Moje oczy otworzyły się powoli, błądząc zagubionym wzrokiem po ciemnym pomieszczeniu, w którym byłem. Do moich uszu dopiero po chwili dotarł ten charakterystyczny dźwięk pracujących maszyn pociągu, pędzących teraz wraz z całym pojazdem po metalowych szynach. Obudził mnie ten jeden odgłos, mówiący o tym, że cała konstrukcja zatrzymuje się na stacji, a wraz z tym miała nastąpić moja wysiadka. Nie wiem dlaczego, ale to właśnie czułem.Pociąg zatrzymał się, piszcząc po raz ostatni. Wciąż nie do końca przytomnym wzrokiem rozejrzałem się po przedziale, szukając moich walizek. Nie znalazłem ich niestety, mimo, że za oknem było już jasno, a blade promienie oświetlały całość pomieszczenia.
Wyszedłem na zewnątrz, czując jak w nozdrzach gromadzi mi się zapach przedwiośnia. Pięknej zimy, ustępującej miejsca tej najpiękniejszej z pór roku. Szyny kończyły się w miejscu, w którym wysiadałem, a poranne słońce zamazywało mi obraz, blokując resztę widoku na to piękne miejsce. Wszystko było takie idealne. Jakby skropione kilkoma kroplami magii, połączonej z iluzją.
Przeszedłem kilka kroków naprzód, idąc zaraz przy całej długości wagonów pociągowych, których jedynym pasażerem byłem ja. Nikogo innego w środku nie zauważyłem, nawet samego konduktora, czy maszynisty. Byłem sam.
Sam z morzem, na które patrzyłem, gdy tylko udało mi się pokonać odległość całego powozu. Fale delikatnie zaburzały spokojny rytm wody, wciąż mocząc suchy piasek na wybrzeżu. Różowe niebo kontrastowało z lazurowym kolorem cieczy, odbijając jeszcze swe wdzięki w białych obłokach, przełamujących wszędobylskie barwy. Nawet ptaków nie było nad zbiornikiem. Słychać było jedynie pracującą wodę i świsty wiatru, muskającego delikatnie moje włosy.
Piasek zapadał się pod moimi butami, które zostawiały za sobą czyste odciski, zwiastujące moją obecność wszystkim, których tam nie było. Wciąż widziałem jedynie te cudowne elementy przyrody nieożywionej, ukazującej mi teraz więcej uczuć, niż chciałem zobaczyć. I miałem wrażenie, że w mojej głowie rodziły się też te wspomnienia, jakbym już był w tym miejscu. Ale nie mogłem sobie nic przypomnieć. Miałem kompletną pustkę w myślach. Jakbym był białą kartką, czekającą tylko, ażeby ją zapisać.
- Chcesz go poczuć, prawda? - odwróciłem się szybko, zderzając oczy z nim. Niskiego wzrostu chłopakiem, z włosami koloru słońca widzianego z ludzkiej perspektywy. Ciemnymi oczyma, w których widziałem wszystkie moje gwiazdy. Stał znów przede mną, znowu mogłem go zobaczyć. - Zdejmij buty, Jungkook. Piasek jest cieplutki.
Podszedł bliżej, przez co mogłem ujrzeć jego bose stopy, zapadające się w białej krzemionce, kuszącej swoim aksamitem.
- No śmiało. Wiem, że chcesz. - zaśmiał się tym pięknym głosem. Znowu go słyszałem. Znowu mogłem usłyszeć ten anielski głos, zawracający mi w głowie i cudowny chichot, przez który moje usta samoistnie się uśmiechały.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale miałem wrażenie, że nie widziałem go od setek lat. Wydawał się taki odległy, mimo, że stał obok. Jakbym nie mógł się zbliżyć, dotknąć go. Jakbym go stracił. A przecież był obok, stał właśnie tu, gdzie przed chwilą ślad znaczyły podeszwy moich butów, które właśnie zdejmowałem ze swoich nóg.
Jimin zaśmiał się znowu, ale jedynie pod nosem, cichutko, jakby tak, żebym nie słyszał. Ja jednak dokładnie przyjąłem cały głos, wydobywający się z niego, kiedy zarówno morze, jak i wiatr zdawały się wyciszyć.
Czas przestał istnieć, kiedy jego dłoń uniesiona powoli ku górze, zaczęła kreślić palcami linie na moim przedramieniu, wspinając się do góry. Dotyk Jimina lekko drażnił moją skórę, powodując gęsią skórkę od stóp, do szyi, na której zatrzymał wędrówkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/184322557-288-k207960.jpg)
CZYTASZ
paris [jjk x pjm]
Hayran Kurguróżowe niebo, lazurowe morze i blondwłosy chłopak. |melodramat| ◽️one shot [ ] zapowiedź [ ] trwające [✔️] zakończone