DWA wyją alarmy

185 25 3
                                    

— Jak się czujesz? — spytał Flavio, otwierając stopą drzwi tarasowe i przeciskając się przez szczelinę, która powstała, z dwoma kubkami parującej jeszcze herbaty. Wręczył mi jeden z nich, siadając na leżaku obok i położył się tak jak ja, oglądając bezchmurne niebo nad Madrytem. — Pij, póki gorąca.

Felix wyszedł jakąś godzinę wcześniej, dziwnie spokojny patrząc na to, czego się dowiedział. Zjadł z nami śniadanie, dużo z nami rozmawiał i pojechał do pracy, zapowiadając się uprzednio, że przyjdzie na obiad następnego dnia.

Nie dziwiliśmy mu się, że chce spędzić dużo czasu z córką, której nie widział latami. Flavio nie oponował, jeżeli i ja tego nie robiłam i dawał mi wolną rękę w sposobie, w jakim miałam wrócić do dawnego życia.

— Żałuję jedynie, że odbywa się to w taki sposób — powiedziałam, upijając łyk mojej ulubionej herbaty. — To JA chciałam powiedzieć Felixowi, że tu jestem. Tak samo jak sama chciałam poinformować tatę, że jestem gotowa na rozmowę i że na dobre wróciłam do życia jako Grace Mourinho.

— Sergio nie postąpił odpowiednio, mówiąc to Felixowi, ale stało się, prawda? Damy sobie radę, Grace. Będę trzymał cię za rękę i złapię cię, kiedy upadniesz.

— Po prostu nie sądziłam, że odbędzie się to tak chaotycznie i tak nagle.

— W zasadzie do ślubu został miesiąc. Wiedzieliśmy, że trzeba będzie to zrobić. Ja i moi rodzice... Nadal nie wiem, czy poinformować ich o ślubie. Z tobą jest jednak inaczej, ty nie toczysz z ojcami wojny, po prostu uciekłaś.

— Nie lubię nagle i niespodziewanie — westchnęłam. — Zabrano mi wybór i chyba to teraz najbardziej mi przeszkadza.

Bo od zawsze zabierano mi wybór — dopowiedziałam w myślach. Widziałam, że Flavio również o tym pomyślał, bo tylko milcząco przytaknął, pijąc swoją herbatę. Nie było potrzeba mówić tego na głos, bo Flavio, jak to Flavio, znowu obwiniał by się o to, że jako pierwszy, lata temu, wybór mi zabrał.

Wiedziałam też, że mój ukochany robi dobrą minę do złej gry. Żaden z moich ojców, na ile ich znałam, nie dawał nawet sobie szansy, by polubić mojego narzeczonego i sądziłam, a wręcz byłam stuprocentowo pewna, że jeszcze długo nie będą jej sobie dawali, nie ważne jak mili by byli w jego obecności.

Kartel wyrządził im za dużo krzywd, by było inaczej. Mnie również zabrało to trochę czasu, i nie sądziłam, by z nimi byłoby inaczej.

— Mówiłaś Felixowi, że stałaś się bezpłodna? — spytał po nurtująco długiej jak na niego ciszy.

— Nie — zaprzeczyłam. — I Sergio również mu tego nie powiedział. Nie chcę im tego mówić, Flavio, a przynajmniej nie od razu. Za mocno siebie obwinią za to, że mnie w to przez przypadek wciągnęli. Poza tym... Jakbym miała być szczera do bólu... Raczej szybko nie będą myśleli o wnukach...

— No tak — Flavio przytaknął, siadając na leżaku, by dobrze mnie widzieć. — Nie chcą takiego zięcia, jak ja. Dla ciebie woleli by raczej ułożonego piłkarza z kupą legalnie zarobionych pieniędzy, niż bandytę i szumowinę, prowadzącego interesy nielegalnie, za jakiego mnie uważają.

— Powinieneś mniej przejmować się tym, co oni o tobie myślą, a więcej tym, co myślę ja — powiedziałam z uśmiechem, również siadając na leżaku.

— Tak? — Jego uśmiech rozbroił mnie, jak za każdym razem od samego początku. — A co TY o mnie myślisz? Masz mnie za bandytę?

— Skądże — zaprzeczyłam, jeszcze szerzej się uśmiechając.

— Ach tak? — Flavio jednym ruchem pociągnął mnie za rękę, sadzając mnie sobie na kolanach. — A może masz mnie za szumowinę i łajdaka?

EDEN 2 sergio ramos, real madrytOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz