#2

14 5 0
                                    

następnego dnia, wywleczono mnie z mojej celi i zaprowadzili mnie do sali, gdzie często przedstawiali mi na prezentacji "pozytywne wyniki testów".

To pomieszczenie jest z każdej strony otoczone lustrem weneckim, umożliwiając obserwowanie moich reakcji.

Gdy dotarliśmy pod drzwi do sali, jeden z ochroniarzy przyłożył kartę indyfikacyjną do czytnika przy wejściu.

Urządzenie zaświeciło się na zielono i drzwi się otworzyły.

Strażnicy trzymający mnie, bezceremonialnie popchnęli mnie, tak, że pod wpływem ich siły wpadłam przez drzwi. Gdy tylko znalazłam się po drugiej stronie, drzwi się zatrzasnęły, zamykając mnie w środku.

- A37 usiądź na wyznaczonym miejscu - usłyszałam głos dochodzący z nagłośnienia sali.

Wykonałam polecenie. Gdy tylko usiadłam z oparcia wysunęły się metalowe kajdanki, które zacisnęły się wokół moich nadgarstków. Szczerze, wcale się nie zdziwiłam, to ich niezawodny sposób przesłuchiwań tzw. obiektów.

Normalnie to bym zaczęła się szamotać i wyrywać, jednak po tym wcale nie jest przyjemnie. Wtedy wpada Janson pobije, pokrzyczy i wezwie ochroniarzy do przytrzymania mnie podczas przesłuchania lub prezentacji. Potem karze zamknąć mnie bez dokarmiania...

Nagle wejście do mojego 'pokoju przesłuchań' się otworzyło i wszedł Janson. Stanął przedemną i patrzył na mnie z politowaniem.

Za nim na ścianie wyświetlono jakąś plansze z wykresami, punkcikami, strzałeczkami i ogromnym nagłówkiem ,,A37".

- Jak dotąd twoje nowe antygeny na Pożogę są najsilniejsze, jakie dotąd udało się nam stworzyć - zaczął swój monolog zwracając się do kolorowego pulpitu i pokazał o ile się nie mylę tzw. antyciała - U odpornych pojawiają się takie naturalnie przy 4 latach w labiryncie. Dlatego Dreszcz podjął decyzję o zesłaniu cię na obserwacje do labiryntu - oznajmił patrząc mi prosto w oczy.

Dreszcz od dawna pracuje nad labiryntami, trzymają tam odpornych czyli dzieciaki na które Pożoga nie działa. Gdy tam przebywają ich antygeny się wzmacniają-Dreszcz chce je przeszczepić nieodpornym i tak pokonać wirusa, który dziesiątkuje ludzkość. Cały pomysł nie jest głupi tyle tylko, że zabierając je dzieciakom, naraża się je na śmierć.

Zesłane dzieci siedzą tam do czasu gdy odnajdą wyjście z otaczającego je labiryntu.

Najgorsze jednak jest to, że przed zesłaniem dziecka, Dreszcz wymazuje mu pamięć. Dziecku zostaje w głowie jedynie jego własne imię.

- Po co mi to mówisz? I tak zapomnę co mi powiedziałeś - zirytowałam się - Zapomnę, że cię nienawidzę i zapomnę nawet o tym, że chcę ciebie zabić.

- Obiekcie A37, po prostu staniesz się jeszcze jednym dzieciakiem, którym uda nam się manipulować... - gdy to powiedział, poczułam ukłucie w szyi.

***********************************************************************************************

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 29, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

więzień labiryntuWhere stories live. Discover now