Leżałam na moim łóżku, wygrzebując z opakowania zielone żelki misie i wsłuchując się w jeden z depresyjnych kawałków Pink Floyd'a.
Płakałam z bezsilności.
To uczucie gorsze było od jakiegokolwiek innego, straszniejsze od smutku, bólu, tęsknoty. Przytłaczało mnie ono.
Wyniszczało.
Doprowadzalo do istnego szaleństwa.
Kiedy byłam niemal pewna, że wypłakałam wszystkie łzy, znów poczułam, jak po moim policzku spływa strużka przezroczystego płynu, który dotąd był mi tak obcy.
Wyglądałam gorzej niż beznadziejnie, kiedy w poniedziałkowy poranek próbowałam poprawić swój wizerunek makijażem i prostownicą do włosów. Byłam już na skraju załamania nerwowego, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
Mama uśmiechnęła się, widząc moje makijażowe poczynania. Nie był to uśmiech litości, pogardy czy smutku. To był uśmiech pełen nadziei. Nadziei, które wyrażały jej szczęśliwe oczy. Oznaczało to, że jeszcze nie wszystko skończone. To było lepsze niż jakiekolwiek słowa pokrzepienia...
Piętnaście minut później wjeżdżałam autobusem na szkolny parking,
CZYTASZ
Uczucie
ChickLitNastolatka z kompleksami, przystojny chłopak, w którym durzą się wszystkie dziewczyny w szkole, najlepsza przyjaciółka, potajemnie zakochana w twoim bracie... Do tego rodzice, którzy się rozstają... Ta sytuacja nie może być już bardziej poplątana, p...