WHEN I WAS YOUR MAN

439 39 17
                                    

22 GRUDNIA 2017

***

8:00

OBRZEŻA LONDYNU

... Because I'm happy - Clap along if you feel like happiness is the truth...

Wesoła piosenka Pharella Williamsa rozbrzmiała na poddaszu niewielkiego domu, znajdującego się w dzielnicy Hunslow. Ubiegłego dnia słońce doszczętnie schowało się za ciemnymi chmurami nie wyłaniając się zza nich do dzisiaj, a całe miasto pokryło się białym puchem. Zniechęcony wyobrażeniem pogody za oknem Louis Tomlinson, dwudziestosześcioletni nauczyciel sztuki w pobliskiej szkole, wtulił się mocniej w pierś swojego partnera i zamruczał cicho, dając mu do zrozumienia, aby wyłączył budzik.

- Louis, skarbie, musimy wstawać. - jęknął tamten, leniwie sięgając po telefon, a drugą ręką delikatnie bawiąc się włosami szatyna. - Za pół godziny musisz być w pracy, a ja za godzinę na uczelni. - dodał zaspanym głosem.

Liam Payne był o dwa lata młodszy od chłopaka, z którym mieszkał. Jeden z najlepszych studentów psychologii, jedna z najbardziej szanowanych osób na uniwersytecie. Wszyscy profesorowie doceniali jego wysoki poziom inteligencji, nienaganne maniery i niebanalną inwencję twórczą. Wróżyli mu świetlaną przyszłość, a niejeden z nich widział w dobrze zbudowanym brunecie młodego siebie. Jednak cechy widoczne przez nauczycieli nie były tym, czym zafascynował Liam swojego obecnego partnera. Mężczyźni przyjaźnili się od dziecka, jednak nigdy nie było pomiędzy nimi głębszego uczucia. Obaj traktowali się wzajemnie jak bracia, szukając szczęścia z innymi chłopakami. Dopiero koniec toksycznego związku, w którym przez trzy lata znajdywał się jeden z nich, uświadomił przyjaciołom jak bardzo się kochają. Wtedy właśnie Louis potrzebował kogoś, kto uświadomi mu, że prawdziwa miłość istnieje. Louis potrzebował kogoś, kto byłby dla niego troskliwy, opiekuńczy, a jednocześnie szarmancki i najzwyczajniej w świecie miły. Kogoś kto zabierze go na randkę - niespodziankę, kogoś kto po ciężkim dniu w pracy zaproponuje mu długi spacer i gorącą czekoladę. Louis zawsze chciał kogoś, kto zaskoczy go śniadaniem do łóżka, lub bez żadnego powodu kupi mu kwiaty. Kogoś, kto delikatnym głosem będzie mu szeptał „Kocham Cię" na dzień dobry i dobranoc. Liam był taką osobą. Wiedział dokładnie jak kochany potrzebuje być Louis. Zdawał sobie sprawę, że zniechęcony poprzednim związkiem szatyn chciał, aby ktoś wreszcie go docenił. I doskonale stanął na wysokości zadania. W zamian za wszystkie rzeczy, które - oczywiście z miłości - robił dla Louisa, otrzymywał życie, jakie tylko mógłby sobie wymarzyć. Louis rozświetlał każdy jego dzień - czułością, żartami, czy po prostu swoim pięknym, szerokim uśmiechem. Ich związek był idealny. Pełen miłości, delikatności i zrozumienia. Ich związek był tym, o czy oboje marzyli od dziecka.

***

9:00

HOLMES CHAPEL

Harry Styles przeciągnął się leniwie, chcąc ręką sięgnąć po zegarek. Jego dłoń napotkała jednak jakąś dość twardą przeszkodę, więc usiłując sobie przypomnieć wczorajszą noc, dwudziestokilkulatek usiadł na łóżku i powoli otworzył oczy. Miejsce obok niego, na niezbyt wygodnym materacu, zajmował ubrany w same bokserki mulat, słodko wtulający się w poduszkę. Harry spojrzał na niego zdziwiony. Dałby sobie rękę uciąć, że wczoraj w klubie miał on blond włosy i dość jasną cerę. Nie zawracając sobie jednak głowy przypominaniem przeszłości - wstał z łóżka i udał się do łazienki. Spojrzenie w lustro mimowolnie przywołało do jego głowy kilka zdarzeń. Kilkumilimetrowy zarost przypomniał mu, że była to pierwsza noc w domu od trzech dni. Praca w klubie oddalonym o kilkanaście kilometrów od miejsca zamieszkania była dla niego tak dobrą ucieczką od problemów, że brał tyle zmian, ile był w stanie przepracować. Lustro przypomniało mu także o twarzy blondyna, która mignęła mu przed oczami tuż po przebudzeniu. Pamiętał dokładnie jęki, które zamroczony już przez zmęczenie wydawał z siebie podczas 'wyładowywania napięcia' w klubowej toalecie. Styles wystawił głowę z łazienki, by ponownie spojrzeć na mulata. 'Zaproponował, że odwiezie mnie do domu' - przypomniał sobie w myślach. Zayn był stałym bywalcem klubu, często podrywającym Harry'ego, jednak ten nigdy nie odpowiadał na jego flirty. Tym razem uległem - przypomniał sobie, - chyba będąc zachęcony przez sporą dawkę alkoholu. Brunet powolnym krokiem wrócił do łazienki. Wsadził twarz pod kran i opłukał ją zimną wodą. Nie tak miało wyglądać jego życie. Trzy godziny później, gorąca kawa i świeżo zrobiony omlet czekały już na czystym obrusie, gdy Zayn Malik - mając na sobie nieco więcej garderoby niż rano - zszedł do kuchni, by przywitać ubiegło nocnego kochanka. Tamten przywitał go lekkim uśmiechem i bez słowa wskazał na miejsce przy stole. Harry nie był złym człowiekiem. Poczuł bolesne ukłucie w sercu, gdy zobaczył uśmiechniętego mulata zajadającego śniadanie. Nie lubił bawić się z ludźmi. Nienawidził siebie za te wszystkie jedno nocne przygody i za to jaki ból wywoływał na twarzach kochanków, gdy zawstydzony mówił, że to była tylko zabawa i nie ma szans na głębsze uczucie. Harry w głębi duszy nienawidził siebie.

WHEN I WAS YOUR MAN || larry/lilo✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz