Zarażona wśród ludzi

10 3 0
                                    

Poruszanie się nie należało przecież do czynności trudnych. Sprawne poruszanie się po lesie graniczyło z cudem i stało się murem do pokonania, ale mimo wszystko nie mogli dać z siebie wszystkiego. Wyposażeni w karabin przewieszony przez ramię oraz sporych rozmiarów ciężki plecak, nieśli prowizoryczne nosze zrobione ze starego, nieużywanego koca. Na nim leżało bezwładne ciało dziewczyny.

- Przyspieszycie? Kończy nam się czas - warknął mężczyzna, nawet nie czekając na pozostałych. Nie spojrzał za siebie, by sprawdzić, jak sobie radzą. Po prostu szedł do przodu i wydawał rozkazy. 

- Dajcie mi swój bagaż. On... chyba ma rację - mruknęła dziewczyna zamykająca pochód.

Zatrzymali się, patrząc na nią dość niepewnie. W końcu zdecydowali się przekazać nastolatce swoje plecaki. Broń na wszelki wypadek zostawili sobie. Po tych lasach nie  krążyło zbyt wiele zmutowanych, ale długie przebywanie tu nauczyło ich jednego. Zawsze mieć przy sobie jakąkolwiek broń na wszelki wypadek. Te parszywe stwory lubią przesiadywać w takich miejscach. Rzadko, ale jednak. 

- Zrobimy tak. Zaczekasz tu. Do celu mamy niespełna pięć kilometrów. Jeśli szczęście nam dopisze, za dwie godziny wrócę. 

- Uważajcie na siebie - rzuciła szybko i wymienili uścisk dłoni. Drugi z nich zasalutował i wreszcie odeszli pogrążeni w milczeniu. Teraz najbliższe godziny są niepewne, a czyjeś życie zależy właśnie od nich. 

***

Złamał jedną z zasad, ale nie miał wyjścia. Bóg jeden wie, ile wlekliby się do schronu, gdyby nie oddali towarzyszce części bagaży. Nigdy nie zostawiaj nikogo samego. Inaczej po śmierci jego duch już nigdy nie da ci spokoju. 

Prawie biegł przez las. Przeskakiwał przez powalone drzewa, schylał w pośpiechu głowę, gdy gałęzie były zbyt nisko; biegł na złamanie karku w kierunku miejsca, gdzie czekała na niego towarzyszka. Zdążyło się zrobić ponuro i ciemno, więc odnalezienie jej mogło okazać się trudniejsze i tym samym szanse na przeżycie malały.  Miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie odeszła zbyt daleko lub, że nie została zaatakowana przez zmutowanych. Włączył latarkę, kiedy w mętnej szarości otoczenia i mgły ktoś nieoczekiwanie się zjawił. Skierował światło na wysokość oczu postaci. Jeśli jest jednym z czarnobylskich dzieci, zacznie wydawać charczące odgłosy. Zmutowani nie lubią białego światła. To również mogło przynieść fatalne skutki. Atak. Czas reakcji często jednak nie gwarantuje tego, że ofiara przeżyje.
Dziewczyna zmróżyła oczy zaskoczona nieprzyjemnym błyskiem. Nie od razu ją rozpoznał.

-I co? Jakiś wieści? - zapytała bez przekonania, oddając towarzyszowi ciężki plecak.

-Nie chcę straszyć, ale być może potrzebna będzie krew. I to na ciebie przypada obowiązek jej oddania - rzucił jej krótkie, rozkazujące spojrzenie. Westchnęła zrezygnowana. Każdy zgodził się na takie warunki. Oddajesz krew, swoje leki, a po twojej śmierci stajesz się kawałkiem mięsa.

-Jest aż tak źle?

- Okłamywać cię nie chce, ale lepiej, żebyś chociaż ty nie panikowała - chłopak zamyślił się, próbując tak dobrać słowa, by nie wspomnieć o faktycznym stanie poszkodowanej.

- Z odpowiednią pomocą, udzieloną na czas jest szansa, że na przykład nie umrze tej nocy - mruknął, uśmiechając się krzywo. Towarzyszka zignorowała te słowa.
Ciężkie buty łamały leżące na drodze patyki. Szum nadawał tempo marszu, lekko muskając ich twarze, a przyspieszone oddechy dwójki młodych ludzi świadczyły o tym, jak bardzo potrzebują odpoczynku.

- Siadaj w kącie i przygotuj się psychicznie na to, co nastąpi - usłyszała na "dzień dobry" od starszego mężczyzny. Klęczał koło rannej nastolatki, tamując krwawienie. Jego dłonie pokrywała czerwona substancja, zaś on sam zdawał się być niemniej przerażony od ofiary.

Kroniki OcalałychWhere stories live. Discover now