Wolność

93 7 1
                                    


Była 7 rano kiedy słońce przedarło się przez różowe zasłony i oświetliło bladą twarz Taylor. Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Nie chciała wstawać. Sen był jedyną ucieczką od wszystkich jak i od samej siebie. Powoli otworzyła swoje zaspane, niebieskie niczym ocean oczy. Kolejny raz zobaczyła te same niebieskie ściany. Kochała kolor niebieski ale nie ten, nie tutaj. Powoli wstała stawiając swoje bose stopy na zimnej podłodze. Ostrożnie podeszła do okna i odsłoniła zasłony. Chłonęła oczami tę piękną, zieloną trawę i błękitne niebo pokryte gdzieniegdzie białymi obłoczkami. Ile by dała aby znów móc wyjść. Po prostu odetchnąć świeżym powietrzem. Tkwiła w tym miejscu już 4 lata. Bez możliwości opuszczenia go. Na początku budziła się w myślą że może to wszystko tylko koszmar, zły sen, ale im dłużej tutaj przebywała tym bardziej nadzieja na to gasła. Życie w psychiatryku nie jest łatwe. Była tu sama. Nie licząc lekarzy i pielęgniarek. Jej rodzina nie odwiedziła jej ani razu przez ten czas. Uznali, że łatwiej jest jej się pozbyć niż pomóc. Kiedy w wieku 16 lat jej choroba zaczęła się objawiać byli przerażeni. Głównie tym co powiedzą ludzie z sąsiedztwa. Traciła świadomość tego co robi. Gdy ludzie o coś ją prosili, wykonywała to. Nie panowała nad tym. Aczkolwiek nadal tak jest, lecz zdarza się to trochę rzadziej niż wcześniej. Rodzice postanowili wysłać ją tutaj, a na pytania sąsiadów typu ,, Gdzie się podziała ta wysoka blondynka od was? " odpowiadali, że wyjechała do babci na wieś. Stała tak przez dłuższą chwilę. Kiedy udało jej się w końcu oderwać wzrok od krajobrazu za oknem, spojrzała na zegarek z wizerunkiem kota wiszący na jednej ze ścian. Była 7.30. Zmarszczyła czoło. Któryś z lekarzy powinien już przyjść i sprawdzić co się z nią dzieje. Czyżby o niej zapomnieli? Jeśli tak to nikt nie będzie zwracał na nią uwagi. W jej głowie ułożył się dość ryzykowny plan ucieczki. Ryzykowny, ponieważ słyszała że teren jest monitorowany, ale nigdy stąd nie wychodziła więc może to tylko zmyłka. Postanowiła spróbować. Podeszła powoli do drzwi i drżącymi rękami nacisnęła klamkę. Niepewnie otworzyła je i wyjrzała na korytarz. Czysto. Stawiając lekko stopy skierowała się ku schodom. Na każdym rozwidleniu korytarza, uważnie się rozglądała, aby nikt jej nie zauważył. Po chwili ostrożnie już schodziła na dół. Cały czas była nieprzekonana do tego planu, ale jeśli to jedyna szansa na ucieczkę musi spróbować. W sumie to jeśli ją przyłapią to co najwyżej odeślą ją do pokoju. Zostało jej już tylko parę kroków do drzwi wyjściowych, gdy usłyszała jakieś głosy. Szybko schowała się za stojącą w rogu, wielką paprotkę. Na jej czole pojawiły się krople potu. Przygryzła wargę i wstrzymała oddech. Nie mogą teraz jej znaleźć. Była już tak blisko. Wkrótce rozmowa zaczęła cichnąć. Poszli. Wypuściła ze świstem powietrze i podeszła do bramy wolności. Pchnęła ją lekko i wybiegła na świeże powietrze. Po raz pierwszy od 4 lat na twarzy Taylor zagościł uśmiech, a oczy lśniły chłonąc nowe widoki podczas gdy biegła przed niewielkie miasto. Po chwili szybkiego biegu znalazła się poza miasteczkiem i skierowała w stronę lasu. Nareszcie była wolna.

Jestem w twoim domu. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz