Podróż w tym „pływającym czymś" jak to miał w zwyczaju nazywać Bakugo, była dla niego męczarnią. Potwory trzymały go w jakiejś dziwnej drewnianej jaskini, tylko że z tej jaskini nie mógł wyjść. Nie pozwalał mu na to ten dziwny drewniany właz, którego nie umiał za nic przesunąć, niby mógł go połamać ale utrudniały mu to związane nogi i ręce. W tej drewnianej jaskini było ciemno światło padało tylko wtedy jak któryś z tych potworów przynosił mu pożywienie.
Czasem przychodził do niego zielonowłosy mężczyzna który chyba był kapitanem, ponieważ zawsze zjawiał się obstawą uzbrojoną w „pukawki". Katsuki nie rozumiał nic co mówił do niego kapitan, wiec tylko warczał gdy ten się do niego zbliżał, chciał go w ten sposób przestraszyć. Jednak skutek jego działania był całkowicie przeciwny, zamiast go przestraszyć rozwścieczał go. Trzeciego dnia niewoli oraz podróży do domu, Deku nie wytrzymał zaczął krzyczeć i uderzył smoczego chłopca. Blondyn syknął z bólu, a po chwili chciał oddać cios zaczął się szarpać, co poskutkowało kolejnym mocniejszym uderzeniem w głowę. Bakugo od uderzenia zaczęło się kręcić w głowie. Kolejny cios wymierzony w brzuch blondyna, na co ten skulił się z bólu, jednak nadal patrzył na nich morderczym spojrzeniem. Następny cios, i kolejny. Gdy skończyli blondyn leżał nieprzytomny na podłodze.
- Nie dawajcie mu dzisiaj jedzenia, niech nauczy się trochę pokory- powiedział Deku do swoich towarzyszy wychodząc z pokoju w którym znajdował się smoczy chłopiec.
Zielonowłosy podszedł do głównego sternika statku.
- Witaj przyjacielu- przywitał starszego mężczyznę- ile jeszcze zostało nam dni podróży ?- spytał
- Myślę że jeszcze trzy kapitanie - powiedział- jak trzyma się ten chłopak z wyspy?
- Nadal się nie odezwał tyko warczy- westchnął zaciskając mocno swoje pięści- dziś już nie wytrzymałem i go uderzyłem, nie będzie na mnie dzikus warczał- powiedział do starszego
- Oj Izuku mój chłopcze nie tedy droga, może on po prostu się boi ? W końcu widział jak zabijamy jego smoka- powiedział starzec.
- Może być to prawdą jednak to nie zmienia faktu że powinien nauczyć się pokory- przyznał Izuku- przecież on ma być niewolnikiem księcia
- Nie zapominaj o tym że prócz niego i tego smoka nie było nikogo na tej wyspie, wiec może być tak że wychowywał się sam na tej wyspie z tym smokiem- stwierdził sterownik. Deku się zaśmiał.
- Bredzisz starcze, dzieci się przecież z powierza się nie biorą- zadrwił- na tej wyspie musieli mieszkać jacyś ludzie przedtem - stwierdził- dobrze nie będę zakrzątał sobie tym głowy teraz idę spać, dobranoc starcze- mówiąc kierował się do wyjścia tego pomieszczenia
- Dobranoc chłopcze- odpowiedział
Tej nocy Izuku nie zmrużył oka, zastanawiając się jakim cudem dzikus znalazł się na tej wyspie.
Następnego dnia Bakugo obudził się z wielkim bólem głowy oraz brzucha, spojrzał na swój brzuch gdzie ujrzał sporej wielkości siniaka. Odrazu po ujrzeniu siniaka przypomniał sobie zdarzenia ze wczoraj. Właz do jego drewnianej groty otworzył się. Do jaskini wszedł niski marynarz, a za nim żołnierz z karabinem. Marynarz położył przed Bakugo kawałek chleba i metalowy kubek z wodą. Żołnierz natomiast podszedł do niego i rozwiązał jego nadgarstki.
- Nie próbuj żadnych sztuczek- powiedział dla zasady. Oswobodzony z więzów na nadgarstka blondyn zaczął jeść. Może i jedzenie nie było tak dobre i syte jak te z wyspy ale nie mógł narzekać na jego brak. Po skończonym posiłku marynarz zabrał mu kubek po wodzie, natomiast żołnierz mocno złapał jego nadgarstki w celu ponownego zawiązania ich. Bakugo warknął cicho, jednak mężczyzna zignorował to. Po chwili uzbrojony mężczyzna wyszedł z drewnianej jaskini pozostawiając znudzonego i obolałego blondyna samego sobie. Blondynowi nie pozostało nic innego niż próba ponownego uśnięcia.
Deku siedział w swojej kajucie czytając książkę. Gdy już miał odłożyć lekturę i zgasić lampę by ułożyć się do snu do jego ostoi wpadł przestraszony strażnik.
- Kapitanie ! Dzikus zdołał uciec zabił już 3 naszych ludzi - w jego głosie dało się usłyszeć strach i zmęczenie. Zielono włosy zerwał się odrazu łapiąc za strzelbę.
- Strzelaliście do niego ?- w głosie kapitana było słychać spokój i znudzenie.
- Nie otwieraliśmy ognia bez zgody Kapitana- strażnik powiedział niepewnie- w końcu to prezent dla księcia- dodał po chwili
- Głupcy - odparł i wszedł na zewnątrz. Ustawił się pod odpowiednim kontem celując. Padł pierwszy strzał. Pocisk trafił prosto w bok smoczego chłopca. Wszyscy ucichli patrząc jak czerwonooki upada na ziemie. Jednak siła walki i samozaparcie Katsukiego nie pozwoliło mu się teraz poddać, spróbował wstać. Deku oddał kolejny strzał tym razem w kolano. Blondyn runął na ziemię.
- Zajmijcie się nim - rozkazał kapitan strażnikowi który stał za nim- przykucie go łańcuchami do ściany- dodał. Po chwili zielonooki złapał spojrzenie sternika który widział całe zajście. Jego spojrzenie wyrażało politowanie ale i również rozczarowanie. Deku jednak je zignorował powracając do swojej kajuty by móc spokojnie położyć się spać. Musi być wypoczęty w końcu jutro dopłyną do królestwa i spodka się ze swoim przyjacielem księciem Shoto.Cześć !
Dziękuję wam bardzo za przeczytanie kolejnego rozdziału i przepraszam że dawno go nie było. Spowodowane to było moim wakacyjnym leniem oraz brakiem weny.
(Rozdział niesprawdzony)
CZYTASZ
Smoczy chłopiec
FanfictionBakugo Katsuki najbardziej w swoim życiu cenił wolność. Wiódł spokojne życie wraz ze swoim smokiem na swojej smoczej wyspie. Jednak co się stanie gdy mu się to zabierze ? Co się stanie gdy straci swoją wyspę ? I co najważniejsze co się stanie gdy st...