JEDEN zatroskana rodzina

347 30 5
                                    

tydzień po wydarzeniach
z ostatniej części epilogu

Wzdrygnęłam się mimowolnie, wyrwana ze snu przez donośny dźwięk dzwonka do drzwi. Przetarłam oczy, szukając na oślep telefonu leżącego na nocnym stoliku i z przymrużonymi powiekami starałam się odczytać godzinę. Czwarta piętnaście.

Flavio wyjechał w interesach wieczorem poprzedniego dnia i nie zanosiło się na to, że to on mącił mój spokój o tak nieludzkiej godzinie. Gdy dzwonek znowu rozebrzmiał w posiadłości, zmusiłam się odsunąć od siebie nagrzaną kołdrę i wskoczyłam w szlafrok zakrywający moją piżamę.

Światła w korytarzu zapalały się na czujkę ruchu, więc po chwili, przez którą próbowałam się obudzić, byłam już w holu. Mały monitor przy drzwiach pokazywał mi, dzięki kamerze w domofonie, kto dobija się do mojego domu.

Z majaków sennych otrząsnęłam się natychmiastowo, gdy zrozumiałam, że to Felix stoi przed bramą. Serce biło mi w zatrważającym rytmie, gdy wpuszczałam go na teren posiadłości, a gdy słyszałam jego kroki na schodkach próbowałam jakoś przygotować się na to, co nadchodziło, chociaż cała się trzęsłam.

— Gracie — wychrypiał, gdy otworzyłam przed nim drzwi i w parę sekund przebył dzielącą nas odległość, by zamknąć mnie w niedźwiedzim uścisku.

Mało brakowało, a połamałby mi żebra. Wiedziałam doskonale, że to Sergio powiedział mu o tym, że tu mieszkam. Nie widziałam swojego przyszywanego ojca od trzech lat i nie spodziewałam się jak bardzo przytłoczy mnie jego widok i uścisk, gdy już wreszcie go zobaczę.

Spoglądał na mnie w ciszy i co prawda uśmiechał się, ale widziałam w jego oczach, że bardzo go swoim nagłym zniknięciem zraniłam. Wiedziałam też, że nigdy mi tego nie powie, ale był moim ojcem i mimo, że wszystko by mi wybaczył, nie oznaczało to, że kiedykolwiek miał zapomnieć.

— Chodź, tato, wejdźmy do środka — udało mi się powiedzieć, przepuszczając go w drzwiach.

Jak Sergio niedawno, tak Felix i teraz z nieufnością przypatrywał się wnętrzu i dziesiątkom zdjęć wiszących na ścianach. Byłam pewna, że Sergio przekazał mu wszelkie nowiny, których się o mnie dowiedział, więc gdy przeszliśmy do salonu i zapadła niezręczna cisza, nie wiedziałam co mam powiedzieć.

Co prawda w Madrycie już świtało, ale przytłoczona takim spotkaniem czułam się jak po bardzo ciężkim dniu, wykończona psychicznie i fizycznie, a przecież jeszcze trzy minuty wcześniej smacznie spałam na pierwszym piętrze.

— Podobno jesteś świadoma z kim się związałaś — odezwał się pierwszy, przestępując z nieudawanego zmieszania z nogi na nogę. — Powiedz mi, córciu, dlaczego?

Nie wiem co uderzyło mnie bardziej — fakt, że jego głos był załamany, wręcz czułam tę ilość bólu, który w sobie czuł, czy raczej to, że nazwał mnie swoją „córcią" — ale aż ugięły się pode mną kolana i zaczęłam płakać.

Wielkie łzy zaczęły płynąc po moich policzkach, gdy stałam tak bezradna przed ojcem, oceniającym mnie za wybór, którego dokonałam. Kolejny dzień przyszło mi żałować za to, co zrobiłam, gdy dopiero doświadczałam, jak bardzo zraniłam swoją decyzją swoich bliskich.

— Nie płacz, Gracie — powiedział, przestraszony, że doprowadził mnie do takiego stanu i ponownie mnie przytulił. — Chodź, zrobimy sobie kawy, dobrze? I wtedy porozmawiamy.

EDEN 2 sergio ramos, real madrytOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz