rozdział opisowy

830 40 25
                                    

Draco Malfoy nie mógł uwierzyć, że właśnie zrezygnował z męskiego spotkania tylko po to, żeby wyciągnąć własną dziewczynę z opałów. Zaraz po tym, kiedy dostał od Weasley wiadomość z adresem, gdzie dziewczyny się znajdują, wskoczył na rower i pojechał tam. Nie musiał patrzeć za siebie, żeby wiedzieć, że Potter pojedzie za nim. W końcu Hermiona też tam była. Wolał wiedzieć, czy przynajmniej ona zachowała zdrowy rozsądek i nie upijała się do nieprzytomności.

Nie zdziwił się, kiedy wylądował w mugolskiej dzielnicy Londynu. Zsiadł z roweru w ciemnym zaułku i oparł go o ścianę. Chwilę potem dogonił go Harry z niezadowoloną miną.

- Musiałeś tak pędzić? - burknął okularnik, zatrzymując się obok niego. Wywrócił oczami. Dlaczego on zawsze musiał narzekać i być przy tym cholernie irytującym?

- Chcę jak najszybciej wyciągnąć stąd Pansy - odparł takim tonem, jakby to było oczywiste. Zanim dziewczyna zrobi coś głupiego, a po alkoholu była zdolna do różnych rzeczy. Oczywiście później ich nie pamiętała. Nie chciał, żeby zrobiła coś, czego później będzie żałowała.

Rozejrzał się, szukając klubu, w którym przebywały dziewczyny. Uliczka była ciemna i obskurna, a wokół czymś śmierdziało. Nawet wolał nie wiedzieć, czym. Obok niego Potter wyglądał na zaniepokojonego.

- Myślisz, że nikt nas nie napadnie? - spytał Harry, a jego dłoń nerwowo powędrowała do kieszeni spodni, gdzie miał ukrytą różdżkę.

Parsknął śmiechem. On bał się zwykłej, grunge'owej dzielnicy, podczas gdy pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika na świecie. A podobno Gryfoni niczego się nie boją. Cóż, wychodziło na to, że był bardziej odważny niż on.

- Boisz się, Potter? - zakpił, ruszając przed siebie.

- Chciałbyś - parsknął tamten, a na jego twarz mimowolnie wpłynął uśmiech, kiedy przypomniał sobie drugą klasę.

Nie czekał na niego, szedł szybkim krokiem. Wreszcie doszli we wskazany adres. Dostrzegli wejście do klubu. Łatwo było poznać, że to klub, ponieważ już z daleka słychać było głośną, dudniącą muzykę. Blondyn skrzywił się, niezadowolony. Jakim cudem Granger dała się tu zaciągnąć? Najwidoczniej Pansy miała na nią zły wpływ. Ale nie to było ich obecnym problemem. Musieli dostać się do środka, niezauważeni. A to było praktycznie niewykonalne, bo przy drzwiach stało dwóch ochroniarzy. Ale przecież był czarodziejem i zamierzał to wykorzystać. Uśmiechnął się, a w jego głowie zaczął się tworzyć plan. Blaise byłby z niego dumny.

- Co robimy? - zapytał Potter. Westchnął, zrezygnowany.

- Po prostu zamknij się i patrz.

Zanim okularnik zdążył zaprotestować, wyszedł zza rogu i skierował się prosto na ochroniarzy. Nie przestraszył się ich groźnego wyglądu. Tamci natychmiast wyjęli mugolskie pistolety. Być może w tym momencie powinien się wycofać. Bardziej jednak zależało mu na tym, żeby wyciągnąć z tego Pansy.

- Hej! - krzyknął jeden z mężczyzn. - Nie zbliżać się! Przejścia nie ma!

Malfoy przybrał swój typowy, pełen wyższości uśmiech i całkowicie zlekceważył ostrzeżenie. Teraz stał naprzeciwko mężczyzn z rękami wsadzonymi w kieszenie. Harry stał obok, próbując wyglądać równie poważnie.

- Ale po co te nerwy, panowie? Porozmawiajmy.

Harry zrozumiał, co były Ślizgon chciał zrobić. Nie, żeby mu się to podobało, ale nie mieli innego wyjścia. Trzeba było odwrócić ich uwagę. Podczas gdy Draco zagadywał mężczyzn, którzy stawali się mniej podejrzliwi, wyciągnął ostrożnie różdżkę z kieszeni. Podkradł się do nich od tyłu i wyszeptał zaklęcie dezorientujące. Oczy mężczyzn stały się na chwilę mętne.

Harry Potter Instagram 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz