1 ♦ otwarte drzwi

479 72 38
                                    

 Biedronka nie nosi sukienek.

Cały Paryż zbiera się, żeby obejrzeć wielkie wydarzenie — wręczenie nagrody za całą pomoc i za (urojone chyba) zaangażowanie w pozbywaniu się kolejnych akum z ich miasta. Ale Biedronka nie ma na sobie sukienki, nie ma nawet inaczej uczesanych włosów i czy bardziej odświętnego, lateksowego wdzianka. Jest taka, jak zwykle — czerwona i czarna; w nudnym stroju, masce i spiętych krwistą wstążką włosach. Kiedy się uśmiecha, robi to z taką łatwością, że aż Lilę ogarnia złość i ciska telefonem o podłogę. W następnej chwili słychać trzask, a na ekranie pojawia się pełne rozgałęzień pęknięcie. Mimo to wciąż wyświetla transmisje z całego zdarzenia, a pomieszczenie wciąż wypełniają dźwięki braw i okrzyki zadowolonego tłumu. Chyba pojawia się Czarny Kot, bo wszystko się nasila.

Ale wciąż — Biedronka nie nosi sukienek. Nie stroi się. Andre, burmistrz Paryż, wręczy jej ten cholerny, złoty medal, gdy ona będzie w paskudnym ❝stroju bojowym❞... i gdy będzie się uśmiechała, tak zadowolona z siebie i pełna gracji, jakby przyszła w najpiękniejszej sukni i koronie, z odsłoniętą nieskalaną najróżniejszymi szpetnościami twarzą. Jakby chodziła w robionych specjalnie dla niej szpilkach. Jakby była lepsza od tej kobiety, na którą przez chwile jest robione zbliżenie. Jakby najbiedniej ubrana była lepsza od wystrojonego burmistrza. Ohyda, ohyda, ohyda, ohyda.

Dosłownie rwie swoje włosy i kopie w kołdrę, pozostawiając na niej czerwone smugi świeżego lakieru. Teoretycznie nie chodząc do szkoły ani w żadne inne miejsca nie musi się malować (nie to, żeby chodzenie do tego zmuszało, oczywiście), teoretycznie nie musi się przejmować tym czy lakier będzie pasował do niebieskich, odsłaniających palce, butów, ale i tak to robi. Albo raczej — robiła. Zanim jej telefon przełączył się z piosenki ❝tempo❞ na jakiś wywiad z Biedronką, gdzie ta wspominała o nagrodzie. Natychmiast rzuciła lakier i zaczęła grzebać, sprawdzając daty. Oczywiście, że to było dzisiaj. Teraz. I nagrywał oraz fotografował to cały Paryż— najpierw tumblr zalał ją zdjęciami oczekującego tłumu, później twitter komentarzami o tym, że jest za zimno, że za ciepło, że Biedronka mogłaby się pośpieszyć. Następna była już transmisja, a ostatnie — zdjęcia robione przez Czarnego Kota i wstawiane na jego, założonego ledwie miesiąc temu, instagrama.

Oczywiście nikt nie rozważał tego, że właśnie obecność Biedronki w ich uroczym i amorami płynącym mieście doprowadza do kolejnych ataków Władcy Ciem, nikt nie zastanawiał się czy to czasem nie jest tak, że właśnie ich idolka przynosi im zgubę i daje złudne poczucie bezpieczeństwa zapętlając jedną grę. Nikt też nie myślał nad tym, co właściwie Biedronka zrobiła w ostatnim czasie, by znaleźć ich wroga. Nikt, nikt, nikt, nikt. Same zadowolone twarze i wymachujące radośnie dłonie, a na deser wzniosłe melodie, od których normalnych ludzi mdli. Ją mdliło. Ślepota zabieganych dorosłych i zafascynowanych mocą dzieci bywała okropna. A jej głowa — zupełnie, jak teraz! — bywała ciężka i pełna szumów odgradzających ją od każdego innego dźwięku. Dosłownie miażdżyła tłum i jego krzyki, przenikała przez ściany i zduszała to, co wychodziło z telewizora w salonie, pozostawiając ją na moment w otępieniu. Później w furii — kolejny raz tego dnia uderzała w uszy i skronie, próbując pozbyć się tego i odblokować wszystko inne. Kolejny raz to nic nie dawało i musiała odczekiwać kilka minut, w trakcie których Biedronka wygłaszała długą przemowę (o przyjaźni i wsparciu oraz zaufaniu do swego partnera, prawdopodobnie).

Gdy dziwactwo mija, Czarny Kot robi zdjęcie z Biedronką. Sam nie dostał nic. Chyba nawet nie mógł przemawiać. Uroczo.

Kiedy wchodzi do kuchni i wyjmuje z lodówki karton z mlekiem, by w końcu, niczym na wszystkich filmach, przechylić go i napić się z całości (a przy tym przyozdobić kilkoma kroplami swoją czarną bluzkę), jej matka patrzy na nią z pewnymi wątpliwościami, nawet otwiera usta przez chwilę chcąc wygłosić jakiś moralizatorski bełkot (i może przy okazji ukraść kilka cytatów z przemowy paryskiej bohaterki, przecież wszyscy lubią jej mądrości!). Gdy zegar wyjawia, że minęła minuta, Lilę ogarnia panika — przez chwilę myśli, że zrobiła coś głupiego, że czymś zdradziła swój stan. Ale nie. Zamiast demaskacji czy długich przemów, jej matka mówi:

BUTTERFLY EFFECTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz