Zielony

14 3 4
                                    

- Nie płacz. - Rudowłosa dziewczynka wyciąga przed siebie bladą dłoń. Patrzę na nią niepewnie. Dotyk nie jest dobry, ojciec nauczył mnie tego aż za dobrze. Tym światem rządzą tylko pieniądze i siła. To dziecko jednak nie może mieć ani tego, ani tego. Wygląda szczerze i niewinnie. Czy ma jakiś inny cel? A może po podaniu mi ręki pójdzie naskarżyć swojej siostrze? Ta blondynka mnie nie lubi, wiem to. Co, jeśli pójdzie do swojej mamy, a ta do mojego taty? Nie chcę! A jednak...
- Nie płaczę - mówię i ocieram dyskretnie łzy. Wychodzi mi to widocznie marnie, bo ruda nie zważając na mój dystans, przytula mnie mocno. To jest takie... przyjemne? Pachnie bezpieczeństwem i ciepłem, wiosennymi kwiatami. Wbrew zdrowemu rozsądkowi wtuliłem się w nią. Nie czułem się tak od śmierci matki. Tak jakbym został odgrodzony od całego zła świata wokół mnie.
- Jestem Lily. Zostańmy przyjaciółmi. - Wyszczerza swoje białe ząbki. Ja staram się zrobić to samo, ale mi nie wychodzi. Nie potrafię. Chyba to zauważa, bo uśmiecha się.
- Lily, kolacja! - słyszę krzyk pani Evans i patrzę na dziewczynkę spłoszony. Spogląda chwilę w stronę swojego domu, a potem wciska mi coś w dłoń i ucieka bez słowa. Kolejna osoba mnie zostawia, jestem do niczego. Zaciskam pięść i czuję coś miękkiego. Zerkam w jej stronę i widzę zielony materiał. To chyba od jej kokardki. Mimowolnie unoszę kąciki ust ku górze. Może nie będzie tak źle...?

Dałaś mi wtedy coś więcej niż bezużyteczny skrawek. Tyle, że wtedy tego nie doceniłem.

***

Chmury szybko przesuwają się po niebie, a ja leżę obok niej i próbuję odgadnąć jaki kształt przypominają. Ta wygląda jak smok, tamta jak królik. O, a tamta jak słoń grający na ukulele. Lily śmieje się, uwielbiam tego słuchać. Mimo że trafiła do Gryffindoru, a ja do Slytherinu, to wciąż się przyjaźnimy. To takie dziwne i nierealne, wszyscy patrzą na nas jak na wynaturzenie. A przecież to tylko domy, coś, co nas dzieli tylko przez charakter i ambicje. Więc dlaczego jest to tak piętnowane? Dlaczego nas tak wytykają palcami?
- A najgorszy jest James Potter - dokańczam swoje myśli na głos. Mówię cicho, jednak ona to słyszy.
- Przesadzasz, Sev. - Uśmiecha się. Zieleń otacza ją całą i podkreśla kolor jej oczu. Wygląda tak wyjątkowo, tak eterycznie. Jakby lada moment miała się rozpłynąć w powietrzu. Z wrażenia wstrzymuję oddech i lekko się rumienię. - Może on wcale nie jest taki zły?
- To rozwydrzony bachor, Lily - przewracam oczami. Tyle razy jej już to mówiłem, a ona dalej nie zwraca na to uwagi. Czy ona w każdym widzi dobro? - W dodatku przyjemność sprawia mu robienie problemów i gnębienie innych.
- Przesadzasz - powtarza twardo. Widzę w jej oczach tę iskierkę nieustępliwości.
- Dobrze wiesz, że nie. Pakuje się w kłopoty tylko po to, żeby było o nim głośno. To raczej dość samolubne, a już na pewno szczeniackie.
- Odzywa się dorosły. - Jej głos unosi się o jeden ton. Znam to. Pora się uspokoić i nie drażnić lwa.
- Zostawmy to. Co u ciebie? Ostatnio mamy tak mało czasu na spotkania.
- Ostatnio Lucjusz Malfoy nazwał mnie szlamem. Co to znaczy?
- Chyba szlamą - poprawiam ją delikatnie i przekręcam się na bok. Patrzymy nawzajem na swoje twarze, a ja czuję w sercu wiele emocji na raz. Złość i gniew wybijają się ponad wszystko, lepiej aby Malfoy dokładnie sprawdzał swoje jedzenie przed każdym posiłkiem. Jednak jest też coś jeszcze, coś miłego i dopiero kiełkującego. Tylko co? I dlaczego czuję to tylko przy niej? - To pogardliwe określenie kogoś, kto pochodzi z niemagicznej rodziny. Brudna, szlamowata krew.
- Przecież każdy ma taką samą - oburza się dziewczyna. - Więc dlaczego on aż tak się wywyższa?
- To Malfoy, oni tak mają. 
Między nami zapada cisza, a każde pogrąża się we własnych myślach. Marzę o niej, zastanawiam się jakby to było wyznać jej uczucie. Czy to dobry pomysł? "Nie" ,myślę i w tym momencie moje serce krzyczy, że jestem tchórzem, a ja w głębi przyznaję mu rację.

