Rozdział 1.

159 12 12
                                    

- Wujek przyjdzie? - krzyknęła słodko dziewczynka.

On tylko przeleciał ją chłodnym wzrokiem i zmierzwił włosy

- Oczywiście, kiedyś przyjdzie. A teraz idź się pobawić.

Czarnowłosa zrobiła to, jak jej polecił starszy brat i zniknęła za rogiem cała w skowronkach. Chłopak przysiadł na chwilę i z wielkim bólem szepnął do siebie:

- Chciałbym, żeby przyszedł - po czym udał się w stronę swojej młodszej siostrzyczki.

Okularnica wszystko słysząc uciekła do łazienki i pod pretekstem wykąpania się spędziła tam następną godzinę.

...

- Yurii! - krzyknął nagle Levi ostro. Tak ostro, że aż podskoczyłam i spadłam z krzesła.

- Dlaczego krzyczysz? - Wstałam z podłogi cała obolała

- Wołałem cię pięć razy! Zakładaj kurtkę, bierz pieniądze i idź do sklepu. Tu masz listę - skierował rękę w stronę blatu, na którym leżało kilka monet i lista zakupów.

Wzięłam potrzebne rzeczy i łapiąc kurtkę pod pachę wyszłam z domu. Stwierdziłam, że będę zakładać ją w drodze, ponieważ takim sposobem zaoszczędzę czas. Najbliższy sklep jest sto metrów stąd, więc to nie będzie długa droga.

Po pięciu minutach pakowałam potrzebne produkty do koszyka. Miałam już wszystko i chciałam udać się do kasy, kiedy nagle poczułam coś miękkiego na twarzy, które po chwili wylądowało na podłodze. Zignorowałam papier toaletowy, którym dostałam, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Mikasa ma żarty na poziomie trzylatki. Wypadałoby dorosnąć, ale dla niektórych jest już za późno.

Kiedy wróciłam do domu, Levi już spał. Nie miałam zamiaru go budzić, więc odłożyłam po cichu zakupy na miejsce i ruszyłam w stronę pokoju. Po dziesięciu minutach gotowa do spania zasnęłam na łóżku.

***

Rano obudził mnie denerwujący dźwięk budzika. Przy nim nie da się zasnąć, zatem wyłączyłam go i ruszyłam w stronę kuchni, by zjeść śniadanie. Levi'a już w domu nie było. Całymi dniami jeździ poszukując pracy. W sumie mu się nie dziwię, bo w poprzedniej miał sporo problemów.

Po krótkim czasie byłam już gotowa do wyjścia, więc wzięłam szybko swój plecak i ruszyłam w stronę szkoły. W sumie ja też mogłabym szukać jakiejś pracy dorywczej, by móc mu choć trochę pomóc. Jestem jeszcze za młoda, by pracować w normalnej pracy. W końcu mam tylko szesnaście lat.

Kiedy byłam już na miejscu, spotkałam tam chłopaka. Typowy prostak, który robi wszystko, by zaimponować swoim kolegom - Eren Yeager. Byli z nim jego koledzy - Jean i Armin. Bez nich byłby nikim. Connie i Marco też obok nich się błąkali. Z tej całej piątki tylko Armin jest w porządku. Z nim można normalnie porozmawiać. Jest niezwykle inteligentny, dlatego Eren bez niego byłby totalnym idiotą. W sumie i tak jest, ale chociaż ma lepsze słownictwo. Z tego co wiem, to wychowali się na wsi.

- Na co się tak gapisz?! - Krzyknął koniomordy w moją stronę.

W takich sytuacjach najlepiej ich ignorować i tak też zrobiłam. Krzyczeli jeszcze coś za mną, więc założyłam słuchawki i poszłam do klasy.

***

Kiedy wróciłam do domu, Levi sprzątał. Był dzisiaj inny niż zwykle. Taki bardziej... wesoły? Chociaż trudno było to zauważyć, to mieszkam z nim całe życie, więc nie mam już z tym problemu.

"ραяκ gοłє̨ϐιι"ᵉʳᵉⁿ ˡᵒᵛᵉˢᵗᵒʳʸOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz