Rozdział 6.

47 4 2
                                    

Jean: A więc?

Yurii: No dobra, zgadzam się

Jean: Z***biście

Po tych słowach był już nieaktywny. Mam nadzieję, że ten wybór był słuszny. W tej chwili każda moneta jest potrzebna, by pomóc Levi'owi w utrzymywaniu mnie. Nawet za cenę zadawania się z... tym czymś. No trudno. Zobaczymy, co przyniesie jutro.

***

Następnego dnia spotkałam Jean'a przed szkołą. Dał mi należną kwotę, po czym udaliśmy się w stronę sali lekcyjnej trzymając się za ręce. Niedobrze mi się robi, jak jestem obok niego. Tym bardziej, jak jestem tak blisko niego.

Pierwsze co ujrzeliśmy, gdy weszliśmy do klasy, to morderczy wzrok Mikas'y. Nie wiedziałam, że może on być bardziej zabójczy niż zwykle. Coś w nim takiego było, że pierwszy raz przeszły po mnie ciarki.

Druga rzecz, to zdenerwowany Eren zmierzający w naszą stronę. Odsunęłam się od nich, by nie wchodzić im w drogę. Najwyraźniej dobrze zrobiłam, ponieważ Eren zaczął popychać Jean'a i coś krzyczeć. Koniomordy jedynie się śmiał mimo iż było widać, że Eren zadaje mu ból. Po chwili podszedł do mnie przyjaciel Jean'a - Marco. Miły, wesoły chłopak. Bardzo przyjazny dla ludzi. Chyba nigdy nie życzył nikomu źle. Jak zauważyłam, bardzo łatwo można nim manipulować. Aż czasem mi go szkoda.

- Yurii muszę ci coś powiedzieć. - Powiedział zmartwiony chłopak.

- Co takiego?

- Jean zrobił to specjalnie, by zdenerwować Eren'a. W zemście, ponieważ się od nich odłączył. - Poinformował mnie Marco, który wyglądał na zmartwionego.

Jean zachował się jak dziesięciolatek. Najlepsze rozwiązania to rozwiązania dyplomatyczne. Zemsta do niczego nie prowadzi. Nawet, jeśli Eren mnie denerwuje, to i tak nie popieram takiego zachowania.

Podziękowałam Marco za informację i ponownie wróciłam wzrokiem do chłopaków. Eren z Arminem właśnie wychodzili z sali. Brunet wyglądał na poturbowanego... Jean również. Nie ma co się dziwić. Również byłabym zdenerwowana w takiej sytuacji.

Pobiegłam za Eren'em, by mu wszystko wytłumaczyć. Jak to się wydarzyło. Chociaż go nienawidziłam, nie chciałam go zostawić z fałszywymi informacjami. Na szczęście nie poszli daleko, dlatego szybko ich znalazłam. Opowiedziałam o całym zajściu, planie Jean'a i tak dalej. On tylko pokiwał głową i poszedł z Armin'em dalej. Po chwili zadzwonił dzwonek, więc pobiegłam szybko na lekcje, by zająć swoje miejsce. Chłopaki nie wrócili na lekcje. Przez resztę dnia już nikt nie widział ich w szkole. Rozumiem, że Eren wagaruje, ale żeby Armin? Może dobrze, że z nim poszedł. Prawdopodobnie potrzebuje teraz wsparcia. Co nie znaczyło, że przez resztę dnia w szkole było miło. Lekcje okropnie się dłużyły. Nie było czegoś lub kogoś, kto by urozmaicił lekcje. Kłótnie Jean'a i Eren'a od zawsze były zabawne i zabijały czas. Teraz zrobiło się pusto. Muszę przeżyć jakoś ten dzień.

***

Wstałam z łóżka i pierwsze, co zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu to datę 14 lutego. Walentynki... Jak ja nienawidzę tego święta. Zawsze jestem sama, a patrząc na te pary zakochanych, którzy tulą się na każdym kroku wywołują u mnie nie tylko poczucie smutku, ale i zażenowania. W takich dniach pary myślą, że mogą na ulicy się całować i nikomu to nie będzie przeszkadzać. Najchętniej spędziłabym ten dzień sam na sam z laptopem, ale przypomniało mi się, że chcę pokazać Levi'owi moją odpowiedzialność.

***

Stałam przy szafce, by zmienić buty. Otworzyłam ją i miałam zdejmować obuwie, gdy nagle mój wzrok przykuła pewna rzecz. Piękny bukiet róż leżał w mojej szafce. Musiał dużo kosztować, gdyż kwiaty są drogie. Tylko zastanawia mnie jedna rzecz... Skąd ta osoba miała mój kod?! To już jest trochę podejrzane. Jedyna osoba, która o nim wiedziała, to Sasha. Czyżby ona... Nie, oczywiście, że nie. Postanowiłam je zachować, by nie marnować pieniędzy osoby, która mi je podarowała.

Z jednej strony, to miło mi się zrobiło. Nigdy nikt nie zrobił mi takiej niespodzianki. Ta sprawa będzie mnie męczyć przez resztę dnia. Będę musiała chyba pogadać z Sashą.

"ραяκ gοłє̨ϐιι"ᵉʳᵉⁿ ˡᵒᵛᵉˢᵗᵒʳʸOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz