Szpital

9 1 0
                                    


Obudziłem się w szpitalu. Mam maskę na nosie. Zdejmuję ją. Przez chwilę patrzę w biały sufit. Wstaję i kieruję się w stronę okna... nie mam dla kogo żyć, poza tym w szkole mnie zabiją. Kiedy siedzę na parapecie przy otwartym oknie, ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. 

Słyszę męski głos - Zejdź stąd, porozmawiajmy...

Obróciłem się i ujrzałem chłopaka w moim wieku, był wysoki, miał ciemne włosy i oliwkowe oczy, był szczupły; lekko umięśniony. Podał mi rękę, a ja przyjąłem jego pomoc. 

Co się stało?- Zapytał czule. 

W tym momencie rozpłakałem się, a on zaprowadził mnie na krzesło. Przytulił mnie i powiedział: Wiem mniej więcej co się stało, lekarki wzywały policję, mówiły że jakiś chłopak w szkole cię pobił. Czy to prawda? - Zapytał

Tak...- Powiedziałem cicho. 

Ale dlaczego? - Zapytał z intrygą.

Bo... bo powiedziałem mu...

No dalej, mi możesz powiedzieć.- Powiedział spokojnie. 

Powiedziałem mu że coś do niego czuje...-  Powiedziałem ponownie się rozpłakując. 

Ou... spokojnie... nic się nie stało... - Powiedział czule, po czym mnie przytulił.

Nagle weszła pielegniarka.

Przepraszam że przeszkadzam, ale trzeba podać leki. 

Wróciłem do mojego łóżka, zażyłem leki. I zmęczony usnąłem.

Obudziłem się, znów patrząc przez chwilę w sufit. W końcu obróciłem się na bok i zauważyłem tego samego chłopaka śpiącego na krześle. Nawet nie wiem jak ma na imię. 

Powiedziałem :hh..hej? 

Chłopak obudził się i zapytał się jak się czuję. 

Dobrze... Jak masz na imię? 

Jayden. A ty?

Jamie...

Też na "J" - Powiedział Jay lekko się uśmiechając.

Oddałem uśmiech. 

Kupiłem ci sok i kanapkę, bo śniadania tutaj to jakaś porażka. - Powiedział

Zaraz oddam ci pieniądze... 

Spokojnie, nie trzeba.- Odpowiedział stanowczo.

Dziękuję, Jay... - Powiedziałem. Po czym złapałem go za rękę. Chłopak się zdziwił, lecz po chwili uśmiechnął i odwzajemnił uścisk.  Pogładził kciukiem moją rękę... 

Do sali wszedł mój ojciec. 

Przepraszam nie mogłem wcześniej przyjechać... - Powiedział stawiając torbę z moimi rzeczami. 

W tym samym czasie Jay odsunął się i wrócił na swoje łóżko.

Ojciec gadał ze mną o tym co się stało i powiedział że znów musi jechać do roboty. 

Wyszedł. Zabrałem torbę i wyszedłem do łazienki umyć zęby itd. 

Powiedziałem jeszcze tylko Jay'owi że idę do łazienki. 

Będę czekać.- Powiedział uśmiechając się. 

Do toalety są dosłownie dwa kroki. Rozbieram się i wchodzę pod gorący strumień wody. Myję włosy moim szamponem, tym razem pachnie jagodami goi. Gdy nie spłukałem jeszcze dobrze głowy z piany, biorę mój żel pod prysznic i namydlam nim się. Ma ostry męski zapach. 

Słyszę że obok do kabiny ktoś wszedł. Zacząłem się uwijać ponieważ nie chciałem się spotkać z tą osobą. Wycieram się szybciutko różowym ręcznikiem. Zaczynam się przebierać w piżamę, zakładam tylko dół bo nie lubię spać w koszulce. Przechodzę do umywalki i zaczynam myć zęby. myję je dosyć szybko, i potem znowu ten Listerine. Dobra przynajmniej oddech świeży. Idę pośpiesznym krokiem do sali. Kładę się do łóżka. Zasypiam... Nagle słysze że drzwi do sali się otwierają. Podnoszę głowę. To tylko Jay, też brał prysznic. Uśmiechnąłem się do niego. On odwzajemnił uśmiech. Znów kładę głowę na poduszce. Słyszę że Jay podchodzi... Pocałował mnie w policzek i powiedział : Ładnie pachniesz... i położył się do swojego łóżka. 

𝔽𝕦𝕔𝕜 𝕪𝕠𝕦, 𝕄𝕒𝕣𝕜Where stories live. Discover now