Nie Teraz

597 47 5
                                    

Wydawało mi się zawsze, że nigdy o mnie nie pamiętałeś.
Jednak teraz chcę myśleć, że to tylko błędne złudzenie, bo przecież przed Tobą wszyscy jesteśmy jednakowi. Tacy, na jakich nas wykreowałeś. Identyczni, tacy sami. Podobni, jednak zupełnie odbiegający od wyidealizowanego pierwowzoru bohatera, zbawcy, nierealnie posłusznej, niedociekliwej, bo wszechwiedzącej istoty. Tak bardzo różni. Tak niedoskonali...
I zapomnieni. Właśnie przez Ciebie.
Nie przewidziałeś tego, co? Przecież tylko Ty byłeś tym jedynym perfekcyjnym. Chociaż bardzo możliwe, że popadam w paranoję, osobiście uważam, że zachowałem resztki trzeźwego rozumowania. O ile kiedykolwiek owe we mnie gościło. Choć już dawno przestałem troszczyć się o dalszy bieg mojej wyśmianej przez Ciebie egzystencji, dalej użalam się nad sobą jak ten ostatni idiota, którym z resztą byłem odkąd pamiętam. I chociaż od pamiętnego upadku moja pamięć zawodzi conajmniej bardzo, jest kilka rzeczy których, w najbliższym czasie, prawdopodobnie się nie pozbędę.
Jestem święcie przekonany, że się ich nie pozbędę.
Nie teraz, kiedy to on zajmuje cały niewielki, niesplamiony krwią obszar mojej chorej głowy.
Nie teraz, kiedy rozklejam się nad kilkoma kartkami papieru i nielicznymi zachowanymi w stanie lepszym niż krytyczny zdjęciami.
Nie teraz, kiedy obudzony przez kolejny koszmar zrywamy się z łóżka zlany potem i przerażony o jego życie. Nie teraz, kiedy stojąc na dachu tej pieprzonej wieży nie boję się skoczyć bo dobrze wiem, że przecież mnie złapie.
Nie teraz, kiedy bez wahania skaczę, lecąc wprost w jego ramiona. Nie teraz, kiedy z głuchym trzaskiem uderzam o ziemię, od początku wiedząc, że tam na dole...
Że tam na dole go nie ma.
Właśnie teraz, kiedy przerażeni przechodnie wołają lekarza choć dobrze znają mnie jako tego, odpowiedzialnego za śmierć setek osób.
Teraz, kiedy z cienkim piskiem w uszach dostrzegam jadącą w moją stronę karetkę pogotowia i wybiegających z niej lekarzy. Teraz, kiedy w tłumie gapiów pojawia się on z przerażonym wyrazem twarzy i wyciągniętą w moją stronę ręką. Zaraz, kiedy wypływające z jego ust ciche "Bucky" już więcej nie postawi mnie do pionu kiedy bezowocnie biję się z myślami.
Proszę, niech tylko się o mnie nie martwi.
Więc, dobry Boże jeśli cuda się zdarzają, nie zapomnij o mnie.
Chroń go przede mną, zaś mnie przed samym sobą.

 | Nie teraz | s t u c k yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz