2 rozdział

12 1 0
                                    

- O której jesteś z nim umówiona?- Pyta Max, kiedy skończyłam mówić o tym z kim wczoraj pisałam.

- O 17.00. - Mówię z pełną buzią, bo akurat jemy śniadanie, czyli gofryyy!

- Jechać z Tobą? - Pyta Aiden.

- Nie trzeba, przecież nic mi się nie stanie. - Mówię wkładając talerz do zmywarki. - Dobra chłopaki ja się zbieram, bo mój biedny piesek nie był na dworze od jakiś 12 godzin jak nie więcej.

- Ja też już lecę. - Mówi blondyn i również wstaje od stołu.

- Ej ej ej! A czym to się pojedzie ? - Mówi Max machając kluczami. Podbiegam szybko i zabieram mu klucze.

- Ja prowadzę! - Idę szybko założyć buty i plecak po czym całuje przelotnie Max'a w policzek i wybiegam do garażu obok. Podchodzę do żółtego cudeńka i wsiadam do środka. Czekam chwilę na chłopaka, a kiedy przychodzi zaczynam jechać. Odwożę go do domu, a sama jadę do swojego. Aiden mieszka w duuużym mieszkaniu, a ja w sporym domu, który mam po kimś kto się mną przez ostatnie lata opiekował.

Zaparkowałam auto obok domu i weszłam do środka. Nadal jest urządzony w starym stylu. Będę musiała sprzedać ten dom, nie lubię gnić w przeszłości. Zacznę może inne życie. Po chwili słyszę jak ktoś zbiega z góry. Okazuje się to mały grubas - Buldog francuski.

- Koks ! - Biorę grubasa na ręce. Po wypieszczeniu zwierzaka idę się przebrać w czyste ubrania. Postanawiam założyć białą bluzkę z napisem 'Tommy Hilfiger' i logiem marki, do tego czarne spodnie z wysokim stanem, białe buty Fila i gotowa na spacer z Koksem. Poszłam więc zapiąć małego w smycz i, zamykając wcześniej drzwi oraz bramę, poszłam z nim do pobliskiego parku. Szłam z psem na smyczy z głową spuszczoną w dół. W pewnym momencie ktoś na mnie wpadł, przez zderzenie upadłam, a smycz mi się wymsknęła z rąk. Koks poleciał do starszej pani z małym pieskiem. Na szczęście znam tą staruszkę i wiem, że Koks daleko nie ucieknie. Patrzę morderczym wzrokiem na osobę, przez którą leżę na ziemi.

- Sorki, byłem zapatrzony w telefon. - Na dowód pokazuje telefon, który trzyma w ręku. Podaje mi dłoń, a ja pierwsze co widzę to mały tatuaż na nadgarstku przedstawiający czaszkę. Łapię jego dłoń i z jego pomocą wstaję.

- To może następnym razem patrz przed siebie, hm? - Mówię i uśmiecham się ironicznie po czym kieruję się do mojego psa. Po powrocie do domu daje jeść psu, a sama rozsiadam się w salonie na kanapie przed telewizorem. Przykrywam się kocem i przełączam nudne programy poszukując ciekawego. W pewnym momencie rzuca mi się w oczy charakterystyczny dom, wracam na tamten kanał i słucham uważnie:

"Policja twierdzi, że miliarder został postrzelony w godzinach wieczornych. Dziwna postać, a może i nazwiemy go bohaterem, zadzwoniła na numer alarmowy. Okazuje się, że żadna z kamer nie zdołała niczego nagrać. W willi więzione były nastolatki, które mężczyzna za pewne niejednokrotnie wykorzystywał. Okazało się również, że trzymał on w domu znaczną ilość przede wszystkim kokainy, ale i innych środków odurzających. Policja wciąż szuka osoby odpowiedzialnej za zabójstwo mężczyzny. A teraz o ataku na..."

Dalej już przestałam słuchać, bo były nudne tematy. Jestem ciekawa, jak to jest być w więzieniu, bo jeśli zabijam ludzi (w prawdzie też przestępców, no ale jednak ich zabijam), jestem dilerką, posiadam nielegalnie broń, policja mnie szuka... no ogółem za moje drobne występki grozi mi... hmm dożywocie. No ale cooo taaam, przecież to tylko jakieś 50 lat w pierdlu. Super. Pomimo tego wszystkiego i tak lubię to robić.

*din don*

Kurde, kto mi przeszkadza?! Poszłam otworzyć drzwi, jednak za nimi nikogo nie było. Wyszłam na zewnątrz i w tym momencie poczułam szelest pod nogami. Zobaczyłam, że stoję na białej kopercie. Rozglądając się po otoczeniu podniosłam opakowanie. Weszłam z powrotem do domu i udałam się do kuchni. Nożyczkami otworzyłam kopertę i wyjęłam jej zawartość. Znajdowała się w niej zawieszka na bransoletkę, zawieszka przypominała czterolistną koniczynkę. W kopercie znajdowała się również karteczka.

Walka Z Losem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz