1.Początek historii

931 37 0
                                    

Życie czasem potrafi płatać figle. Bywają chwile gorsze i lepsze, ale nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć co nas czeka. Żyjemy z dnia na dzień i jedyną rzeczą, która się nie zmienia to ludzie. Nasi bliscy, którzy są przy nas od zawsze, którzy nas kochają i nam ufają tak samo jak my im. Każdy z nas posiada choćby jedną osobę, która jest dla nas całym światem. Każdy oprócz mnie. A przynajmniej tak myślałam, ale lepiej będzie jak zaczniemy od samego początku. Nazywam się Weronika Waller. Gdy miałam siedemnaście lat, moje życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Pewnego zimowego dnia wraz z moimi rodzicami jechaliśmy samochodem do naszego domku w górach. Przyjeżdżaliśmy tam co roku na święta. Bardzo kochałam to miejsce. Podczas jazdy moi rodzice rozmawiali i śmiali się przy myzyce, która leciała w radiu, a ja przez szybę samochodu oglądała płatki śniegu, które wirowały na wietrze i opadały na ziemie.

- Już nie daleko. Cieszysz się, że wracamy do naszego domku?- odezwała się mama

- Tak i to bardzo. - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

- Co ty na to aby ulepić wielkiego bałwana gdy już się rozpakujemy, tak samo jak robiliśmy to gdy byłaś mała?- spytał tata

- Tato mam już siedemnaście lat, nie uważasz, że jestem już za duża na takie rzeczy? - spytałam śmiejąc się pod nosem.

- Na takie rzeczy nigdy nie jest za późno.-odparł tata.

- W sumie to czemu nie. - odpowiedziałam po chwili namysłu.

Strasznie się cieszyłam na to aby znowu zobaczyć nasz domek zimowy. Tam nigdy się nie nudziłam. To miejsce strasznie mnie inspirowało i z łatwością pisałam tam moje nowe piosenki. Kocham tworzyć moje własne utwory. Robie to od momentu gdy na moje szóste urodziny dostałam od rodziców gitarę i notes do zapisywania różnych tekstów. Zawsze mi opowiadali, że jak byłam mała chodziłam po domu i śpiewałam różne wymyślone przeze mnie piosenki. To właśnie tutaj powstała większa część moich utworów. W dzieciństwie wraz z rodzicamy często lepiliśmy bałwany, użądzaliśmy wojny na śnieżki, a wieczorami przesiadywaliśmy przy kominku z kubkiem ciepłej czekolady i z piankami. Gdy tak bujałam w mojej wyobraźni i wspominałam dawne lata nagle usłyszałam głośny krzyk mojej mamy.

- Kochanie uważaj!

- Trzymajcie się mocno! - krzyknął tata

Po jakimś czasie obudziłam się w dziwnej sali. Leżałam na łóżku podłączona do jakichś urządzeń. Nie wiedziałam gdzie jestem. Jedyne co pamiętałam to krzyki moich rodziców, pisk opon oraz wielki hałas. Byłam przerażona. Byłam sama, nie wiedziałam gdzie są moi rodzice. Gdy chciałam wstać nagle zakręciło mi się w głowie i z powrotem upadłam na łóżko. Czułam jak cały świat znajdujący się wokół mnie zaczyna wirować. Wszystko strasznie mnie bolało. Zaczęłam krzyczeć i płakać. Nagle do sali wbiegła ciemno skóra kobieta. Była ubrana w niebieski kitel.

- Cześć księżniczko, w końcu się obudziłaś. Jak się czujesz?- spytała kobieta bardzo spokojnym i miłym głosem.

- Gdzie są moi rodzice? Kim Pani jest? Gdzie ja jestem?

- Jestem doktor Nathali, a ty jesteś w szpitalu kochanie. Ty i twoi rodzice mieliście wypadek.

- A gdzie są moi rodzice? Co z nimi? Chce ich zobaczyć.

- Twoi rodzice są teraz na sali operacyjnej, ale nie możesz teraz o tym myśleć. Podczas wypadku odnieśliście poważne obrażenia.

- A wiadomo już coś na ich temat?

- Niestety jeszcze nie, ale nie możesz się teraz tym denerwować. Wszytko będzie dobrze, zobaczysz. Jakoś się wszystko ułoży.

- Dlaczego tak strasznie kręci mi się w głowie?

- Podczas wypadku uderzyłaś głową o siedzenie. Przeprowadziliśmy parę wstępnych badań twojej głowy. Wykryliśmy wstrząśnienie mózgu. Ale nie to jest najgorsze. Niestety wykryliśmy również guza.

- Co? Jak to?

- Jest coś jeszcze. Guz ten jest na tyle duży, że nie jest to możliwe aby powstał w skutek tego uderzenia.

- Ale co to oznacza?

- Podejrzewamy, że rozwijał się on w twojej głowie już od jakiegoś czasu. Gdyby nie ten wypadek guz ten rozwijał by się dalej, a ty żyła byś bez świadomości, że jesteś chora. Może to zabrzmieć trochę dziwnie, ale to właśnie dzięki wypadkowi wykryliśmy go w porę i możemy zacząć leczenie.

- Czy jest ze mną bardzo źle?

- Nie. Tak jak już mówiłam na całe szczęście guz ten został wykryty w samą porę.

- Ile będzie trwało leczenie?- spytałam

- Jeszcze nie wiemy. Ale podejrzewam, że może to potrwać nawet parę lat. Gdy zaczniemy leczenie muślimy mieć cie pod stałą kontrolą, ponieważ musimy sprawdzać czy lekarstwa działają i czy guz się powiększa czy nie.

- Rozumiem... Mam jedną prośbę. Czy mogłabym zobaczyć co z moimi rodzicami? Starsznie się o nich martwie.

- Jak na razie nie mogę na to pozwolić. Musisz odpocząć. Przeszłaś przez wiele i twój organizm jest wykończony. Musisz naładować energie.

- Ale ja muszę przy nich być. Muszę wiedzieć co z nimi.

- Dobrze, posłuchaj. Gdy tylko dowiem się czego kolwiek na temat stanu twoich rodziców, przyjdę do ciebie i powiem ci wszystko. Za to ty musisz teraz odpocząć najlepiej pójdź spać.

- Ale ja... No dobrze niech będzie.

Doktor Nathali słysząc odpowiedź uśmiechnęła się, wstała i poprawiła poduszkę, na której leżałam. Chwilę później odwróciła się i gdy miała wyjść z sali lecz zatrzymałam ją mówiąc:

- Dziękuję Pani.- kobieta słysząc to odwróciła się i powiedziała

- Nie masz za co dziękować, to moja praca. I proszę mów mi Nathali.- odpowiedziała po czym odwróciła się i zniknęła za drzwiami od sali.


Parę godzin później dowiedziałam się, że niestety moi rodzice byli w zbyt ciężkim stanie i niestety mimo ciężkiej walki, lekarzom nie udało się ich uratować. Właśnie w tym momencie straciłam wszystko. Dosłownie wszystko...

I, że Cię nie opuszczę... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz