[1]

301 17 0
                                    

•Tui•
W głośnikach słychać było solówkę gitary elektrycznej Briana Maya, a zaraz potem głos Freddiego Mercurego. Obserwowałam widok za oknem, byłyśmy w trasie już dobre dwie godziny, a krajobraz co chwile się zmieniał. Aktualnie jechałyśmy obok opuszczonego pola, na którym stały dwa stare bilbordy. W oddali można dostrzec było góry, a na ich czubkach leżał śnieg. Widok był przepiękny, ale i tak nie miałam głowy do zachwycania się widokami z okna. Dwie godziny temu musiałam porzucić swoje dotychczasowe życie. Opuścić przyjaciół, szkołę, którą tak bardzo kochałam i zacząć nowe życie w zupełnie innym miejscu. Nie miałam  pojęcia czy się tam odnajdę, a moja przyszłość stała pod znakiem zapytania. Miałam plany na przeżycie ostatniej klasy liceum... Na razie muszę je odłożyć, albo zacząć tworzyć nowe.
Mama przyciszyła radio, kiedy minęliśmy tabliczkę Witamy w North Band. Jechałyśmy teraz przez ogromny las, promienie słoneczne przebijały się przez rożnej wielkości drzewa, ten widok był imponujący musiałam przyznać, choć tak bardzo nie chciałam. Zatrzymaliśmy się przy jakiejś opuszczonej stacji benzynowej, która przyprawiała mnie o dreszcze. Panował tu bardzo dziwny klimat z jednej strony widać było góry, las, a z drugiej pustynie z palmami. Mama wysiadła z samochodu, zanim zamknęła drzwi, spojrzała jeszcze na mnie.
- Chcesz coś?
- Nie, dziękuje - odpowiedziałam.
Kiedy mama weszła do sklepu mogłam podkręcić głośniej piosenkę w radiu, nuciła sobie pod nosem Somebody to love i obserwowałam otoczenie. Przed nami stał inny samochód, stary czarny cabriolet Mustang, typowo amerykański samochód. Wystraszyłam się, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka, ktoś wyszedł ze sklepu. Obróciłam się w tamtą stronę, była to grupka czterech chłopaków. Nie przyjrzałam się im dokładnie. Widziałam tylko jak dwójka siada z tyłu, a blondyn wsiada za kierownice. Odjechali z piskiem opon, a mój samochód pokrył piasek. Oj mama nie będzie zadowolona, choć jest w skowronkach dzięki tej przeprowadzce. Przynajmniej ona. Po chwili usłyszałam następny dźwięk, mama wyszła ze sklepu stacji benzynowej. Trzymała w ręku dwie butelki wody. Do samochodu weszła bez słowa i podała mi je do ręki. Ruszyłyśmy, miałam nadzieje, że nie daleko do centrum, bo chciałam już być na miejscu. Nawigacja wskazywała 10 min, więc odetchnęłam z ulgą.
Kiedy zobaczyłam znak z napisem centrum byłam uradowana, w końcu mogę zobaczyć to miasto. Nie wiem czy od razu zaakceptuje to otoczenie, ale teraz przynajmniej wiedziałam na czym stoję. Uliczki były wąskie, a po dwóch stronach stały kamienice, w których było kilka butików, sklepów spożywczych, kawiarni, budynki były zrobione z czerwonej cegły, ale miasteczko było kolorowe, ponieważ w oknach było widać kwiaty oraz na chodnikach rosło dużo zieleni. Byłam zdziwiona, ponieważ ludzi było naprawdę mało na ulicach, a były jeszcze wakacje. Za długim budynkiem z czerwonej cegły skręciliśmy w prawo, minęłyśmy mały park, gdzie bawiły się dzieci. Po chwili wyjechaliśmy z centrum, wydawało mi się, że znalazłyśmy się na obrzeżach miasta, lecz po dwóch stronach stały teraz kolorowe domy jednorodzinne.
- Któryś jest nasz? - zapytałam.
- Tak ten - mama skręciła w prawo i zatrzymała się przy małym białym domu. Wyszłam z samochodu i przyjrzałam mu się dokładnie. Nie to, żebym wcześniej mieszkała w luksusach, ale ten wyglądał bardzo skromnie. Minęłam tabliczkę z napisem Sold i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych. Mama przekręciła kluczyk w drzwiach i jako pierwsza weszła do środka. Stanęłam w korytarzu i rozejrzałam się dookoła. Po prawej stronie znajdowała się kuchnia z jadalnią, były oddzielone od siebie drewnianym blatem. Ściany pokryte były kolorem białym, a meble zrobione były z jasnego drewna. Wnętrze nie było surowe, wystrój dopełniały zielone rośliny. Weszłam do salonu. Pokój urządzony był w podobnym stylu, był telewizor, kominek, sofa i rośliny, które moja mama tak bardzo uwielbiała. Z salonu wychodziło się na taras, na którym rosła tylko trawa.
- Może chcesz zobaczyć swój pokój? - zapytała moja rodzicielka.
Pokiwałam twierdząco głową i udałam się w ślad za nią. Kiedy uchyliła drzwi od pokoju zobaczyłam wielkie łóżko stojące na środku wielkiej ściany, nad nim wisiały ramki, do których mogłam włożyć zdjęcia, po lewej stronie stał regał na książki, a obok niego komoda. Na środku podłogi leżał szary dywan. Pokój ozdobiony był małymi lampkami i roślinami, których nie mogło zabraknąć. Moja mama uważała, że mają one dobrą aurę i teraz nawet w toalecie stoją. Zaciekawiła mnie jedna rzecz stojąca w kącie. Podeszłam bliżej, był to gramofon, a do środka była włożona płyta winylowa z napisem Queen. Oh, to było moje marzenie dostać gramofon, była to chyba najpiękniejsza rzecz jaką dzisiaj zobaczyłam. Ucieszyłam się niesamowicie i podbiegłam do mamy, żeby ją uściskać.
- Oj przestań już i chodź pójdziemy się rozpakować - powiedziała i odeszła.
Spojrzałam jeszcze raz na pokój i zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że to będzie nowy rozdział w moim zyciu.

***
Witam, nie sadysfakcjonuje mnie ten rozdział, ale mam nadzieje, że się nie zniechęcacie. na początek króciutko, ale nie bójcie się rozkręce się. 🔥🤟🏼

• Wherever I go || Ben Hardy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz