Młodzik stał nieruchomo tak jak mu kazała, nawet nie drgnął. Na jej znak, zamknął oczy I policzył do sześciu po czym usłyszał tylko obok swojego ucha świst strzały. Ufał jej lecz ze szczęścia I niedowierzania sprawdził w pośpiechu czy znikąd nie krwawi. Był cały. Spojrzał na skaczącą z radości piękność oddaloną od niego na dwanaście metrów, po czym się odwrócił i było tak jak się domyślał. Strzała utkwiła idealnie w środku tarczy. Mimo niego, jako przeszkody i tak trafiła. Z owego powodu nazywano ją w świątyni sokołem. Aczkolwiek Florian był zdania że można ją porównać z prawie każdym istniejącym czy też nie zwierzęciem. Feniksem przez jej ogniste włosy, sokołem przez wzrok, wilkiem przez charakter, lwem przez władze jaką emanowała. Jednak momentalnie to wszystko znikało gdy pojawiał się on. Wychowawca grup starszych, Erenus. Mężczyzna był dobrze zbudowany więc bez wysiłku szarpnął dziewczyną I odwrócił do siebie twarzą
-Rozum Ci odjęło smarkulo?! Gdyby dostał to mnie by skrócili o głowę, nie ciebie! - Wrzeszczał jak opętany na swoją wychowankę. Nie zważając na Floriana który próbował się wtrącić.
-Prze...przepraszam, nie pomyślałam- Odpowiedziała a w nim zawrzało ze złości. Przez co dostała w twarz. Chłopakowi zaparło dech w piersiach ale nie z zachwytu a strachu. Dziewczyna lekko przechyliła się do tyłu I zamrugała kilka razy jak gdyby straciła wzrok.
-Nigdy nie myślisz! A teraz do komnaty I nawet nosa mi stamtąd nie wychylaj!- Krzyknął jeszcze głośniej i groźniej mężczyzna wyrywając jej łuk z rąk. Dziewczyna nawet nie fuknęła jak miała w zwyczaju robić do rówieśników. Odwróciła się I potulnie poszła w stronę komnat dziewcząt. Florian stał obok, patrząc i nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Wychowawca spojrzał na niego przelotnie z grymasem na twarzy i również odszedł. A po chwili chłopak został już całkowicie sam na dziecińcu w towarzystwie śpiewu ptaków.
***********************************************************************************************
Weszła, rozejrzała się. Komnata była duża I przestronna, mieściła sześć łóżek. To jedyne w kącie pod oknem było jej. Jak zawsze wymodruchne. Wzrokiem zaszczyciła kamienne ściany które uważała za cudowne, latem. Miejsce nie było jakieś gustowne, prezentowało się bardziej ubogim standardem niż przepychem jak wskazuje nazewnictwo pomieszczenia. Łóżka były zwykłymi zbitymi deskami z słomą owiniętą w prześcieradło, co miało służyć jako materac. Jedynym luksusem w tym miejscu była marmurowa podłoga, która była w całej świątyni I poduszki z pierzem. Opadła bezsilnie na swój łóżko. Z za okna było słychać jedynie śpiew natury która otaczała całe to zapchlone miejsce, po krzyku Erenusa ślad zaginął, a ona pogrążyła się w myślach. Czemu to zrobił? Nazywał ją córką choć tak naprawdę nią nie była. Mówił że ją kocha! Mógł ją zostawić w tym lesie! Ale dał jej dom, jedzenie i ciepłe ubranie! Po każdej walce jaką dla niego wygrała był dumny! A teraz?! Zrobił to! Uderzył ją! To jakby uderzył własną dumę! Dodatkowo upokorzył przy Florianie! Upokarzał I wyzywał ją od miesięcy! Ale teraz gdy przeszedł do rękoczynu nagle wszystkie słowa dla Aser wydały się kłamstwem. Przeszedł ją dreszcz obrzydzenia na wspomnienie, jego zachowania i bliskiej relacji jaką mieli gdy ona miała siedem lat.
***********************************************************************************************
-Panie i Panowie! Powitajcie, młodą lecz szlachetną I nieustraszoną Aser z Orelii! - W tym momencie za drzewa wyszła mała dziewczynka z patykiem przywiązanym na sznurku do paska spodni. I przyjęła dumną pozę niczym paw.
-Wspaniale cię widzieć miłościwa Pani! - Zaśmiał się wychowawca ujrzawszy jej grymas nie zrozumienia zwrotu grzecznościowego, na co ona z przekąsem pokazała mu język.
-O ty mała żmijko!- Krzyknął rzucając się na nią, lecz nie w akcie złości a żartu. Z zamiarem załaskotania na śmierć.
***********************************************************************************************
Był już późny wieczór, Aser zeszła na kolacje z niechęcią. Miała na sobie już koszule do spania, wielką białą I ciepłą. Gigantyczne pomieszczenie do którego z komnat schodziło się kręconymi schodami, wypełniało przyjemne ciepło i światło jakie dawał kominek. Stoły były ustawione w wielkim kwadracie tak by przy jedzeniu każdy mógł widzieć każdego. Jej samej na początku bardzo to przeszkadzało bo każdy patrzył I pytał o jej bliznę idącą od ucha przez policzek do górnej wargi ust. Ale po czasie się przyzwyczaiła, może dlatego że już nikt nie pytał, a ona sama nie musiała odpowiadać że po prostu nie wie, po czym patrzeć na szepczących o tym ludzi. Gdy przeszła przez próg wszystkie rozmowy ucichły, a ona sama poczuła się skrępowana. Znowu. Jak wtedy, na początku. Lecz teraz nie chodziło o tą samą bliznę co dwanaście lat temu, a o wielkiego siniaka na jej prawym policzku. Szybkim ruchem zakryła to miejsce włosami I poszła nałożyć sobie jeść. Dziś do wyboru była dziczyzna lub kurczak. Niektórych może to obrzydzić lecz ona wolała, jak to mówiły dziewczyny z jej pokoju, męskie jedzenie I krwiste jak wampir. No cóż, są gusta i guściki. Aser największy problem miała z doborem surówki. Przez co stała przy nich dobre pięć minut, a Florian wykorzystał to idealnie.
-Cz...Cześć, jak się czujesz? Nie wychodziłaś długo od siebie, a ja wolałem Ci nie przeszkadzać- Mówił dość szybko ale niepewnie, nakładając sobie gotowanej marchewki.
-Dobrze, nie widać? Skoro nie robiłeś tego wtedy to czemu robisz to teraz? Co? - Odpowiedziała zaciekle, dość szorstko przez niechęć do rozmawiania w dniu dzisiejszym. Chłopak raczej zrozumiał bo jedynie przeprosił, wzrok wbił w ziemie i odszedł. A ona w końcu mogła wybrać, padło na buraki.
YOU ARE READING
Królowa Potępionych
TeenfikceMiłość, jest czymś ulotnym, czasem zdaje się wręcz nie możliwym w postaci prawdziwej. A przez ludzi takich jak on, zamienia się w złość i rządzę mordu. Okładkę wykonała - Marta Kowalczyk