Otworzyła oczy, wstała, jak co dzień schodzi na śniadanie, z dnia na dzień coraz bardziej przybita.
-Cześć córko!
-Witaj mamo, witaj tato.
-Jak się spało?
-Jak zwykle, a jak u was?
-Znakomicie! Mamy sprawę do załatwienia, więc zostaniesz sama na jakiś czas. Ja i tata wyjeżdżamy na jakiś czas, mam nadzieję że nie masz nic przeciwko?
-Skądże, w końcu często zostaje sama przyzwyczaiłam się.
-No dobrze kochanie, mam nadzieję że dasz sobie radę.
-Spokojnie mamo dam radę.
-No dobrze, tylko pamiętaj bez imprez i grzeczna!
-Tak, tak.
Następnego dnia gdy wstała rodziców już nie było, zeszła na dół, zjadła w spokoju śniadanie i wyszła, jedynie co po sobie zostawiła to krótki liścik.
CZEŚĆ!
Wiem że to teraz czytasz, więc się nie martw nic mi nie jest i nie będzie, możesz być spokojna. Wyjechałam aby trochę odpocząć, obiecuję że jeszcze mnie zobaczysz, całą i zdrową.
Jannette :)
Kilka tygodni później przyjechali jej rodzice, tata zaczął się rozpakowywać, a matka poszła do córki, lecz gdy weszła do pokoju to jej tam nie nastała.
-Zbigniew, Jannette uciekła! -powiedziała załamanym głosem i cała we łzach.
-Jak to? Kochanie musimy jej zacząć szukać!
-Co jeśli jej się coś stało? Nie wybaczę sobie nigdy tego! Przecież ona ma 15 lat! -zapłakana zaczęła krzyczeć.
-Spokojnie na pewno nic jej nie będzie, pewnie śpi u jakiejś koleżanki. -Powiedział spokojnym głosem.
Chwilę później wyszli. Poszli na komisariat zgłosić zaginięcie córki. Wydział od razu zajął się tą sprawą, rodzice byli zrozpaczeni tą całą sytuacją... Bardzo przeżywali zaginięcie córki. Nie chcieli sobie wybaczyć tego błędu że ją zostawili samą w domu.
Miesiąc później wydział kryminalny znalazł ciało 15 latki, zawiadomił o tym rodziców Jannette.
-Dzień dobry, znaleźliśmy ciało jednej 15-latki tylko teraz państwo muszą nam potwierdzić że jest to państwa córka.-Powiedział za nieciekawionym głosem dyrektor wydziału kryminalnego.
-Nie! to nie może być nasza córka, nasza córka żyję! To wy nie umiecie jej znaleźć!
-Spokojnie, nie mówię że musi być to państwa córka. Poproszę aby państwo pojechali z nami i sprawdzili.
Godzinę później gdy rozdarci rodzicie zjawili się w kostnicy, podeszli do dziewczyny. Popatrzyli, i zaczęli płakać i się do siebie tulić. potwierdzili że ta 15-latka to ich córka. Od tamtej pory zaczęła prowadzić się sekcja zwłok, Próbowali dojść do czynu tej tragedii. Rodzice Jannette nigdy sobie nie wybaczyli, dziennie wspominali wspólne chwilę z córką. Spakowali jej rzeczy i schowali na strych. Po chwili zadzwonił telefon...
-Dzień dobry, mamy już przyczynę państwa córki, proszę przyjechać to obgadamy sprawę. -Powiedział dyrektor.
-Dobrze proszę pana, już jedziemy. -Odpowiedziała zrozpaczona matka.
Po dwóch godzinach i rozmowie z dyrektorem, rodzice wrócili do domu.
Nie umieli w to uwierzyć, w to co się stało, ich stan się pogorszył. No więc okazało się że Jannette popełniła samobójstwo poprzez połknięcie bardzo silnych tabletek.
Każdy się zastanawiał dlaczego... Dlaczego akurat to zrobiła, z nikim nigdy nie gadała, miała tylko rodziców, rodziców którzy ciągle ją porzucali poprzez wyjazdy. I nigdy nie wybaczyli sobie tego, bardzo ale to bardzo żałowali, chcieli cofnąć czas, bardzo było im ciężko nigdy nie wyobrażali sobie takiej sytuacji.
Gdy minął rok od tej tragicznej sytuacji to ojciec pogodził się ze stratą własnej córki. Lecz jego żona, matka Jannette wciąż się nie pogodziła ze stratą... Zaczęła słyszeć różne głosy, znaki. Opowiedziała to mężowi, mąż stwierdził że wariuje. Nie chciał słuchać tych bredni żony, wysłał ją to psychiatry gdzie skierowano ją stamtąd do psychiatryka. Po dłuższym czasie gdy matka została wypuszczona do domu, spotkała się z mężem przeprosiła go za te wszystkie bzdury, oczywiście wybaczył jej. Lecz dalej nie umiała się pogodzić z tym wszystkim.
po 5 latach, oboje byli już pogodzeni z tą stratą. Gdy było już dobrze Pan Zbigniew zaczął chorować, jego żona znów zaczęła się stresować, bardzo bała się że straci męża. Okazało się że Pan Zbigniew choruje na raka. Żona miała dość. Mąż obiecywał że wyzdrowieje, że będzie wszystko dobrze, lecz żona dalej się obawiała o męża...
Pół roku później obawy żony się sprawdziły, gdy dowiedziała się że Pan Zbigniew umarł znów dostała ataku histerii, była tak zmarnowana, nie spała po nocach, chodziła na wiele terapii lecz one nie pomagały. Straciła to co miała najważniejsze w swoim życiu, została sama, nic i nikt jej nie zastąpi tego co miała i czego pragnie... A czego pragnęła? pragnęła aby cofnąć czas. Samotność ją dobijała jedynie co jej zostało to kilka lat nieszczęsnego życia...
I tym razem to ona zostawiła krótki list..
WITAJCIE
Bardzo was przepraszam, straciłam najważniejsze co miałam w życiu, czyli rodzinę, tak własną rodzinę... Mam dość straciłam również pracę, nie mam nic. Zostałam sama. Nie mam do cho*ery nikogo. Zaczynam wariować, nic mi już nie pomaga! Nic! Chcę was pożegnać... Dziękuje za wszelkie próby wsparcia...
No więc to był koniec.
Koniec wszystkiego.
A gdzie jakiś nowy początek?
Nie ma... Nie ma! każdy ma swój początek i też koniec...
Nigdy nie zastąpisz najważniejszych rzeczy. Nie tylko rzeczy, ale i ludzi.
Dlatego ''Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą''.
Po co nienawiść na świecie? Wszelkie problemy?
Można żyć w zgodzie... Przecież to takie proste... Nawet nie wiemy kiedy tracimy. Czas zmienić wszystko, czas aby świat zmienił się na lepsze.