Juliusz mruknął cicho, kiedy jego telefon nie przestawał wibrować. Sięgnął po urządzenie i zmrużył oczy przez zbyt jasny ekran. Westchnął, kiedy zobaczył milion wiadomości o treści "wyjdź przed blok". Chłopak wcisnął małą słuchawkę widniejącą przy imieniu swojego przyjaciela i cierpliwie czekał, aż ten odpowie.
- Wiesz w ogóle, która godzina? - spytał od razu, kiedy Ludwik odebrał.
- Oczywiście - prychnął chłopak. - 20:30 - odparł pewny siebie.
- Ludwik, jest druga w nocy. - Ton Słowackiego złagodniał, domyślając się w jakim stanie przed chwilą był chłopak.
- Druga... - powtórzył cicho Ludwik. Juliusz mógł usłyszeć słaby podmuch wiatru, wywołany zapewne gwałtownym odsunięciem telefonu przyjaciela od jego ucha, w celu sprawdzenia godziny. - Przepraszam, ostatnio obiecałem, że to już się nie powtórzy, a znowu to zrobiłem... - zaczął panicznie Spitznagel. Podczas jego wypowiedzi Juliusz wstał cicho i ruszył do wyjścia z mieszkania, uważając, aby nie obudzić nikogo z domowników. Po tylu latach znajomości stwierdził, że najlepiej dać się Ludwikowi wygadać i później razem dojść do tego, że był w błędzie niż próbować go przekrzyczeć. Wziął do ręki dodatkowy płaszcz, domyślając się, że Ludwik będzie w samej bluzie (co nie było zbyt rozsądne jak na środek listopada) i zamknął za sobą cicho drzwi. Zaczął zbiegać po schodach, dalej słuchając maniakalnych przeprosin chłopaka. Odnotował w głowie fakt wspomnienia nowych leków. Otworzył barkiem drzwi prowadzące na zewnątrz, drżąc lekko, kiedy zimne powietrze uderzyło w jego ciało. Rozejrzał się po okolicy. Zauważywszy skulonego Ludwika, szybko ruszył w jego kierunku. Rozłączył się, chowając telefon do kieszeni i zarzucił chłopakowi płaszcz na ramiona. Uśmiechnął się delikatnie do niego, kiedy ten przestraszony, odwrócił się w jego stronę.
- Chcesz dzisiaj u mnie przenocować? - spytał Juliusz, delikatnie wyciągając telefon z dłoni Ludwika i chowając go do kieszeni. Nie będzie dzisiaj już potrzebny, pomyślał lekkodusznie.
- Nie chcę ci sprawiać więcej problemów, powinienem już wracać i prze...
- Nie sprawiasz mi żadnych problemów. - Przerwał mu Słowacki. "Wprawdzie wolę jak sprawiasz mi takie problemy niż jak ignorujesz mnie przez tydzień" dodał w duchu. Po chwili Ludwik kiwnął lekko głową, na co Juliusz uśmiechnął się szerzej. Przerzucił rękę przez ramiona chłopaka i ruszył z nim w kierunku drzwi wejściowych. Wpisał kod do klatki schodowej i otworzywszy drzwi, przepuścił w nich przyjaciela, który od razu zaczął wchodzić na odpowiednie piętro. Słowacki zaświecił światło i dogonił Ludwika. Szybko znaleźli się w mieszkaniu Juliusza, gdzie od razu skierowali się do pokoju chłopaka, zwracając szczególną uwagę na zachowanie ciszy.
- Chcesz iść się wykąpać? - spytał Juliusz, po zamknięciu drzwi od swojej sypialni. Spitznagel tylko zaprzeczył głową, siadając ostrożnie na łóżku. - A chcesz się przebrać? - Tu już otrzymał pozytywną odpowiedź. Otworzył szafę, wyciągając z niej dresy i odrobinę za dużą bluzę, wiedząc, że jego przyjaciel takowe preferuje. Podał mu je, odwracając się w stronę biurka. Z kieszeni płaszcza, którego jeszcze nie ściągnął, wyjął telefony i schował je do szuflady, wcześniej wyciszając obydwa. Zdjął z siebie odzienie wierzchnie i odwiesił je na oparcie fotela. Usiadł obok przebranego już chłopaka na łóżku, układając w głowie plan rozmowy. - Wspominałeś coś o nowych lekach - zaczął ostrożnie. - Psycholog ci zmieniła? - Spojrzał na niego.
- Mhm - mruknął i odchrząknął cicho. - Stwierdziła, że poprzednie są za słabe, więc przepisała mi jakieś mocniejsze. Trochę się tego boję - dodał ciszej, lekko się kuląc. Juliusz wziął jego dłoń w swoją, aby dodać mu otuchy.
- Damy radę razem, jak zawsze. - Uśmiechnął się lekko do niego. Zrobiło mu się lżej na sercu, kiedy Ludwik odwzajemnił uśmiech. - A teraz do spania. Ciesz się, że jutro mamy na 10. - Machnął ręką w kierunku poduszek, samemu wstając.
- Gdzie idziesz? - spytał zdezorientowany chłopak.
- Po koce - odparł, jakby było to najoczywistszą rzeczą na świecie. Ludwik zamrugał parę razy zdziwiony. - Wydaje mi się, że zmarzłeś będąc tyle godzin na zewnątrz. - Spitznagel kiwnął powoli głową i oparł się o ścianę. Juliusz szybko poszedł do przedpokoju i wziął z szafy dwa koce, od razu wracając do chłopaka. Rzucił w niego okryciem. Zgasił światło i zaświecił małą lampkę, aby w pokoju nie panowała całkowita ciemność. Ruchem dłoni wygonił Ludwika pod ścianę, kładąc się obok niego. Przykrył chłopaka kocem i poczochrał go lekko po włosach, chcąc trochę rozluźnić, nie wiedząc czemu, lekko napiętą atmosferę. - Dobranoc. - Uśmiechnął się do niego i zamknął oczy. Usłyszawszy cichą odpowiedź, otworzył ponownie oczy, wpatrując się w zasypiającego przyjaciela. Westchnął cicho, marząc w duchu, żeby Ludwik w końcu doznał spokoju od tego wszystkiego.
***
CZYTASZ
La Nuit Je Danse || Polski Romantyzm Modern AU
Short StoryGdzie Juliusz Słowacki próbuje z całych sił nie popaść w obłęd, Adam Mickiewicz rzuca palenie, Fryderyk Chopin coraz bardziej zatraca się w słodkich słówkach pewnego Węgra, Zygmunt Krasiński narzeka na cały świat, a Cyprian Norwid po prostu egzystuj...