Już teraz szła ciężko oddychając. Ten krótki bieg ją wyczerpał. Czego się dziwić nie uprawiała sportu przez parę lat. Idąc rozglądała się. Nie chciała spotkać tu ludzi ani tym bardziej dzikich zwierząt. Jednak nie miała wyjścia. Po chwili spaceru jej oczom ukazała się drewniana chatka. Prawdopodobnie leśniczówka. Stwierdziła że może to być dobre miejsce na nowy dom (jeśli oczywiście nikogo tam nie ma). Ostrożnie weszła na skrzypiące schodki. Otworzyła drzwi. Domek wyglądał na opuszczony. W sumie to nic w nim nie było. Nie licząc kurzu, ani owadów. Stwierdziła że się nada. Wyszła przed jej nowe miejsce zamieszkania i usiadła na mokrej po deszczu trawie. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Zastanawiała się jak tu przeżyje. Po chwili rozmyślań ustaliła, że da sobie radę nie ważne jakie kłody rzuci jej pod nogi los. Tak naprawdę miała cichą nadzieję, że jak się dowiedzą o jej zniknięciu to będą próbować ją znaleźć, że jednak komuś na niej zależy, że ktoś ją kocha.
- Nie będą Taylor. - Powiedziała do siebie. - Nikomu na tobie nie zależy.
Lekarze na pewno nie przejmą się jednym problemem mniej z głowy, a rodziny nie miała (nie miała ponieważ po tym co jej zrobili nie chce mieć z nimi nic wspólnego). Resztę dnia spędziła na cieszeniu się wolnością i zwiedzaniu lasu. Znalazła parę miejsc gdzie rosną owoce leśne i sobie je zapamiętała aby mieć co jeść. Jeśli chodzi o wodę to jeszcze nic nie wymyśliła ale coś się znajdzie. Przynajmniej jest wolna.Blondynka otworzyła swoje zaspane oczy. Było jej strasznie niewygodnie. W końcu podłoga to nie najlepsze miejsce do spania. Powoli, wykorzystując resztę swoich sił, usiadła i oparła się o ścianę. Spędziła tu dopiero tydzień, a już była na skraju wyczerpania. Życie tu nie jest łatwe. Nigdy nie udawało jej się zaspokoić głodu bądź pragnienia chociażby w 50%. Czuła się za słaba na cokolwiek. Chyba wolałaby już się nie obudzić. Wydostać z tego więzienia dla duszy. Bo w sumie po co jej ciało. Sprawia tylko niepotrzebny ból. Ostrożnie, podpierając się o ścianę, dźwignęła się na nogi. Szła w kierunku miejsca gdzie rosną jagody. Burczenie w brzuchu nie dawało jej spokoju. Kiedy już doszła przykucnęła na trawie i zjadła parę owoców. Gdy Opanowała głód skierowała się z powrotem w stronę ,,domku". Nagle usłyszała za sobą warczenie. Stanęła jak wryta. Na jej czole pojawiły się kropelki potu, a oddech stał się szybszy niż zwykle. Powolutku odwróciła się w stronę dochodzącego dźwięku. To co ujrzała kompletnie ją sparaliżowało. Dwa wielkie wilki stały przed Taylor i wpatrywały się w nią swoimi ogromnymi, czerwonymi ślepiami. Dziewczyna przełknęła ślinę i rzuciła się do ucieczki. Nie miała na to siły ale musiała zmusić swój organizm do takiego wysiłku. Nie chciała zginąć. Bestie puściły się za nią w pogoń. Nie musiała długo biec aby nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Już po paru metrach całkowicie opadła z sił i runęła na ziemię. Była zbyt słaba aby się podnieść i obronić, gdy potwory skończyły na nią i zaczęły rozgryzać jej skórę. Czuła ból przeszywający jej ciało. Krzyczała w niebogłosy, ale nikt nie miał szans tego usłyszeć. Wiedziała już, że to koniec, kiedy nagle wszystko zniknęło jak ręką odjął. Otworzyła oczy i spojrzała na siebie, lecz zamiast zobaczyć krwi na swoim ciele, zobaczyła tylko te same zielone od trawy plamy na białym stroju. Znowu opadła na trawę i odetchnęła głęboko. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Przy pomocy drzewa, stanęła na nogi i ostatkami sił, skierowała się z powrotem do,, domu". Pociągnęła nosem. Nie mogła uwierzyć, że zabije ją jej własny umysł.
