'' - Panie Stark? Nie czuję się za dobrze...''
Wpatrywał się tępym wzrokiem w ścianę. Wszechobecna cisza wręcz go ogłuszała. Wbrew pozorom w tym domu niosła się jeszcze bardziej niż w gigantycznym i kosmicznie bogatym apartamencie, za który Tony Stark zapłacił grube miliony. Złoto-brązowa whiskey kołysała się w szklance, gdy palce równomiernie wybijały rytm na zdobionych ściankach, a on wciąż walczył z wspomnieniami. O pewnym chłopcu, jaki znaczył dla niego więcej, niż kiedykolwiek by pomyślał, że będzie.
Nawet wtedy w kosmicznej pustce ani na chwilę nie zapomniał widoku tej młodej twarzy, kiedy przerażony stawiał chwiejne kroki w jego kierunku. Te oczy, bezdźwięcznie błagające go o pomoc, której nie mógł mu udzielić w żaden sposób.
To był tylko c h ł o p i e c.'' - Nie wiem co się dzieje..."
Właśnie, że wiedział.
Upił łyk alkoholu.
Wciąż pamiętał ciężar jego ciała, wtedy, gdy pozbawiony wszelkich sił opadł mu na ramiona, dłonie zaciskające mu się na barkach i przepełniony strachem nastoletni głos.'' - Nie chcę umierać... Panie Stark, proszę... ja nie chcę umierać."
Tylko c h ł o p i e c.
Dopiero wtedy, gdy oboje leżeli na pokrytej pyłem i trupami ziemi, gdzieś na odległej planecie, zrozumiał, że Peter Parker zmienił go całkowicie, może nieświadomie, przez te swoje głupie żarciki, czy zabawne teksty, którymi rzucał nawet podczas walki i w oczywiście najmniej odpowiednim momencie. Nauczył się odpowiedzialności za tego nastolatka, przyjaznego Spider-Man'a z sąsiedztwa, chociaż nie raz przeklinał w duchu jego upór.
To właśnie ten c h ł o p i e c pokazał mu, co znaczy żyć, kochać i czuć.'' - Przepraszam..."
Za co on go na miłość boską przepraszał?
Za to, że nie był dość dobry? Za to, że dał się zabić? Czy może za to, że wyrwał mu kawałek serca, obracając się w ten cholerny proch? Chciał go złapać, przytrzymać, ale pył przenikał mu przez palce za szybko, by mógł cokolwiek zrobić, Peter po prostu... zniknął. I zabrał Tony'emu Starkowi duszę, którą jeszcze rok temu pomógł mu odzyskać. Myślał, że był człowiekiem bez uczuć. A Peter go tych uczuć nauczył.Odstawił pustą szklankę na blat stołu i przeczesał włosy palcami. Zaraz jednak sięgnął po butelkę, napełniając naczynie ponownie, jakby odgłos nalewanego alkoholu mógł go uspokoić i zagłuszyć wszystko to, co sprawiało mu ból. Ale bólu po stracie wcale nie tak łatwo jest się pozbyć. I nawet poranny kac nie pozwalał mu zapomnieć.
- Tony?
Nawet się nie odwrócił. Słyszał jak Pepper schodzi po schodach, a potem siada obok prawie niezauważenie. Nie miał pojęcia co mógłby powiedzieć, bo zwykłe dlaczego nie śpisz byłoby idiotyzmem. Sam nie miał pojęcia dlaczego nie śpi. Nie potrafił. I tyle. - Co ty tu robisz o tej godzinie? - Z jej głosu nie wyczytał wyrzutu, czy pretensji, samo zmartwienie.- Próbuję naszej nowej whiskey - odparł zgodnie z prawdą. - Całkiem dobra. Chcesz trochę?
Podał jej szklankę, ale pokręciła głową, wzdychając. Położyła mu dłoń na ramieniu, chcąc dodać mu otuchy, jednak on chyba tego nie zauważył, tylko wypił duszkiem porcję alkoholu. Nie miała pojęcia jak mu pomóc, od kiedy wrócił całe noce spędzał na kanapie, raz co raz wyciągając z kuchennego barku nową butelkę, a potem potrafił przespać pół dnia.
- Tony, topienie zmartwień w piciu, to naprawdę nie jest dobre rozwiązanie. Musisz się z tego otrząsnąć, bo to cię kiedyś wykończy.
Wzruszył ramionami.
- On był tylko dzieciakiem, Pepper. Głupim dzieciakiem, za którego byłem odpowiedzialny. Miałem jedno zadanie i nawet to potrafiłem spieprzyć - Uderzył pustą szklanką w stół, nie spoglądając na nią ani razu. - Umarł na moich oczach, rozpadł się w pył, przepraszając mnie, a to ja powinienem go przeprosić.

CZYTASZ
ᴍʀ. ꜱᴛᴀʀᴋ...? ᵖᵉᵗᵉʳ & ᵗᵒⁿʸ
Fanfiction❝ Otaczała ich tęsknota. ❞ ONE-SHOT | Peter & Tony (Infinity war & Endgame)