Rozdział dwudziesty szósty

7.4K 506 1.7K
                                    

Miłego czytania:) Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki pod poprzednimi rozdziałami:) 


- Niezdecydowanie – odpowiedział sam sobie elf. – A niezdecydowanie boli. [...] w kwestiach uczuciowych trudno jest wybierać. Dobrze jest nie musieć tego czynić, ale z dwojga złego lepiej byś wybierał ty, niż by wybierano za ciebie. Tak jest prościej. Akceptowanie własnych wyborów przychodzi z większą łatwością niż rozumienie cudzych. Zwłaszcza jeśli w ich wyniku to ty zostaniesz odepchnięty.*

Louis naprawdę był okazem zdrowia. Nie pamiętał, kiedy ostatnio chorował, miał świetną odporność. Dumnie przechwalał się tym przed Gemmą, która często łapała jakieś infekcje na studiach. Był wysportowany, zdrowy i szczęśliwy, niestety los postanowił zakpić z niego w najgorszy możliwy sposób. Właśnie dlatego pod koniec sierpnia, w letni dzień, gdy słońce świeciło jeszcze na niebie i ogrzewało przyjemnie ziemię, Louis został zmuszony do leżenia w łóżku z gorączką, katarem i bólem gardła, który uniemożliwiał mu normalne mówienie. A przecież zbliżał się początek roku szkolnego i każdy zgodziłby się z Louisem, który twierdził, że grypa pod koniec sierpnia to całkowita katastrofa i koniec świata.

***

Harry krążył po domu starając znaleźć sobie jakieś zajęcie. Pisał już w swoim dzienniku, czytał książkę „Czekolada", którą polecił mu sam Louis, obejrzał film dokumentalny o Czarnobylu, po którym wzdrygał się na samą myśl o tej katastrofie nuklearnej, a teraz nudził się przeraźliwie. Oczywiście mógł spędzić czas ze zwierzętami, ale one były zajęte zabawą i bieganiem po ogrodzie, więc nie chciał im przeszkadzać.

To uczucie nudy było dla niego czymś dziwnym. Zawsze potrafił spędzać czas w jakiś produktywny sposób, lubił samotność i siedzenie w swoim pokoju, ale teraz nagle okazało się, że to mu nie wystarcza i wiedział co, a raczej kto był powodem tej zaskakującej zmiany. To wszystko wina Louisa, jak zawsze zresztą. Westchnął głośno, opadając na krzesło w kuchni. Pomyślał, że może mama będzie chciała, by pomógł jej w czymś i w ten sposób zajmie jakoś swój wolny czas.

- Coś nie tak Harry? – Anne popatrzyła na niego, przerywając krojenie warzyw na sałatkę.

- Nie, pomóc ci w czymś? – zapytał z nadzieją, że uda mu się zając czymś myśli, ponieważ jedyne co chodziło mu po głowie to Louis.

- Och – kobieta wydawała się zaskoczona pytaniem syna. – Dzięki, ale już kończę. Muszę jeszcze tylko pokroić pomidory, których swoją drogą nie lubisz, więc raczej nie będziesz chciał mi w tym pomóc – zaśmiała się, widząc grymas na twarzy syna.

- Nie lubię, kiedy masz rację – stwierdził przygnębiony i wbił swój wzrok w dłonie mamy, która sprawnie kroiła warzywa i wrzucała je do miski.

- Matki tak mają. Mamy rację i już – uśmiechnęła się pod nosem, nie przerywając pracy. – Wydaje mi się, że jesteś znudzony, ale to do ciebie niepodobne Harry. Chcesz o czymś ze mną porozmawiać?

- Nie chcę z tobą rozmawiać – mruknął, opierając brodę na dłoni.

Ten dzień był całkowicie męczący, ale wiedział, że nie zaśnie, nawet jeśli bardzo by chciał. Drzemki nie były w jego stylu. Jego umysł pracował zbyt mocno, szybko i głośno, by pozwolić mu zasnąć od tak w ciągu dnia, kiedy słońce był jeszcze na niebie. Chciał spędzić czas z Louisem, ale nie mógł tego zrobić, ponieważ ten był chory, a przecież chorzy ludzie roznoszą zarazki. Nie chciał zachorować, więc musiał trzymać się z dala, ale tak bardzo pragnął pójść do pokoju szatyna, by porozmawiać z nim, albo chociaż pooglądać coś razem. Nie mógł uwierzyć, że brakuje mu nawet ich codziennych spacerów, które w jakiś niewytłumaczalny sposób stały się rutyną. Nie mógł się rozchorować, to byłoby najgorsze. Nie lubił leżeć bezczynnie w łóżku, ale z drugiej strony może grypa ominęłaby go i nie cierpiałby tak jak teraz.

Asperger - CzłowiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz