Ustronne Miejsce

586 49 136
                                    

[Michael Zac Samther]
Media: Hold My Hand- Isak Danielson

       Poprawiłem kaptur bluzy i wbiłem wzrok w białe, przemoczone trampki, których zarówno podeszwy, jak i czubki umazane były gęstą, ciemną breją; jeżeli tak dalej pójdzie, to w maju miasto utonie w błocie. Jestem o tym święcie przekonany. Swoje pięć groszy zawsze mogła dorzucić jeszcze rzeka, której poziom ostatnimi czasy drastycznie wzrósł. 

     Cały kwiecień – wliczając w to moje zasrane urodziny – był dla mnie nie lada wyzwaniem, a ciągłe ulewy i zachmurzone niebo tylko potęgowały moje złe samopoczucie i wyjątkowo silne znudzenie samym sobą. Pragnąłem wyjechać gdzieś daleko i po prostu zapomnieć o wszystkim. Wyłączyć się całkowicie i uwolnić od własnych, skłębionych myśli, które dniami i nocami nie pozwalały mi chociaż na chwilę zatrzymać się w całym tym pędzie, jaki mnie pochłaniał.
Musiałem jednak myśleć racjonalnie; w świecie nikomu nie potrzebny jest zagubiony, prawie że bezdomny szesnastolatek z chorymi pragnieniami i brakiem jakiegokolwiek zainteresowania tym, co będzie z nim w przyszłości. 

      Dlatego też stałem obok tej rynny, pozwalając kroplom wody spływać po moich włosach i wsiąkać w ubrania, nasłuchując, jak w kieszeni dilera szeleści moje małe, białe – utęsknione niebne obłoczki, prawda? – ukojenie. 

      Wiele słyszałem o heroinie i o tym, jaką sieczkę robi z mózgów poddanych jej ludzi. Jak uzależnia i zrzuca tych wszystkich ćpunów na haniebne dno.
Tyle się upomina i przestrzega, a jeszcze więcej zakazuje, tyle teorii i kazań wpaja nam się do głów, ale jaki to ma sens? Narkotyki nadal stanowią nieodzowną zmorę naszego społeczeństwa i zawsze znajdą się na nie chętni.
Dlaczego więc ja miałbym nie spróbować?
Jakie to ma znaczenie, skoro i tak nigdy nie będę szczęśliwy? Czemu by nie zaserwować sobie takiego szczęścia chociaż na parę, nic tak naprawdę niewnoszących do mojego życia godzin?

     Usłyszałem ciche, niecierpliwe kaszlnięcie i  odruchowo uniosłem głowę, by zaraz potem znowu oberwać po nosie dużą kroplą deszczu, która jak gdyby nigdy nic umiejscowiła się na chwilę na samym jego czubku, budząc we mnie irytację i równocześnie... radość. 

Tak, to zdecydowanie była radość. 

   Na moje rozcięte wargi wpłynął serdeczny uśmiech, a ja sam zdążyłem już zapomnieć o tym, że chwilę wcześniej dostałem solidny łomot od pijanego ojca. 

To nie miało teraz znaczenia; nie pierwszy i nie ostatni raz to zrobił, a taka sytuacja, w jakiej teraz tkwiłem już nigdy miała się nie powtórzyć. 

    Czy nie piękne jest to, że takie cudowne rzeczy natura ofiarowuje nam na każdym kroku? Srebrzysta, chłodna kropelka tkwiąca na bladym, zamalowanym piegami nosie, z którego powoli zaczynał cieknąć już katar spowodowała, że zachciało mi się śmiać i skakać ze szczęścia jak jakiś głupi, uliczny grajek. Nagle zapragnąłem pokazać wszystkim dookoła jak bardzo się mylą i jak życie może być wspaniałe, tylko po to, aby mnie zobaczyli. Żeby zobaczyli, jak taki popierdolony idiota jak ja potrafi być zadowolony.
Tak dawno nie czułem się w chociaż mininalnym stopniu dobrze, a fakt, że zaraz w moje ręce dostanie się coś, czego potrzebowałem już od dawna stawiał mnie coraz wyżej na wyimaginowanych we własnej psychice schodkach do spełnienia. 

Kurwa, jak ja kocham swoje życie.

– Masz tyle, ile ustalaliśmy? – szepnął  ochrypniętym, gardłowym głosem, nerwowo – jakbym zaraz miał go co najmniej wsypać przed policją – spoglądając po moich dłoniach, które wciąż tkwiły w kieszeniach szarej, spranej bluzy. Uśmiechnąłem się i pewnie wcisnąłem mu w te wytatuowane palce dziesięciodolarowy banknot. 

Ustronne MiejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz