Rozdział 1 Nieszczęście i szczęście!

334 10 0
                                    

     Idę zadowolona do domu mojego chłopaka z dwoma pizzami i winem. Będziemy świętować otwarcie mojej kliniki weterynaryjnej. Wchodzę do klatki. Spotykam sąsiadkę Jacka.                         

-Dzień dobry- mówię

-Dzień dobry- odpowiada z szerokim uśmiechem na twarzy sąsiadka.

     Wciągam z wielkim trudem klucze i trzymam je w buzi. Staram wziąć je do ręki z winem. Już wkładam kluczę do zamka. A tu nagle z ręki wylatują mi pudełka z pizzą. Robi to wielki hałas. Podnoszę pizzę. I podejmuję kolejną próbę włożenia klucza do zamka. Tym razem się udaję. Wchodzę do mieszkania. Zauważam mojego chłopaka bez koszulki układający poduszki na sofie. Mieszkanie było bardzo małe. Ale bardzo przytulne.

-Cześć!- mówię z zadowoleniem. I odkładam pizzę na stolik do kawy.

-O Aśka! Cześć! Co ty tutaj robisz? - odwraca się gwałtownie

-A pomyślałam! Nie odbierasz telefonu. Myślałam że pracujesz i jesteś głodny. Więc kupiłam pizzę. Twoją ulubioną- ściągam kurtkę i idę do kuchni i odkładam kluczki na blat. 

-Super! A co to za okazja?- bierze pizzę z stolika i kładzie na blat w kuchni. 

-A chyba otwieramy z Marcinem własny gabinet. Zwolnił się lokal w kamienicy w której mama prowadzi bistro i...- mój z wzrok przykuwają dwie w połowie wypite lampki wina. Na jednej z nich znajdowała się czerwona pomadka. Pytam się.

-Co to jest?- patrze na Jacka ,a  Jacek na mnie

-No?- widać jego zdenerwowanie

-Czemu jest tu tak ciemno?- Podchodzę do okien balkonowych

-No chodź! Zjedz pizzę. Zjedzmy na spokojnie. Aśka! Nie!- przekonuję mnie Jacek ale nie zmieniam decyzji i idę dalej. Ciągnę za zasłonę. Moi oczom ukazuję się jakaś kobieta okryta kocem z sofy. Ma bardzo poważną minę. A po chwili ironicznie się uśmiecha. Odwracam się i widzę za sobą Jacka. Odpycham go na sofę. Idę po kurtkę, plecak, pizzę i wino.

-Aśka! Ja ci to wszystko wyjaśnię!- podchodzi do mnie

-Nie dzwoni nigdy do mnie więcej!- krzyczę na niego i rzucam go kawałkiem pizzy.

-Poczekaj. Proszę.- mówi. Wychodzę z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi .

            

                                                                               ***


Wieczorem spotykam się z Wiki i Natalką w pobliskim pabie nad Wisłą. Wzięłam ze sobą pizzę i wino. Wiki bierze kawałek pizzy i mówi:

-Nie, nie, nie ja jestem na diecie- podaje kawałek pizzy mi. -Proszę bardzo- biorę od niej kawałek.

-No Aśka jedz. No gluten No fun.- mówi Natka pokazując swoją koszulkę z napisem

-Dobra może się nie udławię- mówię monotonie 

-No patrzcie. A taki milutki był, taki grzeczny był, taki dobry, a taki lamus- mówi Wiki

-No- potwierdzam to co powiedziała Wiki 

-Dobra skończyło się. Idę mu oblać wycieraczkę tym winem.- Mówi Wiki zeskakując z murku

-Co!? Co! Zostań! Stój tu! Zostań tutaj!- mówię z nie dowierzaniem-słuchacie dziewczyny czemu ja zawsze muszę trafiać na samych palantów!- mówię z rozpaczy

-Zobaczysz jeszcze ci się odwróci- mówi Natka zagryzając pizzę

-Przecież jedna osoba nie może mieć całe życie pecha- Mówi Wiki

-Wiki!- mówi Natal z pizzą w buzi

-Znaczy nie! Chodziło mi o to że tyle lat pecha, no teraz tyle lat szczęścia- zaśmiała się Wiki i mnie przytuliła

-No już to widzę- mówię ponuro

-Asia, a może wszystko się jutro odmieni.- mówi pocieszając mnie Natka

-O! Jutro na pewno się wszystko odmieni, bo jutro otwierasz gabinet z moim chłopem- mówi Wiki

-I to dwa kroki ode mnie. Bardzo to mi się podoba!- pocieszają mnie dziewczyny

-A mi się bardzo podoba że spełniasz marzenia. Serio Aśka. Brawo.- mówi Wiki

-No to co dziewczyny? Za nowe życie!- podnosi Natalia butelkę wina

-Za nowe życie- bierze kolejną butelkę Wiki

-Za nowe życie- biorę kolejną butelkę

-Pfff... Tak słabizna z nami nie przejdzie- poprawia mnie Wiki

-Za nowe życie!- krzyczy Wiki i Nati. A ja przewracam oczami i mówię. I wszystkie bierzemy łyka.


***


     Marcin podwioz mnie i mamę do kamienicy. Moja mama wychodzi

-Szybciutko, szbybciutko! Ja już jestem spóźniona!- mówi zaniepokojeniem moja mama. Moja mama wchodzi już do kamienicy. A my z Marcinem staneliśmy przed wejściem

-Już nie mogę się doczekać aż powieśmy tutaj nasz szyld- uśmiecham się i odwracam się do Marcina

-Mówię ci, że za jakieś 3 lata, dobra 2 będzie to najlepsza klinika weterynaryjna w Krakowie- podnosi Marcin ręce z szczęścia. Moja mama się po nas wraca. 

-Idziemy- wskazuję na ręką drzwi i wchodzimy do kamienicy. 


***

   



Zakochani po uszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz