NIE MIAŁAŚ NIC PRZECIWKO robieniu zakupów, ani pomaganiu innym, do momentu, w którym poproszono cię o przyniesienie całej masy produktów do pieczenia na szkolny konkurs. Nikt nie zapytał, czy nie będziesz potrzebowała pomocy z uniesieniem toreb, po brzegi wypełnionych mąką, cukrem i innymi, dosyć ciężkimi rzeczami. Ty z kolei, jak to zwykle bywało, nawet nie śmiałaś poprosić kogoś o towarzyszenie ci. Nie chciałaś sprawiać kłopotów.
Chodziłaś po sklepie, próbując odczytać niewyraźnie zapisaną listę zakupów. Obracałaś kartkę na wszystkie możliwe strony, przekrzywiałaś głowę, wytężałaś wzrok. I tak przy każdym punkcie. Wiedziałaś, że niektórzy mają brzydkie pismo, ale że aż tak? Jak oni w ogóle rozdawali autografy?
Znalezienie każdego produktu zajęło ci sporo czasu, zaczynając od tej nieszczęsnej, źle skonstruowanej listy, która ani trochę nie ułatwiała zadania, aż po dziwne ułożenie alejek sklepowych, przez które zgubiłaś się dobre cztery razy. Kiedy wreszcie udało ci się wykreślić każdy punkt, czekało cię stanie w kolejce do kasy. A ów kolejka nie miała końca.
Obsługująca klientów starsza pani zdawała się miła, ale niestety, była okropnie wolna w dosłownie każdej czynności. Kasowanie produktów, wydawanie reszty, nawet dzień dobry mówiła jakby w zwolnionym tempie. Cóż, być może tak było tylko z twojej zniecierpliwionej perspektywy.
Cudem dotarłaś do kasy i zapłaciłaś (oczywiście parę razy zwracając uwagę kasjerce, że dostałaś za mało drobnych), po czym wyszłaś na zewnątrz, siłując się z siatkami. Tak jak przypuszczałaś, były ciężkie, więc co parę metrów musiałaś stawać i kłaść je na ziemi, żeby odetchnąć.
W którymś momencie się zachwiałaś. Zapewne upuściłabyś torbę, a sama przeżyła bliskie spotkanie z chodnikiem, gdyby nie pewien czarujący chłopiec, który w porę zareagował i cię przytrzymał.
— Wszystko w porządku? — spytał, zmartwiony.
To dziwne, ale poczułaś delikatny zapach lawendy. Czyżby to od niego?
— Och, tak, bardzo dziękuję za pomoc. I przepraszam za kłopot...
— N-nie, to żaden kłopot. Em... jeśli pani, znaczy, jeśli ty... Mogę pomóc zanieść zakupy — wydukał, a końcówki jego uszu zrobiły się czerwone.
— Nie trzeba, dam sobie radę! Muszę to zabrać do Akademii Yumenosaki, to niedaleko!
— Ach, ja też tam idę, więc naprawdę chętnie pomogę. — Takim uśmiechem mógłby topić lodowce.
— No dobrze. Dziękuję ci... Jak masz na imię?
— Shino Hajime — przedstawił się, zabierając większość siatek. Nie wyglądał na silnego, a jednak świetnie sobie radził.
— [Nazwisko] [Imię]. Ty też jesteś uczniem Yumenosaki?
— Tak, na kursie dla idoli. Nasza szkoła nie jest koedukacyjna, więc musisz być tą słynną uczennicą z wymiany?
CZYTASZ
ENSTARS BOYFRIEND SCENARIOS
De TodoJak to jest spotykać się z idolem? Albo, jeszcze lepiej, jak to jest spotykać się z konkretnym idolem? Zaspany wampir Ritsu? Spokojny, pachnący lawendą Hajime? A może sam Imperator Eichi? Reader, tylko nie wpadnij w kłopoty... POSTACIE: - Hajime Sh...