XX

91 11 6
                                    

<szykujcie się na długi rozdział, misiaki.>

🌻Rozłąka jest dla miłości tym, czym wiatr dla ognia - małą gasi a wielką roznieca.🌻

-Spędźmy te ostatnie dni razem.

Nie miałem pojęcia, jak długo zbierałem się, żeby wstać i zaproponować chłopakowi pomoc w pakowaniu się. Z krzywym uśmiechem na ustach starałem się brnąć do przodu, jednak z tyłu głowy wciąż grała mi smutna, pożegnalna melodia, która niszczyła szczęśliwy grymas, robiąc go fałszywym i brzydkim. Wciąż obmyślałem plany, które miały zapobiec temu wszystkiemu, jednocześnie starając się sprawić pozór, że próbuję się z tym pogodzić. Lecz moje serce nie umiało, nawet nie chciało brnąć w tę stronę, bo w najgorszym przypadku przestałoby bić.

Bić dla mnie, żebym to ja utrzymał się na nogach.

Dla mojego Słonecznika zawsze będzie biło, nawet gdy będzie w innym mieście.

Jednak ja nie chciałem czuć tego smutnego tętna, już wolałem go nie mieć, gdy w moich żyłach nie płynęłaby radosna, żywa krew w kolorze prawdziwej czerwieni, nie tej imitującej czerwień.

Tej fałszywej i brzydkiej.

Mój anioł sprawiał, że każda łza zasychała, a ślad po niej przestawał szaleńczo piec, gdy ten dotykał je swoimi pulchnymi palcami i jednocześnie leczył, jak wróżka, w naszej baśni, którą zapragnąłem napisać. Wszystko było piękne w mojej głowie, gdzie przytulaliśmy się bez żadnych oporów, bez zmór i tych wścibskich ludzi, którzy wszystko niszczyli. Niszczyli nas.

Podawałem mu ubrania, z bólem patrząc na te, w których lubiłem go najbardziej, a on sam wstydził się w nich chodzić. Piękne, zwiewne koszule ze złotymi zdobieniami idealnie pasowały do tego promieniejącego, słonecznego chłopaka, który na naszych wieczornych spacerach uśmiechał się piękniej od tej płonącej gwiazdy, która zachodząc patrzyła się na nas szczęśliwa, że na dobranoc może oglądać tak piękną bajkę. Szkoda, że Jimin uważał, że były zbyt dziewczęce, co wmówił mu wujek, bo ja naprawdę uważałem, że prezentował się w nich jak książę, którego razem ze słońcem mógłbym oglądać wiecznie.
Tak samo jak spodnie z rozmaitymi wzorami, w których wyglądał inaczej, wyróżniał się spośród reszty ludzi, spieszących się- czy nie- do ich codziennych obowiązków. Kochałem mojego kolorowego partnera, jednak jego cudna barwa blakła z każdym dniem, przez sytuację, w której się znajdował. Starałem się namaczać nasze pióro, którym wspólnie kreśliliśmy na papirusie naszą historię, tak, aby stalówka nasycona była kolorem, tak jak nasza relacja, która miała nigdy nie zgasnąć.

-Jak, Yoongi?- zapytał smutno, składając kolejną bluzę, którą wpakował do walizki, a ja czułem tę pustkę, która ogarniała jego przytulny pokój.- Przecież widzisz, ile tego jest...- powiedział cicho siadając na łóżku, a mnie ponownie zabolało serce, gdy skrucha na jego twarzy była wręcz ogromna, dlatego zaczął zasłaniać ją jego drobnymi dłońmi, które w oznace zmęczenia przejechały po tej karmelowej skórze.

Podszedłem do niego spokojnym krokiem, starając się nie nadepnąć na żaden przedmiot przy okazji, co było ciężkie, kiedy wszystko leżało na podłodze w kupkach porozstawianych praktycznie wszędzie. Usiadłem tuż przy nim i od razu objąłem ramieniem, przyciągając do siebie nieco bliżej, aby zapewnić mu trochę ciepła i oparcia w tym trudnym dla nas momencie.

-Uwiniemy się z tym jakoś, pomogę ci teraz, zobaczymy ile uda nam się zrobić, najwyżej zostanę z tobą tak długo, aż tego nie skończymy, ale to jutro, Jiminnie. Rozerwijmy się trochę- powiedziałem cicho, gładząc jego łopatkę, gdy ten analizował moje słowa.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 14, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sunflower| p.jm + m.ygOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz