Książę Mingyu zaproponował mi bym dzisiejszego dnia wybrała się z im do sierocińca. Bym tym razem zamiast ciszy i spokoju w lesie wybrała miejski targ. Fakt, że nie byłam tu kilka lat bo tylko na początku mojej kariery służącej czasem wysyłano mnie po jedzenie sprawiał, że czułam ekscytację. Jednak trochę się obawiałam tłumu ludzi. I tego, że w tym sierocińcu powinnam być i ja... Jednak fakt, że założono je dopiero kilka miesięcy po tym napadzie mongołów uratował mnie przed nim. Zrobiliśmy sobie spacer. Spokojnie szliśmy obok siebie rozmawiając na różne tematy.
- Sama powinnam tam być - powiedziałam przerywając chwilową ciszę już trochę mniej wesołym tonem
- Teraz już jesteś za stara - zaśmiał się - oj przestań... - dodał spokojniej - najwyraźniej los chciał żebyś trafiła do nas, a nie tam - pocieszał mnie dalej co mu się udało. Chociaż dalej z tylu głowy miałam myśli, że na to wszystko nie zasługuję. Szliśmy zatłoczonym targiem, a mimo to wszyscy schodzili z drogi księciu Mingyu kłaniając mu się.
W końcu doszliśmy do budynku sierocińca. Gdy przekroczyliśmy próg znaleźliśmy się w dość sporym pokoju. Było tutaj dość sporo zabawek, a pokój emanował kolorami. Po drugiej stronie były uchylone drzwi, za którymi znajdował się korytarz. Za pewne z pokojami dzieci. Kilkoro dzieci gdzieś na pierwszy rzut oka dziesięcioletnich znajdowało się w tym pokoju. Byli zajęci sobą i nie zauważyli naszej obecności do momentu gdy z korytarza wyszła kobieta. Kojarzyłam ją... była damą dworu. Ale no tak... Jedną damę dworu przydzielono do opieki nad sierocińcem.
- O... książę Mingyu - powiedziała kłaniając się. Zwróciła tym uwagę dzieci. Te natychmiast wstały również się kłaniając. - w takim razie pójdę - dodała po chwili. Spojrzała na mnie marszcząc czoło jednak już się nie odezwała. Chyba się przyzwyczaiła do jego odwiedzin. Książę Mingyu jeszcze chwilę przyglądał się korytarzowi. W momencie gdy zobaczył jak kobieta wchodzi do jednego z pokoi spojrzał na dzieci rozkładając ramiona
- Teraz możecie się przytulić - powiedział. Natychmiastowo na twarzach dzieci pojawiły się uśmiechy co też było przyczyną mojego uśmiechu. Czwórka dzieci. Trzy dziewczynki i chłopczyk od razu podbiegli by objąć księcia Mingyu - a to jest panienka Jung - powiedział spoglądając na mnie - dzisiaj nam towarzyszy - dodał na co dzieci lekko się od niego odsunęły by mi się ukłonić. Nie wiedziałam co zrobić dlatego lekko skinęłam głową. Chwilę po tym jedna z dziewczynek złapała mnie za przedramię i pociągnęła w stronę swoich lalek. Obok nas usiadła druga z nich. Spojrzałam w stronę Mingyu jednak ten poszedł za chłopcem.
- Jesteś księżniczką, pani? - spytała pierwsza gdy usiadłyśmy na dywanie
- Nie - zaśmiałam się - wychowywałam się w pałacu, ale nie jestem księżniczką
- To tak się da? - spytała druga
- J-jak się jest córką damy dworu... to tak - skłamałam, ale mimo to się uśmiechnęłam
- A do tego jeden z książąt jest w niej zakochany - usłyszałam głos księcia Mingyu. Podniosłam głowę gdy ten siadał obok nas.
- Naprawdę? - spytała trzecia dziewczynka, która przyszła za księciem
- Nie ja, ale jeden z moich kochanych braci - odpowiedział na co spojrzałam na niego przymrużonymi oczami
- Łał.... - westchnęły dzieci
- Który? - dopytywała pierwsza dziewczynka
- A to tajemnica - uśmiechnęłam się. Nie mogłam powiedzieć. Zwłaszcza, że było ich DWÓCH, a nie jeden. I którego bym nie powiedziała zostałoby to z pewnością wykorzystane przeciwko mnie. Atmosfera była na prawdę luźna i przyjemna. Zaczęłam z ciekawości rozglądać się po pomieszczeniu. Przyglądałam się obrazom. Było ich kilka... Jeden był rysunkiem pałacu, inne przedstawiały krajobrazy, a jeszcze kolejny był malunkiem obecnego króla. Jednak najdłużej przyglądałam się obrazowi, który przedstawiał pole słoneczników. Od razu przypomniała mi się ta wsuwka. Może gdzieś tutaj niedaleko jest podobne pole? Nagle z rozmyślań wyrwał mnie głośniejszy harmider dobiegający z targu. Od razu wszyscy odwróciliśmy głowy w tamte strony. Krzyki ludzi spowodowały, że wstaliśmy i wyszliśmy przed wejście. Dzieci z ciekawości wyszły za nami jednak książę Mingyu zatrzymał je za sobą. Tłum panikujących ludzi się powiększał przed nami, ale o mało nie dostałam zawału gdy centralnie przed nami ktoś przegalopował na koniu środkiem tłocznej drogi. Jechał w stronę pałacu.
- Czy to był koń księcia Jihoon'a, panie? - spytałam dalej patrząc na oddalającego się kasztanowego wałacha
- To był koń księcia Jihoon'a - odpowiedział równie zszokowany jak ja. Czy to mógł być książę Jihoon? Miał na sobie czarną szatę i kaptur na głowie. Nigdy nie wiadomo. Ale galop środkiem targu... To było do niego podobne...
Informuję, że teraz już będzie ciekawiej. Jeśli komuś było do tej pory nudno z akcją XD
CZYTASZ
Nałożnica |FF
FanfictionByłam dzieckiem gdy zostałam sierotą. Nie miałam gdzie się podziać dlatego kradłam jedzenie z targów do momentu, w którym mnie przyłapano. Zaskarżono mnie królowi jednak ten... wziął mnie pod opiekę... Wychowywałam się w pałacu, po latach zostałam...