Rozdział 2.

57 5 6
                                    

Zlustrowałam Erena chłodnym wzrokiem i patrzyłam w dal. Kogo jak kogo, ale jego nie chciałam spotkać, a co dopiero z nim rozmawiać. Eren widząc, że go ignoruję, podszedł do mnie i usiadł na drugim końcu ławki. Zaczął się mi przyglądać. Nie wiem co on zamierzał, ale wszystko co mi przyszło do głowy kończyło się źle.

Przysunął się w moją stronę i zaczął mnie obserwować. Nie podobało mi się to i to bardzo, ale nie zwracałam na to uwagi, bo miałam nadzieję, że pójdzie. Niestety zaraz się przekonałam jak bardzo się myliłam. Był już tak blisko mnie, że mogłam poczuć jego oddech. A raczej smród z jamy ustnej. Odwróciłam się do niego sfrustrowana.

- Czy mógłbyś się odsunąć? Naruszasz moją przestrzeń osobistą. Ostrzegam cię, lepiej się dostosuj.

- A co, jeśli tego nie zrobię? - Powiedział pewny siebie brunet.

Po chwili zrobił coś, czego wytrzymać nie mogłam. Położył rękę na moim udzie! Chciałam pójść, ale mi na to nie pozwalał. Nie wiem, co zamierzał i nie chciałam wiedzieć, więc szybko wyjęłam gaz pieprzowy i psiknęłam w jego oczy. Zanim się obejrzał, byłam już w drodze do domu.  Biegłam jak najszybciej się da nie zwalniając kroku nawet na chwilę. Chcę już o tym zapomnieć.

Widząc swój dom nabrałam jeszcze większego tempa. Wbiegłam tam z wielką prędkością, zamknęłam pokój i rzuciłam się na łóżko. Przycisnęłam twarz do poduszki, a kilka łez spłynęło na nią.

Po pewnym czasie usłyszałam dobijanie się do mojego pokoju. Wiadomo było, że to Levi, bo nikt inny ze mną nie mieszka. Byłam już tak zmęczona, że postanowiłam nawet mu nie otwierać. Odwróciłam się tyłem do drzwi i próbowałam zasnąć. Dało się usłyszeć majstrowanie przy zamku, a po chwili skrzypnięcie. Poczułam, jak Levi położył mi rękę na ramieniu, by prawdopodobnie sprawdzić, czy śpię. Następnie odszedł zamykając za sobą drzwi. Po całym tym wydarzeniu zatopiłam się we snach.

***

Następnego dnia w szkole było nawet przyjemnie. Poznałam naprawdę miłą dziewczynę o imieniu Sasha. Jeśli dobrze pamiętam jej nazwisko brzmi Blouse. Nie wiem, nie jestem dobra w zapamiętywaniu imion. O dziwo Erena już nie spotkałam. Albo go nie było w szkole, albo mnie unikał, chociaż to drugie jest bardziej prawdopodobne, bo rano widziałam go na dziedzińcu. A może wagaruje? Tak się zamyśliłam, że poszłam do szatni, chociaż nie miałam zamiaru tam się znaleźć. Nikogo tu nie było, no oprócz...

Erena! Dlaczego on tutaj jest? Nie mam zamiaru teraz z nim rozmawiać. Udam, że go tutaj nie ma i odejdę po cichu.

- Hej! Yurii! Zgubiłaś się? Może ci pomóc? - Krzyknął chłopak.

No nie! Akurat w tym momencie?! Nikogo tu nie ma, więc nie wygląda na to, jakby chciał się popisać... Albo nie chce, bym go wydała za wczoraj. Gdyby lepiej mnie znał, wiedziałby, że ja taka nie jestem.

- Nie, dzięki. Uczę się w tej szkole ponad dwa lata, więc nie uważaj mnie za aż tak słabo ogarniętą w terenie. - Po czym odeszłam w swoją stronę zdenerwowana.

***

- Sasha, nie uważasz, że Eren jest dość, no sama nie wiem, podejrzany?

- Hm? Co masz na myśli? - Powiedziała z pełnymi ustami brązowowłosa.

- Według mnie ostatnio jest zbyt miły. - Powiedziałam niepewnie rozglądając się, by być pewną, że nikt mnie nie słyszy oprócz mojej towarzyszki.

- Co? Nic nie zauważyłam!

- Ciszej! - Krzyknęłam do Sashy jeszcze głośniej od niej samej. - Nie widzisz tego, bo jest miły, jak nikt nie patrzy. Pomysł tylko: Chciał mi pomóc, kiedy "zabłądziłam". Ustąpił mi miejsca w autobusie. I jeszcze ostatnio chciał się ze mną podzielić chipsami.

- Co?! Chipsami?! - Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu prawdopodobnie ziemniaczanych kąsków.

Mimowolnie parsknęłam śmiechem, po czym zaczęłam się rozglądać po klasie. Wzrokiem wypatrzyłam Erena, Jeana, Mikasę i Armina. Zawzięcie o czymś dyskutowali. Tak zawzięcie, że postanowiłam podejść trochę bliżej. Wiem, że podsłuchiwanie jest nie w porządku, ale ciekawość zżerała mnie od środka.

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Usiadłam dwie ławki bliżej i podsłuchiwałam rozmowę całej grupki.

- Wsadź jej gumę we włosy, jeśli chcesz nam to udowodnić. - Krzyknął Jean wyraźnie zdenerwowany.

- Jean ma rację. Nie jesteśmy pewni, czy możemy ci wierzyć na słowo. - Rzekła małpa Mikasa.

- Eren nie rób tego. Yurii ci nic nie zrobiła. - A więc to o mnie rozmawiają!

Widać, że Armin jako jedyny jest tutaj ogarnięty. Nie wiem, co ma Eren udowodnić robiąc to, ale jeśli będzie chciał to zrobić, to jestem gotowa, by temu zapobiec. Mikasa i Jean mają naprawdę dziecinne pomysły. Są siebie warci, więc byliby świetną parą. Razem na tym samym poziomie intelektualnym równym zeru. Boże święty, gadam jak typowy nerd.

Mikasa i Jean dalej przekonują Erena. Nie wygląda na zdecydowanego, ale jestem pewna, że to zrobi. W końcu to Eren. W końcu wydusił z siebie słowa, które przychodziły mu z trudem przez gardło.

- Nie ma mowy, bym to zrobił.

"ραяκ gοłє̨ϐιι"ᵉʳᵉⁿ ˡᵒᵛᵉˢᵗᵒʳʸOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz