Poranek

18 1 0
                                    

Budzi mnie mój zjebany budzik. Nienawidzę wstawać. Lecz siłą rzeczy wstaje z miękkiego materaca i odkrywam kołdrę, czując przy tym jak moje ciało oblewa zimne powietrze. Stąpam po zimnych panelach i otwieram okno. 

Piękna dziś pogoda. - Mówię do siebie i kroczę do łazienki. Odziwo płytki nie są zimne, ponieważ zdążyły się już nagrzać od umieszonego obok grzejnika. Nie myśląc wiele wskoczyłem pod prysznic. Woda jest cieplutka. Biorę obok leżący szampon, i wyewam go trochę na głowę. Bardzo się pieni, w końcu to szampon. Kocham ten zapach cytryny i mięty. Potem biorę żel do ciała i myje się nim w pośpiechu, bo kątem oka zauważyłem że już 7:15. Spłukując z siebie resztki gęstej piany wychodzę spod prysznica. Myje zęby i przepłukuję je Listerinem, który jak zwykle piecze. No nic, przynajmniej mam świeży oddech :). Wycieram się jeszcze puchatym, białym ręcznikiem i idę do pokoju po rzeczy. Ubieram na siebie czarne bokserki, białe bawełniane skarpetki, na to jeansy z dziurami i jeszcze koszule w kratę.

Shodzę na dół. Widzę że tata przygotował mi śniadanie. Zostawił karteczkę z napisem : 𝑀𝒾ł𝑒𝑔𝑜 𝒹𝓃𝒾𝒶 :) 

Uśmiechnąłem się, i zacząłem jeść śniadanie. Przygotował mi jajecznicę z bekonem. Była jeszcze dość ciepła ponieważ nie dawno wyszedł. Jedząc ją w pośpiechu zauważyłem na moim IPhone'ie wiadomość od Juliete : 𝒫𝒶𝓂𝒾𝑒𝓉𝒶𝒿 ż𝑒𝒷𝓎 𝓌𝓏𝒾ąć 𝓅𝓁𝒶𝓀𝒶𝓉 𝓃𝒶 𝒷𝒾𝑜𝓁𝑜𝑔𝒾ę.

Miałem już spakowany więc po prostu wstałem, i poszedłem do przedpokoju założyć buty. 

Była już 7:33 a ja wyszedłem z domu. 

Mijając mój ogród w pośpiechu pogłaskałem mojego pieska Sumo i wręcz wybiegłem zza posesji. Tak! Zdążyłem dobiec... nie odjechał mi skurwysyn. Wsiadam do autobusu, i okazuje się że oczywiście nie ma miejsca bo stare purchawy musiały postawić torby na siedzeniach. Dobra jebać to. Wkładam w uszy airpodsy i puszczam playliste z  Billie Eilish. 

Dojeżdzam do szkoły, i wchodzę przez drzwi. Krocząc korytarzem, zmierzam do szafek. Otwieram ją na ten sam od lat kod - 19 76 20 02- Rocznik ojca i mój. 

Tuż po chwili podchodzi do szafek Mark. Tak się złożyło że mamy obok siebie. Myślę że to ten dzień, powiem mu o moich uczuciach. Podchodzę do niego. Ma jak zwykle ułożone brązowe włosy, okrągłe okulary na pięknych niebieskich oczach i ubrany t-shirt na wysportowanej klatce.

Hhh...- Hej.- Powiedziałem 

No cześć, dobrze że jesteś bo chciałem spytać czy idziesz z nami na piwo? 

Okej, ale najpierw chciałem ci coś powiedzieć. Na osobności. 

No dobra. - Odpowiedział.

Chłopaki ja zaraz wracam. - Wykrzyczał z daleka. 

Idziemy do toalety. Otwieramy lekkie drewniane drzwi. Jesteśmy sami w toalecie. 

No co chciałeś mi powiedzieć? - Zaczął.

Bb...- Bo ja coś do ciebie czuje. - Wykrztusiłem.

Jesteś pedałem?! - Wykrzyczał.

Dostałem w tym momencie salwy ciosów. Poczułem tylko kilka bo straciłem przytomność. 

Cdn.


𝔽𝕦𝕔𝕜 𝕪𝕠𝕦, 𝕄𝕒𝕣𝕜Where stories live. Discover now