Dlaczego nazwałem cię potem szlamą? Dlaczego pozwoliłem ci odejść? I dlaczego ty mnie nie opieprzyłaś i nie wybaczyłaś mi tej jednej, głupiej rzeczy?

***

Ma twoje oczy, Lily. A przynajmniej tak mówią. Ja się nie zgadzam. Różnią się tak mocno. Radosna zieleń wiosny i zaklęcie Niewybaczalne ukryte za szkłem, tkwiące w spojrzeniu. Czy to właśnie taki strumień cię ugodził? Czy ten bachor był wart twojej śmierci? Wdał się w ojca, widzę to. Tak samo pragnący sławy i uwielbienia innych, po prostu jaśniejąca gwiazda dobra. Dlaczego nie mówimy o stracie bliskich, którzy poświęcili życia w tej wojnie? Zamiast tego chcemy widzieć nadzieję w małym i wychudzonym jedenastolatku, który zwraca na siebie uwagę wszystkich istot w pobliżu. Żałuję tego, Lily. Gdyby nie ja i moja lekkomyślność, a zwłaszcza ślepa wiara w Czarnego Pana, żegnałabyś dzisiaj swojego syna przy pociągu, zastanawiając się, czy sobie poradzi. Może miałabyś jeszcze inne dzieci? Albo zostałabyś nauczycielką, zawsze lubiłaś pomagać i nauczać innych. Czy to dziecko było warte twojego poświęcenia? Co w nim takiego jest? Czemu tego nie widzę? 
- GRYFFINDOR!
Słyszysz te okrzyki? Trafił tam, gdzie twój, pożal się Merlinie, mąż. Czy tylko oczy odziedziczył po tobie? Czy ma coś w sobie? Czy warto go chronić? Co ja mówię, ofiarowałaś swoje młode życie w zamian za niego. Musi być kimś ważnym. Będę go chronić, Ruda. Nie pozwolę, aby twój czyn poszedł na marne.

Czy wypełniłem według ciebie tę misję? Jeśli nie, wybacz mi. Starałem się. Pomimo że tak mocno przypominał mi Jamesa.

***

Patrzę na swoje dłonie. Stają się bledsze z każdą chwilą. Czy to umieranie? Czy ty czułaś to samo? Strach, niemoc, ból? A jednocześnie to cudowne odprężenie, jakby ktoś zdjął ciężar z twoich barków? Poprosiłem Pottera, aby spojrzał mi w oczy, kiedy przekazywałem mu fiolkę ze wspomnieniami o tobie. I wiesz co? Ten bachor ma znacznie więcej z ciebie niż Jamesa. Pomógł mi po tylu latach traktowania go tak źle. Żałuję tego. Naprawdę, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Zdolny, odważny, bystry i pomocny jak matka. Nieodpowiedzialny i brawurowy jak ojciec. Ognista mieszanka twoich genów i ostatnia część ciebie, która jeszcze istnieje. Teraz już wiem, dlaczego to zrobiłaś. To był dobry wybór, Lily. Szkoda tylko, że ciebie tu nie ma...

I wiesz co? Ludzie mieli rację: macie ten sam kolor oczu. Najpiękniejszą i niosącą nadzieję zieleń.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 20, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kolory | HP/FZ FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz