Praca na Konkurs

139 10 5
                                    

Praca dla berrydragon


****
  Młoda, biała smoczyca co chwilę wymijając piące się w górę kolorowe, lśniące kryształy leciała przez ukryty świat, a konkretnie w stronę jego wyjścia.
Zastanawiacie się pewnie: czemu chciała się z niego wydostać?

Otórz Pełnia (bo tak miała na imię) miała dość siedzenia pod ziemią w ukrytym świecie. W prawdzie razem z rodzenistwem i rodzicami od czasu, do czasu wylatywali na zewnątrz spotkać się z ,,ludźmi",ale to baaaardzo, bardzo rzadko.
A gdy już wylatywali to ZAWSZE w to samo miejsce, a konkretnie na środek oceanu, spotykali się z ,,ludźmi" na łodzi i to ZAWSZE blisko ich domu i schronienia. Nigdy nie lecieli na rzadne wyspy, ani nie spotykali się z rzadnymi innymi ludźmi.
Ojciec mówił, że ,,Inni ludzie nie są gotowi na spotkanie ze smokami i my też nie jesteśmy. Do tego jesteście jeszcze za młodzi".

Pełnia miała dosyć traktowania niej i jej rodzeństwa jak dopiero co wyklute smoczęta. Uważała, że jest dość dorosła i gotowa, aby poznać wielki świat, albo chociaż sama zapolować. Rodzice zaś byli innego zdania.

Rodziców tego wieczoru miało długo nie być. Więc dla Pełni to była szansa na wyrwanie się z ukrytego świata chociaż, aby zapolować i to bez rodziców, którzy co chwilę by ją kontrolowali.

Wylądowała niedaleko wyjścia. Była taka podekscytowana! Za niedługo z tąd wyleci. Nagle usłyszała za sobą czyjeś kroki. Odwruciła się gwałtownie, zobaczyła w ciemności połyskujące, błękitne, smocze oczy.

- Pełnia, co ty tu robisz? - Spytał smok. Był to jej brat Zmierzch.
- Ciebie bym spytała o to samo.
- Dobrze wiesz, że nie wolno nam wylatywać samym.- Rzucił przemądrzale.
- Nie wolno nam w ogóle wylatywać! - Odgryzła się Pełnia.
Zmierzch już miał zacząć paplać coś pouczającego i mądrego (jak to on), gdy nagle został powalony i przykuty do ziemi.

- NOKAUT! - Zawołał uradowany z siebie miętowooki smok, który był ich bratem.
- Grzmot! Złaź ze mnie! - Zawarczał Zmierzch i spróbował zrzucić z siebie brata. Nie dało to żadnego rezultatu.
Pewnie dlatego, że Grzmot był od niego silniejszy i bardziej umieśniony, a Zmierzch..........cóż.......Zmierzch należał do typu smoków, które wolą zgłębiać tajniki nauki i tym podobne.

- Nie no Grzmot zejdź z niego.- Ledwo wyziapała Pełnia dusząc się ze śmiechu.
- To co lecimy?- Spytał Grzmot, gdy zlazł z brata.
- Oooooooo nie nie nie nie NIE! - Kiwał przecząco głową Zmierzch.- Nie wolno nam wylatywać samym!

- Nie lecimy sami. Lecimy we dwoje.- Powiedział Grzmot.- Nie jesteśmy już dziećmi, że musimy się trzymać rodziców.- Dodał z arogancją.

- Ale nie jesteśmy też dorośli!- Zawołał Zmierzch.
Miał rację, ale Pełnia nie powiedziała tego na głos tylko wzleciała w górę razem z Grzmotem.
- Nie musisz z nami lecieć.- Zawołała do Zmierzcha i razem z bratem wylecieli z ukrytego świata.
Wokoło była noc, a na niebie lśniły gwiazdy. Ocean wydawał się taki spokojny.
W oddali było widać skrawek wyspy. Odkąd pamięta ona razem z Grzmotem zawsze chcieli tam polecieć. Co z tego, że nie wiedzieli co tam może się znajdować. Dziśaj tam polecom!

- Zaczekajcieee! - Usłyszeli wołanie.
Zatrzymali się w locie i obrucili się w stronę dźwięku.

Kto by pomyślał! Zmierzch zmienił zdanie i postanowił z nimi polecieć.

- No no. Wielki umysł, słaba kondycja.- Zaśmiał się Grzmot, gdy Zmierzch ich dogonił i dyszał jakby leciał w maratonie.
Niebieskooki smok tylko obrzucił go spojrzeniem typu: ,,A w mordę chcesz?" I razem polecieli w stronę wyspy.

