczuwam wielki sztorm,
Od rana się już nań zbiera,
Czarne chmury zawisły nad naszym okrętem,
Wszyscy się boją, że skończy się morskim zamętem,
Nie wiem, czy przeżyję...
Bóg jakby dawał mi znaki
Kazał we śnie archanioł Dokończ list, bo on wart odznaki,
Więc jeśli umrę, jeśli moja pora nadchodzi,
Chciałbym Ci coś wyznać, coś, co tylko szaleniec mówi, gdy schodzi,
Przez całe moje życie coś ukrywałem,
Twym oczom tego nie ukazywałem,
Czekałem na ducha, co nas popcha do siebie!
Czekałem na czynnik, co ukrywał się w niebie!
Czekałem na moment, co wspomnienie odgrzebie!
Teraz stoję twarzą w twarz ze śmiercią,
Czekać dłużej już mi nie wypada...
Zuzanno, to ty jesteś serca mojego właścicielką!
Tego płomienia, co się we mnie tli wskrzesicielką.
Jesteś moją muzą! Moim natchnieniem!
Moim jedynym oczu widzeniem!
Ty pomagasz mi dojrzeć to, co niestworzone!
Dajesz mi ujrzeć to, co rozpalone!
A teraz pozwól mi umrzeć!
Rzucić się w morskie fale,
Żyj w nieświadomości, myśląc, że to było doskonałe,
Nigdy nie dostań tego listu!
Bądź potępiony skrawku papieru!
Powinienem cię spalić już kilka godzin temu,
A teraz muszę umrzeć w utrapieniu"
Więc chłopak jest martwy, na dnie morza leży,
Lub walczy z falami, dla swej macierzy.
Zakochany wędrowcze, wieczny podróżniku,
Dlaczego umarłeś?
Zgubiła cię pycha, rzucając cię w morskie fale?
Chciałeś być bohaterem?
Ty umarłeś! Ty wielki! Ty przykładem kolejnych pokoleń!
A nasz okręt jak płynął, tak płynie i płynąć będzie!
Dla Ciebie! Dla wszystkich romantyków!