Do G***Część I
Klejnocie w koronie kamieni
Złocie w kolorach miedzi
To ty zmieniłaś się nie postrzeżenie
W serca mego zbawienie
Wypełniłaś mi lukę
Która ciążyła mi srogo
Zmieniłaś w naukę
Miłości mej logo
Zszyłaś moje jedwabne serce
Swoją nicią ukojenia
Dałaś do zrozumienia
Że to tylko przyjaźń i nic tego nie zmienia
A ja tylko staram się dać Ci to co niemożliweCzęść II
Choć życie ze mną jest ciężkie
Chwilami wręcz boli
Pozwól swoje mary piekielne
Oddać mej niewoliJa chcę być obrońcą
W świecie twojej duszy
By Ciebie trzymać z dala
Od miłości katuszyBo gdy serce krwawi
Gubisz się w celu
Zatracasz w nicości
Znikasz w okamgnieniu
Umierasz na zawał i gorące uczucie
Palisz się w piekle
Znikasz w kajucieTego młodego marynarza
Co go zgubił głos syrenTak samo cię proszę
bądź moim dźwiękiem
Mą nicością zabawą
Moim całym wdziękiem!Bo gdy cię nie czuję
To giną te motyle
A gdy się raduje
Tobą rozbrzmiewają me chwileMyśli twe grząskie
Utopić się mogę
Serce twe wąskie
Wejść nie mogęBo jesteś zamknięta
A ja nie mam klucza
Moja dusza pogięta
Myśli twej szuka
A ja tutaj stoję
I Ciebie nawołuję
Rozglądam się po miastach
Myśląc, że zwariuje
Ale Ciebie nie maNie potrafię cię znaleźć
Gubię tylko swe marzenia
Po to by odnaleźć
Chwile ukojenia
Która da mi sensCzęść III
Pojawia się ona
Panna w białej zbroi
Uczucia me nastroi
Wolę mą wyzwoli
Da mi coś co żyć pozwoli
Chwilę muszę czekać
Starać się cierpliwie
Lecz nie mogę zwlekać
Poddać się tkliwieOna mi mówi to co nikomu
Ona wysuszy morza łez ogromuTaka to już dumna jest w lśniącej zbroi
Na białym koniu z laską to jej przystoi
Karcić mnie raczy
Gdy coś źle robię
Strzela z kartaczy
Leje po głowięMiłość ukazuje w jej świetlistym wydaniu
Sama się nią raczy gdzieś w wąskim ruczajuOtwiera bramy serc swym złocistym kluczem
Stara się tylko wieść me życie miłości puczem
Do tej dziewczyny
O której pisałem
Którą kocham
Którą kochałemKtórą kochać będę
Choć zranić śmiałem
W świata potędze
Wybacz! Nie chciałem!