Pełnia jako pierwsze wylądowała. Niewiele było widać nocą, ale już jej się wyspa spodobała. Miękka trawa i piękny zapach sosen, mogłaby go wdychać godzinami.

Drugi wylądował Zmierzch.
- Łał.- Wyszeptał, zachwycony wdychając zapach lasu .

I tą miłą atmosferę musiał zepsuć Grzmot.
- DRZEWOO!!!!- Rykną na całe gardło i rzucił się na jedną z sosen przewracając ją i siebię. Towarzyszył przy tym dźwięk typu ,,ŁUBUDUP!!"

- Ty psycholu! Zabiłeś drzewo!- Krzyknęła do niego Pełnia (w duszy jednak się z tego śmiała).

- Było warto.- Wymamrotał otrzepując się z igieł.
 
Rodzenistwo razem spacerowało po lesie. Przyglądali się wszystkiemu z zaciekawieniem i fascynacją. I nawet Zmierzch nie żałował, że z nimi poleciał.
Usłyszeli w krzakach jakiś chałas. Na pasurach podeszli bliżej sprawdzić co to było.

To były dziki! A konkretnie trzy dziki szukające czegoś do jedzenia.
  Rodzenistwo wymieniło porozumiewawcze spojrzenia i rzucili się na dziki.
Zwierzęta spłoszyły się i pobiegły każdy w innym kierunku, a za karzdym jeden ze smoków.

Pełnia w pewnym momencie pościgu zgubiła swoją zdobycz. Gdzie pobiegł ten dzik? Włączyła do akcji swój węch.
Wyczóła coś! Ale to nie był zapach dzika. Zaciekawiona smoczyca poszła za zapachem. 

  Czuła coraz wyraźniej ten zapach. Zobaczyła czyjąś posturę wśród drzew. Bez namysłu pobiegła w tę stronę.

To był człowiek! Ale to nie był żaden z tych, których z rodziną odwiedzała, ale człowiek. I to jego zapach wyczóła.
Była bardzo podekscytowana spotkaniem z zupełnie innym człowiekiem.
Sam człowiek za to nie bardzo. Jak ją zobaczył krzykną z przerażenia, potkną się o starający korzeń drzewa, przewrucił się na plecy i zakrył twarz rękoma.

Oj. Ludzie rzeczywiście nie są gotowi na poznanie smoków.

Pełnią usiadła naprzeciwko niego i świdrowała go wzrokiem. To był  młody człowiek, bo nie był zbyt duży i po głośe to chłopak, ale z długimi jak to oni nazywali ,,włosami".
Smoczyca po chwili złapała go za koszulę i pomogła mu wstać.

Chłopak nie ukrywał zdziwienia. Wpatrywał się teraz swoimi zielonymi oczami w miętowe oczy Pełni.

Smoczyca nieznacznie i powoli się do niego zbliżyła. Chłopak powoli wyciągnął w jej stronę rękę.
Smoczyca pozwoliła się mi dotknąć.
Jego dotyk był delikatny i przyjemny.

Nagle usłyszała wołanie swojego rodzeństwa. Człowiek powoli odsuną rękę i się do niej uśmiechną.
Pełnią odwzajemniła gest, wzleciała w górę i poleciała w stronę gdzie usłyszała wołanie.

Zobaczyła swoje rodzeństwo lecące w jej stronę.
- Masz dzika? Nam uciekły.- Powiedział Grzmot.
Pełnią pokręciła przecząco głową.
- Ale spotkałam człowieka.- Powiedziała zadowolona.
Jej bracia wytrzeszczyli oczy.

- Takiego innego? Tutaj?!- Zawołał zdźwiony i podekscytowany Grzmot.
Smoczyca pokiwała głową. Najlepszą minę miał Zmierzch taką ala ,,Niedojebanie muzgowe".

Smoki wruciły do ukrytego świata zadowolone z małej wycieczki.
Na szczęście rodzice nie dowiedzieli się o tym ani o tym, że Pełnia spotkała się z innym człowiekiem.

Jedno jest pewne.
To nie będzie ich ostatnia taka wycieczka i nie ostatnie spotkanie z tym człowiekiem.








To nie będzie ich ostatnia taka wycieczka i nie ostatnie spotkanie z tym człowiekiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Oto mój zacny Art.

Smoki NanimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz