Wstałam powoli od biurka i podeszłam do ściany. Stanęłam przed nią i wpatrywalam się bez celu, krążąc wzrokiem po niebieskiej powierzchni. Mój wzrok padł na półkę z pamiątkowymi zdjęciami w ozdobnych ramkach, a dokładniej na jedno z nich w ramce w kształcie serca. Pamiętam, że szukałam jej wieki, ani na chwilę nie wątpiąc, że dam radę. W końcu udało mi się ją kupić w jakimś sklepie z antykami. Nie kosztowała mało, ale byłam tak zadowolona z siebie, że ją znalazłam, więc nie zwracałam uwagi na koszty. Ramka była w kształcie równego serca. Z lewej strony była czerwona, a z prawej niebieska. Po środku kolory się łączyły. Nie walczyły, lecz tworzyły jedność. Zadziwiające. Zupełnie jak moi rodzice. Na zdjęciu znajdowałam się ja, moja mama i mój tata. Ja byłam oczywiście po środku, miałam wtedy dwanaście lat. To właśnie w tym roku moi rodzice się rozstali na zawsze. Ojciec wyjechał, a matka pozostała by mnie wychować. Nigdy więcej nie spotkałam już taty... Stojący po mojej (tej dziewczyny na zdjęciu) prawej stronie tata uśmiechał się szeroko do kamery, lecz ledwo było to widać spod gęstych, czarnych wąsów i brody. Ubrany był na czerwono czarno i stał po czerwonej stronie ramki. Zaś po mojej lewej stronie obejmowała mnie ręką moja mama. Również uśmiechała się do kamery, odsłaniejąc rządek równych bialutkich zębów. Na jej bladej twarzy powstały urocze dołeczki. Zawsze uważałam ją za piękną kobietę, Ubrana była na biało niebiesko i znajdowała się oczywiście po niebieskiej stronie ramki. Zaś po środku jak łatwo się domyśleć byłam ja. Chyba już to mówiłam, prawda? Tak czy siak, byłam wtedy baardzo szczęśliwa. Nie spodziewałam się co nastąpi miesiąc później... że moi rodzice się rozstaną i nie wrócą...
****
Tak w ogóle to zapomniałam się przedstawić. Jestem Ittifaq Fəsad Digər co znaczy Zjednoczenie Kompilacja Inna. Fajnie, prawda? Mam 24 lata (jest 2020 rok) i mieszkam w Nowym Jorku. Mam, jakby to powiedzieć..., super moce. Na przykład mogę rzucać kulami ognia, bądź soplami lodu. Potrafię też sprawiać ból samym spojrzeniem i mam przyśpieszoną regenerację. Jeszcze z ciekawszych rzeczy umiem widzieć w ciemnościach, uleczyć za pomocą swoich łez, stworzyć barierę nie do przejścia, czy nawet sprawić, że ktoś zapomni o jakiejś sytuacji. Mam moc zamrażania i spalania w jednym. Ittifaq-Zjednoczenie, czyli zjednoczenie dwóch przeciwnych w sobie mocy... Mam jedno oko czarne z czerwoną lamówką, a drugie niebieskie, które czasami, zazwyczaj w razie gniewu, zamienia się na rubinowe. Drzemie we mnie potwór i mam tego świadomość. A nawet dwa. Lodowy potwór i ognisty potwór. I spróbujcie powstrzymać obu na raz... Mam czarne włosy i jestem bardzo szczupła i wysportowana, a do tego inteligentna i kreatywna. Jestem tzw. najemniczką, czyli inaczej mówiąc, płatną morderczynią. W pracy mówią na mnie agentka Shay, a tylko niektórzy po prostu Shay. Etge
Shay to moja niepradziwa, lecz regularnie używana tożsamość. Nikt nie zna mnie jako Ittifaq, ani Fəsad. Jak można się raczej łatwo domyślić nie jestem typem miłej osoby. Życie nauczyło mnie naprawdę wiele. Jestem raczej zimna i oschła. Nawet dla klientów jestem bardziej hamska niż miła i usłurzna jak większość. No, ale przejdźmy do rzeczy...:
Zobaczyłam niebieskiego potwora z czerwonymi oczami. Cały pokryty był wyrzeźbionymi znakami.
- K-kim t-ty j-jes-steś?? - wyjąkałam wpatrując się w niego z przerażeniem. Obok niego pojawił się drugi potwór. Tyle, że ten wyglądał jak wielki rozrzażony węgielek. Dosłownie płonął. Ruszyli w moją stronę.
- K-kim-m j-jest-teście??-jąkałam się cały czas się cofając.
- Jesteśmy tym, co mieszka w tobie.-wyszeptały równo. Krzyknęłam i gwałtownie poderwałam się z łóżka. Znowu miałam koszmary. Powoli spojrzałam na zegarek stojący na ciemnodębowej półce nocnej. 4:32. Nie pośpię już. Za to mogę pójść potrenować. Dzisiaj może na przykład...hmmm... o!już wiem! Kondycja. Pobiegam po parku obok i porobię trochę ćwiczeń, jak pompki, brzuszki, czy przysiady. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Gdy skończyłam wzięłam prysznic i ubrałam się w przelegający, jednoczęściowy, ciemnoszary kostium. Do tego na stopy wysunęłam czarne kozaki do kolan. Związałam włosy w luźnego kucyka i wzięłam kilka rewolwerów. Przypięłam je do paska i wyszłam z domku. Wskoczyłam na motocykl i ruszyłam prędko przed siebie. Coś mi mówiło, że szykuje się niebezpieczeństwo. Włączyłam autopilota, a sama uruchomiłam system monitora. Założyłam na uszy bezprzewodowe, niewidoczne słuchawki (były umieszczane wewnątrz ucha)... Telewizja. Bingo! Na hologramicznym ekranie wyświetliło się moje zdjęcie.
-Etge Shay, znana również jako agentka Shay została zlokalizowana przez Avengers. Etge jest czwarta na liście najgorszych złoczyńców świata, jest płatną zabójczynią...-paplała dziennikarka. Po pierwsze, to nie są zabójstwa tylko MORDERSTWA! A po drugie, CO DO JASNEJ CHOLERY?! Zostałam namierzona przez Avengers?! Serio?! Dobra, fakt jest taki, zabiłam kilka osób, ale raczej starałam się robić to po cichu. Ale nie moja wina, że mam supermoce i chcę czasem ich poużywać. No dobra, w sumie moja (w sensie wina). Ale co do jasnej cholewki mam zrobić?! Dołączyć do Avengers?! NIGDY W ŻYCIU!!!! Tak źle jeszcze ze mną nie jest. I nie będzie. NIGDY.
Nagle ujrzałam lecącego nade mną Faceta Żelazko (tak to nazywam xD). Wyłączyłam autopilota i strzeliłam w niego soplą lodu, prosto w zasilający jego i jego zbroję reaktor łukowy. Żelazko gruchnął na ziemię. Wtedy zaatakował mnie Żołnierz Patriota. Walnęłam strumieniem ognia idealnie w środek jego tarczy. I nie był to przypadek! Zrobiłam to umyślnie. Tak jak oczekiwałam Żołnierzyka odrzuciło to tyłu. Uderzył plecami o budynek, co na pewien czas unieszkodliwiło go. Dobra, dwóch z głowy. Jeszcze tylko druga połowa (nie ma Hulka i Thora). Kątem oka zobaczyłam lecące w moją stronę pociski wystrzelone z rewolwera. Dzięki wyostrzonemu refleksowi odskoczyłam na bok ratując swoje życie. Wiewiórce, bo jak łatwo się domyślić to ona we mnie strzelała, skończył się magazynek, więc zaczęła celowac we mnie pociskami zwalnijącymi za pomocą prądu. Stworzyłam niewidzialną barierę, przez którą nie mogła się przebić jednocześnie strzelając w nią z moich rewolwerów. Uskoczyła do tyłu, lecz jeden pocisk dosięgnąl jej, drasnął ją lekko, ale boleśnie w ramię. Zaczęłam rozglądać się za Hawkeye'm. Nagle z jednego z budynków wyleciał ruj strzał. Jedna z nich mnie trafiła. Była zatruta. Zobaczyłam ciemność i upadłam.
!!Witam! Oto moja pierwsza historia! Wcześniej pisałam na samequizy.pl więc bardzo przepraszam za błędy. Przepraszam, że w tym odcinku jeszcze nie ma Lokiego ale niedługo już się pojawi. Jak zawsze w samą porę...
Życzę miłego czytania!1028 słów! Sukces! :-) $_$
CZYTASZ
Skruszone serce z lodu (Loki Laufeyson)
ActionMoże i mam nadprzyrodzone moce, może i jestem inna, lecz to nie powód, by zamknąć mnie w szklanej celi. Avengers to tchórze, zawsze wychodziłam z takiego założenia. Chcę uciec i dowiedzieć się kim naprawdę jestem. Skąd pochodzę, kim są, bądź byli, m...